Publicystyczna prowokacja, czy fakt? CEZARY KRYSZTOPA: Łatwo z Polakami

Rys. Cezary Krysztopa

Miałem pisać o sprawie tzw. „Lex Tusk” (nazywam tę ustawę w ten sposób z innych powodów niż wszyscy, ale o tym niżej), ale okazało się to tylko jednym z objawów szerszego zjawiska, więc szerzej. Otóż, gdyby ktoś nie wiedział, mamy niedaleko za granicą wojnę. Taką prawdziwą. Z czołgami, samolotami i śmiercią. Agresorem w tej wojnie jest Rosja, która nauczyła nas w historii wielokrotnie, jak potrafi być wobec nas okrutna i bezwzględna.

Tym razem również regularnie straszy nas obrazami płonących polskich miast i krwi płynącej polskimi ulicami. I z całą pewnością używa, tak jak i wcześniej używała, swoich wpływów, żeby oddzyiaływać na sytuację w Polsce, na przykład podnosząc temperaturę sporów, żeby rozbić Polaków i ich determinację, która szczególnie ostatnio Kreml uwiera. I jak Polacy reagują?

Barachło, Lex Tusk

A na przykład, natychmiast kiedy tylko pod Bydgoszczą spada jakieś nieuzbrojone ruskie barachło, które według nieoficjalnych informacji, wiadomo było, że jest nieuzbrojone, jego lot był kontrolowany, a sprawy nie nagłaśniano, właśnie po to żeby uniknąć histerii, „wiodące media”, przypadkiem proniemieckie, albo zwyczajnie należące do niemieckich koncernów, natychmiast odpalają histerię i żądania dymisji. Mało? No to jeszcze minister Błaszczak wskazuje konkretnego podwładnego. Nic tylko na Polskę barachło zrzucać. W końcu zabraknie nam generałów.

Albo to tzw. „Lex Tusk”. Bo to jest „Lex Tusk”, ja nie wiem, dlaczego „wiodącym mediom”, kiedy się mówi o wpływach rosyjskich w Polsce, przychodzi zaraz na myśl Tusk, ale wiem, że to Tusk w październiku zeszłego roku wzywał Prawo i Sprawiedliwość do powołania komisji śledczej ws. rosyjskich wpływów, kiedy miał nadzieję, że choć każdy w miarę uczciwy intelektualnie, widzi, że to absurd, to uda mu się przykleić PiS-owi „prorosyjskość”. Więc ojcem tej komisji, tego prawa jest Donald Tusk, który swoim ze swoim dzisiejszym labiedzeniem, jest śmieszny. A histeria, którą rozpętał razem ze, znowu, proniemieckimi, lub wręcz należącymi do niemieckich koncernów mediami, uderza w pozycję polityczną Polski, w trudnym dla niej, również ze względu na rosyjskie wpływy na całym Zachodzie, momencie.

Osobną sprawą jest jakość samego projektu. Nie jestem prawnikiem, ale czytałem analizę Ordo Iuris i choć sam pomysł na badanie wpływów rosyjskich w Polsce uważam, za celowy, to naprawdę ktoś się powinien poważnie zastanowić. Podobno autorami ustawy są ludzie Premiera. Po doświadczeniach z Polskim Ładem czy kamieniami milowymi, bym się nie zdziwił.

Braun, spot

Mało? No to jeszcze Grzegorz Braun. Znany prowokator, „badacz Holocaustu”, za którego sprawą pół świata powtarza niepotwierdzony żadnymi badaniami fake news o tym, że „Polacy zabili 200 tysięcy Żydów”, Jan Grabowski, został użyty do prowokacji przeciwko Polakom w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. Miał nas pouczać o „polskim narastającym problemie z historią Holocaustu”, tak jakby sam nie był tego problemu uosobieniem. I co w tym wszystkim robi Grzegorz Braun? Korzysta z metod lewackich jaczejek rozbijających wykłady i jak na zamówienie Grabowskiego i jego mocodawców, rozbija wykład Grabowskiego, przydając mu glorii ofiary, dając pożywkę antypolskim tubom propagandowym i potwierdzając ich tezy na temat Polaków.

Nadal mało? No to jeszcze PiS publikuje spot „w odpowiedzi” na durnego tweeta Lisa, w którym kojarzy marsz Tuska z Auschwitz i wywołuje oburzenie na całym świecie., jakby chciało powiedzieć – „Co? Nie da się bardziej przepalić tematu niż zrobił to Lis pisząc o komorach dla Dudy i Kaczyńskiego? Potrzymaj mi piwo!” i podgrzewając emocje zmobilizować jak największą liczbę uczestników marszu Tuska, tak aby stał się możliwie największym sukcesem frekwencyjnym.

Łączmy kropki

Jeszcze tylko brakuje, żeby na Pałacu im. Stalina w Warszawie wylądowali kosmici i zrobili na to wszystko kosmiczną kupę, bo praca polegająca na prowokowaniu Polaków, to jest jakaś bułka z masłem i tu chyba nie trzeba żadnych wielkich wpływów.

Wszystko to się dzieje w sytuacji, w której z jednej strony odchodzący niemiecki ambasador Thomas Bagger, ostrzega nas, że temat reparacji, to „otwieranie puszki Pandory” (tak, znamy groźby nt. „zwrotu ziem zachodnich”, które „powinny nam wystarczyć”) a mniej więcej w tym samym czasie przewodniczący rosyjskiej Dumy mówi, że „Polska powinna zwrócić ziemie zachodnie”. Taki zbieg okoliczności.

Mam więc taki postulat – może nieco mniej angażujmy się w nadmiarowe reakcje na prowokacje, a bardziej, skoro już aspirujemy do roli regionalnego mocarstwa, skupmy się na łączeniu kropek?