WALTER ALTERMANN: O wojnach – prologomena (1)

Wernyhora, Jan Matejko,1884 - 1884, olej na płótnie (fragment obrazu), Muzeum Narodowe w Krakowie Fot.: domena publiczna

Najpierw co do tytułu… Napisałem, że ten pierwszy odcinek to prologomena, czyli wstępne rozważania wprowadzające do zagadnienia, w tym przypadku wojny. Mogłem te „prologomena” od razu przetłumaczyć, ale skoro dzisiaj każdy kto liznął choć trochę angielskiego pisze po angielsko-polsku, to chyba i mnie wolno posłużyć się klasyką łacińską.

 A teraz przystąpmyż – jak mawiał pan Jourdain – do ogólnych rozważań o naturze, przyczynach i skutkach wojen, zanim przystąpimy do próby zrozumienia dzisiejszych wojen, szczególnie tej toczącej się teraz na Ukrainie.

     Dowód dzikości ludzkiej natury

Wojny są najpoważniejszymi działaniami człowieka od kiedy pojawił się na planecie Ziemia. Ściślej biorąc – człowiek zabija swych przeciwników, dążąc do zyskania przewagi materialnej, do zdobywania nowych spłachetków ziemi, kradnąc przeciwnikowi jego bogactwa, zyskując w podbitych niewolników do darmowej pracy. A także zagarniając cudze surowce i czyniąc z podbitych, pokonanych odbiorców własnej produkcji.

Z humanistycznego punktu widzenia wojna, każda zbrodnia i wszelka przemoc są objawem wszystkiego co w nas najgorsze. Przypomnę, że pierwsza odnotowana zbrodnia to zabójstwa Abla, przez jego brata Kaina. Dlatego też określenie ludzkości jako „Kainowe plemię” jest rzetelnym opisem rzeczywistości, którą tworzymy od zawsze. Dlaczego jesteśmy mordercami? Bo to łatwe. Wystarczy mieć w ręku pałę lub więcej rakiet, czołgów czy broni jądrowej.

Czy istnieje wychowanie pacyfistyczne? Nie ma. Jest wręcz przeciwnie. Historia, której uczyli nas i uczą nasze dzieci w szkołach jest głównie historią przemocy, czyli wojen. I co zadziwiające, każdy naród – wedle własnych podręczników do historii – zawsze jedynie się bronił. Zadziwiające jest też, że wszystkie państwa – poza Rumunią mają ministerstwa obrony. A tylko Rumuni mają ministerstwo wojny.

Niestety dzisiejsi pacyfiści, którzy opowiadają się przeciw jakimkolwiek działaniom zbrojnym, nawet w obronie własnej, są dziecinnie naiwni. Póki istnieje broń, póki istnieje ludzkość – przemoc i wojny będą istnieć. Czy ludzkość jest w stanie ograniczyć zasoby broni, a głównie broni jądrowej? Nie wierzę, bo gen dominacji i przemocy jest wpisany w nasze DNA.

Ideologizacja wojny

Wiek XX i XXI są najokrutniejszymi stuleciami – choć XXI dopiero się zaczął. Ludzkość – niestety – doszła do największych możliwości technicznych w dziedzinie uzbrojenia, czyli narzędzi do zabijania. I wykorzystuje je bezwzględnie.

Pod jakimi hasłami, w imię jakich idei wybuchają w ostatnim stuleciu wojny? Pod takimi co zawsze. Tutaj nic się nie zmieniło od tysiącleci. Agresorzy powołują się na archetypiczne przesłania, takie jak: musimy odebrać przeciwnikom nasze ziemie, musimy na nich napaść, bo jeżeli nie napadniemy, to niedługo oni napadną na nas.

Pojawiają się też hasła ideologiczne, nieco jedynie zmodyfikowane od czasów wojen religijnych, ale mające ten sam mroczny, mistyczny charakter, co obrona lub szerzenie wiary w średniowieczu. Dzisiaj najmodniejszym – z mistycznych – zawołań bojowych jest szerzenie demokracji. Ten program wypisali sobie na sztandarach ludzie Zachodu, czego skutkiem były wojny Zachodu w Indochinach, Iraku i Afganistanie.

Dla równowagi – symetrycznie lub symetrystycznie, jak głoszą wielbiciele nowych słówek – mamy islamskie grupy, a nawet państwa podnoszące zielony sztandar Proroka, w imię szerzenia swej wiary, którą chcą rzekomo zniszczyć ludzie bezbożnej Europy i USA. Owszem, Zachód się ateizuje, ale przecież nie „nawraca” muzułmanów na ateizm.

