Dzięki Markowej o męczeństwu Rodziny Ulmów świat dowiaduje się, że Polacy nie zakładali obozów dla Żydów, ale przeciwnie: czynnie się zagładzie przeciwstawialiśmy – najwięcej wśród nas było Sprawiedliwych wśród Narodów Świata a sprawcami niewyobrażalnych zbrodni byli Niemcy.
„Wśród tych, którzy zginęli za udzielanie pomocy Żydom, była rodzina Ulmów: Józef, będąca w stanie błogosławionym Wiktoria oraz sześcioro ich nieletnich dzieci. Wraz z ukrywanymi Didnerami, Grünfeldami i Goldmanami zostali oni zamordowani w swoim domu w Markowej 24 marca 1944 roku” – czytaliśmy w uchwale, jaką w 2016 r. Sejm RP – przez aklamację – złożył hołd wszystkim Polakom ratującym Żydów podczas II wojny światowej.
Muzeum im. Rodziny Ulmów otworzył w tym samym roku w Markowej na Podkarpaciu prezydent RP Andrzej Duda. Bo to sprawa państwowa. Głowa państwa jednoznacznie nazwała Polaków ratujących Żydów bohaterami, a ich oprawców, Niemców, mordercami. Tak samo jak 1 marca nie ma wątpliwości, że Żołnierze Wyklęci walczyli o niepodległy byt państwa polskiego, a druga strona – komunistyczna – to zdrajcy i zbrodniarze.
W sejmowej uchwale wyrażono też „uznanie dla samorządu województwa podkarpackiego, który poprzez budowę muzeum o ogólnopolskim charakterze pierwszy na tak szeroką skalę upamiętnił to nadzwyczajne bohaterstwo”. I faktycznie, to pierwsze – nie tylko w Polsce, ale zapewne na całym świecie – miejsce opowiadające o tragedii Żydów, ale uwzględniające rolę Polaków. Nie jako prześladowców, ale pomagających im ludzi. Pomagających naszym starszym braciom w wierze, obywatelom – o czym często się zapomina – Rzeczypospolitej.
Mimo że sami byliśmy skazani na Holocaust, uratowaliśmy kilkadziesiąt tysięcy naszych żydowskich sąsiadów.Podkreślmy, że we wszystkich pozostałych żydowskich muzeach na obu półkulach Polacy są przedstawiani zupełnie inaczej. Albo się nas przemilcza, albo przypisuje najgorsze cechy, na czele z rzekomym, wyssanym z mlekiem matki już od średniowiecza antysemityzmem – pogromowym, ludobójczym. Nawet część autorów polskich podręczników szkolnych pisze (a przynajmniej pisała), że w czasie wojny mordowaliśmy Żydów. W Wielkiej Brytanii polska młodzież wciąż musi się uczyć o „polskich obozach koncentracyjnych”.
Dlatego muzeum Ulmów to odtrutka na artykuły w „Die Welt” czy „RIA-Nowosti” na kłamstwa Grossa, Bartoszewskiego czy Tokarczuk. Na przeprosiny za Jedwabne Kwaśniewskich czy Michników. Antidotum na filmy w stylu „Pokłosia” czy „Idy” i seriale typu „Nasze matki, nasi ojcowie”, którymi Niemcy naszym kosztem mogą się wybielać. Dzięki Markowej i tamtejszemu muzeum świat dowiaduje się, że Polacy nie zakładali obozów dla Żydów, ale przeciwnie: czynnie się zagładzie przeciwstawialiśmy – najwięcej wśród nas było Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. To dobra zmiana w polskiej polityce historycznej. Teraz czekamy na więcej. Czyli, na beatyfikację rodziny Ulmów.