Kolejne pytanie STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO: Kto sprzedał Polskę?

Fot. HB

Kto służył ruskim? Wkrótce będziemy wiedzieli. Komisja ds. zdrajców jest potrzebna. Będzie powołana, ale to mało. Równie ważna będzie komisja, która wskaże złodziei. Łatwo dostępne kwity są! Trzeba poszukać i ujawnić.

Sprzedaż każdego ze 170 statków Polskich Lini Oceanicznych jest udokumentowana. Po prostu są podpisy „sprzedawców”. Robili to ludzie zdradzieckich rządów. I mają się – jak dotąd – dobrze. Czekamy na listy urzędników wyższego i niższego stopnia. Jedni kazali drudzy wykonali. Statki szły pod obce bandery i na żyletki. A forsa za nie parowała. Rosły za to szybko domki od niedużych po pałace. W tych domkach siedzą sobie teraz beneficjenci. Do banków w rajach podatkowych, gdzie trzymają kasę, jeżdżą wypasionymi automobilami spalającymi 20 litrów na sto kilometrów. Ale to nic. Piramida szmalu ze sprzedaży krajowego przemysłu, hut i stoczni jest duża.

Ludzie wy na to spokojnie patrzycie tak jak 700 tysięcy frankowiczów, których pod okiem opiekuńczego państwa obrabowywano by nadal bezkarnie gdyby wcale nie krajowe, ale zagraniczne sądy

Na złodzieju czapka gore. Dlatego tak wielu i tak bardzo boi się komisji zdradziecko-radzieckiej. Tak samo będą się bać złodzieje. Są organizacje, które zatajają rozliczenia, działa to na zasadzie hulaj dusza piekła nie ma. Nazywają to tajemnicą gospodarczą, handlową. Wszystko jest ściśle tajne. Nawet wydatki na papier toaletowy.

Dobiliśmy się wprawdzie, że zarobki, majątki najważniejszych osób w państwie są jawne. Niestety geszefty z lat minionych pozostały tajemnicą. Od czasu do czasu rejestry finansowe i inne archiwa płoną, ludzie umierają i jeszcze pojawia przedawnienie.

Byli właściciele dóbr konsekwentnie, krok po kroku, odzyskują w Polsce ziemię, majątki, domy. Idzie to jak po grudzie. Często w tragicznych okolicznościach, ale idzie. Niestety społeczeństwo jako całość nie odzyskuje tego co budowano przez lata, co wzniesiono od podstaw – jak choćby przemysł motoryzacyjny czy maszynowy. Dramat 3 tysięcznej załogi słupskiej Scani, który się właśnie zaczyna jest tego dobrym przykładem. Obcy Polsce właściciel zamyka fabrykę autobusów, no i już! Słabe polskie związki zawodowe obiecują negocjacje, „walkę” (to wyświechtane słowo). Władza obiecuje również. Zobaczymy.

LOT, PKP, Poczta – póki co ocalały, ale pośrednicy i lobbyści ciągle krążą, choć już nie tak jak było. Ale te pasożyty niczym się nie różnią od mafijnych przestępców. Przecież wiadomo, kto to robi. Kto żyje z układów, umiejętności wciskania się w szpary niezagipsowane, z przekupstwa i korupcji. Widzimy czasem obrazki łapownictwa tak bezczelnego, że aż nie do wiary. A potem cyrk w sądzie gdzie „niezwykła kasta” wychodzi ze skóry by uniewinnić pasożyta.

Po latach walki środowiska dziennikarskiego łaskawie mówi się o likwidacji kuriozalnego paragrafu 212: więzienie za słowo. Mówi się. Przepis uchwalono go bezdyskusyjnie i błyskawicznie. Teraz zapewnienie jego likwidacji może okazać się wyborczą kiełbasą. Do października.

„Wyborczą” mamy od ’89 roku. Gazetę opozycyjną. I przydatną, gdy postępuje uczciwie. Niestety teraz już prawie tego nie robi. Zresztą „wyborcza”, czy „wybiórcza” to nie największe zmartwienie. Internet jest jej i innych gazet największym konkurentem, ale i środkiem działania. Niestety brak obowiązku podpisywania się pod wpisami to raj wściekłych, chamskich i nieuchwytnych łobuzów. Gdyby musieli złożyć autograf mniej byłoby brudu i nienawiści. Proste? Proste! A decydenci wszelacy nie chcą tego zrobić. Piszą więc lawinowo kretyni, a czytają głupcy. Zaabsorbowani hejtową twórczością, innej nie znają. Widać, słychać to w czasie telewizyjnych (licznych) zgadywanek, gdy brak wiedzy o literaturze kompromituje co rusz konkursowicza. I często chodzi o proste pytanie – Mickiewicz, Słowacki.

To już tak jest, że brak wiedzy jest odwrotnie proporcjonalny do rozwoju sprytu. Przy czym spryt cwaniaka najbardziej zadziwia. Ileż to wysiłku musi zrobić taki osobnik by oszukać i okantować. Najłatwiej zrobić to państwu, społeczeństwu. Poniekąd samemu sobie. Ale kto by się przejmował? „Bo nie ważne czyje co je, ważne to co jest moje”. Moje? Twoje? Nasze! Gdy nauka idzie w las, w konsekwencji tenże las może być sprzedany. Na szczęście rozmnożyły się wilki w naszym kraju, przynajmniej złodziei pogonią z kniei.