O zagadkach polityki STEFAN TRUSZCZYŃSKI pisze: Nie kucajmy

Donald Tusk 29 marca 2022 o godz. 7.30 obudził całe osiedle w Zduńskiej Woli, aby powiedzieć dziennikarzom, coś co już słyszeli kilka razy... Zdj. H.B.; Grafika: h/ re/ e

Z uporem godnym lepszej sprawy hodujemy własne zakały. Dziwna to tolerancja. Każdy ptak dawno już wyrzuciłoby z gniazda takie pisklę. U nas tragicznie śmieszna mikro postać zaszeregowana na krajowej top liście na trzecim miejscu idzie przez własną głupotę polityczną destrukcyjną ścieżką. Bon voyage!

Podobnych zepsutych grzybów mamy więcej. Jak długo bezkarni szkodnicy będą harcować. To rezultat zaniedbań, braku skutecznej interwencji zakończone niczym śledztwa na przykład w sprawie Amber Gold, strach i nędza wobec morderstwa smoleńskiego. Robactwo chowa się w trudno dostępne dziury. Bez dezynfekcji się nie obejdzie.

Neopolityk podobnie jak nowobogacki z powodu sukcesu dostaje zwykle zawrotu głowy. Hołdy gawiedzi, która go otacza ogłupiają do tego stopnia, że traci rozsądek. Potem za wszelką cenę chce trwać jak najdłużej nawet na śliskim stołku. Pan Tusk dałby już sobie spokój. Uzbierał sporą kupkę judaszowych srebrników. Niech sobie lata po świecie.

Kilku poprzednich premierów huśta się pod palmami. Odwiedzają niestety kraj i pchają się przed kamery bez żenady mówiąc, że to co mówili, to nie mówili wcale. Choć rozwalili i posprzedawali co się tylko dało, usadzają cztery litery w fotelach na dziedzińcu Zamku Królewskiego, choć długo powinni siedzieć… na więziennej pryczy.

Obżarty brukselskimi ośmiorniczkami niegdyś wpływowy ludowiec roztył się i zniknął z pola widzenia. Weterani chwalą się, że to ich czwarta, piąta kadencja. Tylko nie wiadomo co oni konkretnie zrobili. Zresztą pokazywani w kółko są ciągle ci sami. Synakura nie lubi rozgłosu.

Gadami prehistorycznymi zajmował się ojciec, który – choć Oxfordczyk – wierzył w smoki. Synek, owszem zarobił, nadgryzł oświatę, a potem przed jej gmachem urzędowym śmiesznie podskakiwał na murku. Wreszcie zwiał przed prokuratorem za granicę. I niech tam już zostanie.

Jest jak jest, zmienia się niewiele. Uważam, że ważniejsze są obiecane miliardy niż słuszne nawet zasady nominacji, które są uznawane w Niemczech, a u nas nie. Można mieć szlachetną rację. Choć mądrzej byłoby zrobić krok wstecz, by zaatakować po nabraniu siły. No ale ja – póki co – ministrem nie jestem.  Wyrokujący zarozumiale twierdzą, że z wyrokami się dyskutuje. To bzdura. Polemizować – oczywiście kulturalnie – można z każdym i zawsze. Wyjątek to wyroki boskie choć i te czasem bardzo trudno jest przyjąć.

W Warszawie, w Alejach Ujazdowskich tuż obok Ministerstwa Sprawiedliwości, jest „Bursztynowa Restauracja” dla bardzo wybiórczo wybranych. Ostatnio w czasie gwałtownej i groźnej burzy zwaliło się tam potężne stare drzewo. Kara boska, ostrzeżenie dla spotykających się tam  „wybrańców” spowodowała rozwalenie płotu żeliwnego i odkrycie studzienki wypełnionej licznymi i grubymi kablami, może i do podsłuchu. Jak to w knajpach bywa.

Podsłuchiwanie jest brzydkie. Ale i tak wszyscy to robią przekazując potem sensacje wybitnym dziennikarzom śledczym. Ludzie wysłuchują. Ale nie we wszystko wierzą. Bo wiadomo, że kłamie się dość powszechnie, ale wielu pseudo żurnalistów to propagandyści do wynajęcia. Czy płatnik jest zza Odry, czy zza Buga – im wszystko jedno

Liczymy jeszcze na NATO. Tyle że nie bardzo wiadomo na co. Ratujemy dzieci i kobiety, ale już miasta i fabryki – jako że nie z naszej Unii – pozwalamy rozszarpywać i niszczyć. Byle złodziejaszek gnije w pierdlu, a zbrodniarz największy zabunkrowany.

Ukraińscy żołnierze nie kucają. Według znakomitej pisarki, bojkotowanej przez „salony”, Elżbiety Cherezińskiej, są to potomkowie Wikingów. Więc dzielni i skuteczni. Przeciwnie niż holendersko-skandynawskie laleczki – przykład: Srebrenica

„Niech na całym świecie wojna – byle nasza wieś spokojna” – tak pisał nasz prawdziwy poeta. Ale tak nie powinno być. W końcu – ponoć – wszyscy my to już ponoć jedna globalna wiocha, nad którą latają rakiety coraz dalej i dalej.  Ruscy – jak powszechnie sądzono – mieli nie wejść na Ukrainę, a jednak weszli. Niemcy wierzyli Hitlerowi i szli powszechnie za nim, jak w dym. Kiedy okazało się, że to dym krematoriów i miliony pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych, po wojnie mówili, że „wykonywali tylko rozkazy”, a w ogóle to grali w orkiestrze…

Mariupol do końca świata będzie wyrzutem społecznym tegoż świata. Po carskiej Rosji przyszło czerwone tsunami. I tak będzie, jeśli Putinowi omsknie się palec na czerwonym guziku podręcznej atomowej walizki.

Politycy jeżdżą i latają. Dużo mówią. Lubią być w świetle reflektorów. Szkoda, że nie pochodzą od Wikingów.