Chodzi zawsze o to samo – o podporządkowanie sobie innych krain, innych plemion, innych narodów. I nie dla jakiejkolwiek idei, jeżeli przyjmiemy, że robienie interesów, pomnażanie własnego majątku kosztem innych nie jest ideą. Choć podejrzewam, że dla większości państw dzisiejszego świata biznes jest bóstwem naczelnym. Biznes jest Baalem współczesności, największą religią, która wprowadza narody w mistyczną ekstazę. Biznes to w efekcie bogacenie się, najczęściej kosztem innych. A z kim można robić lepsze interesy niż z przeciwnikiem którego się właśnie obiło, pobiło i podbiło? Wtedy bogactwa naturalne podbitego stają się naszymi bogactwami a społeczeństwo pokonanych musi nas słuchać, gdy chodzi o politykę światową. A dodatkowo narody podbitych państw muszą kupować produkowane przez nas badziewie, a nawet naszą broń.

Zalążki II wojny światowej

I wojnę światową zakończył traktat pokojowy, podpisany w Wersalu 28 czerwca 1919 roku. Stronami były Niemcy oraz mocarstwa Entanty, państwa sprzymierzone i stowarzyszone. Dokumenty ratyfikacji złożono 10 stycznia 1920 r. w Paryżu i z tą datą wszedł w życie. W Wersalu ustalono wiele granic międzypaństwowych, dając możliwość powstania, bądź odrodzenia wielu państwom w Europie. Radość zapanowała powszechna, bo Europejczycy mieli już dość mordowania się, dość cierpień i nędzy. Jednakże w Wersalu właściwie osiągnięto nie pokój, a jedyni czasowe zawieszenie broni.

Pamiętajmy, że największym skutkiem I wojny światowej był upadek trzech cesarstw, które od kongresu wiedeńskiego niepodzielnie rządziły Europą. Austria, a potem Austro-Węgry rozsypały się cicho i bez awantur. Ale też rdzenni Austriacy stanowili nie więcej niż 16 procent ogółu ludności cesarstwa.

Cesarstwo Niemieckie, w którym na 51 mln ludności ponad 3 mln stanowili Polacy, przeistoczyło się w Republikę Weimarską w 1919 roku. Tu trzeba zauważyć, dla zrozumienia przyczyn II wojny światowej, że Niemcy nigdy nie pogodzili się z utratą części Pomorza, Wielkopolski, Warmii i Śląska. Oni przyzwyczaili się, że Poznań, Toruń i wiele innych miast są niemieckie. I bardzo grubą nieprawdą jest twierdzenie, że niemiecki nacjonalizm narodził się dopiero z powstaniem ruchu Hitlera. Niemiecki nacjonalizm i rewizjonizm istniały od końca I wojny światowej. A Hitlerowi udało się jedynie ten „stan niemieckiego ducha” zorganizować.

Z upadkiem Cesarstwa Rosyjskiego był największy kłopot, bo objawiło się ono w nowej postaci, skrajnie rewolucyjnej i niezwykle agresywnej. „Płomień światowej rewolucji” nie był pustym hasłem. Rosyjscy komuniści naprawdę chcieli rozniecić ogień komunizmu w całym  świecie, a na początek w Europie. I tego nowego bytu, który zaprzeczał istocie kapitalizmu świat Zachodu bał się najbardziej. Tym bardziej, że komunistyczna Rosja nie chciała o nowym światowym ładzie rozmawiać, niczego nie chciała negocjować.

Można zatem powiedzieć, że świat po skończeniu I wojny światowej stał się jeszcze bardziej niepewny niż w czasie jej trwania. Ale dla osób rozumnych było jasne, że w niedługim czasie I wojna będzie kontynuowana, bo tak naprawdę nikogo stan powojenny nie urządzał.

Pisząc „nikogo” mam na myśli wielkich graczy Europy i świata, bo małe i średniej wielkości narody były zadowolone, tak jak Polacy, którzy po 123 latach odzyskali niepodległość, jak mieszkańcy Czechosłowacji, Estończycy i Łotysze którzy po raz pierwszy mieli własne państwa. I jak wiele małych narodów Bałkanów.

I jeszcze jedna uwaga – niezadowoleni poza Rosjanami, Niemcami i Austriakami byli też Węgrzy, którzy do dzisiaj nie pojęli, że tworząc Austro-Węgry stali się imperialistami wobec wielu innych nacji.