28 października 1989 r., Joanna Szczepkowska w „Dzienniku Telewizyjnym” TVP stwierdziła: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm!”. Tylko, czy na pewno?
Czy w tym przypadku racji nie ma jeden z towarzyszy? Konkretnie tow. Włodzimierz Czarzasty: „Wyście się z nami, k…wa, przy Okrągłym Stole i 4 czerwca 1989 roku do-ga-da-li!”. Ten sam Czarzasty, który w 2019 r. na konwencji komunistów w Katowicach wychwalał PRL i dziękował okupacyjnej armii bolszewickiej za „wyzwolenie”. Wyzwolili was – komunistów, Polaków zniewolili.
Czym jest zatem 1989 rok? To pseudo-święto wynikające z kontraktu pseudo-elit, dogadania się ówczesnych komunistów z byłymi komunistami przy Okrągłym Stole. Dlatego trudno się dziwić, że ci uzurpatorzy całkowite odrzucili dorobek II Rzeczypospolitej, wyrzucili do kosza rząd londyński i konstytucję kwietniową.
Okrągłostołowe „elity”, zamiast odwołania się do legalnej, obowiązującej niezmiennie konstytucji kwietniowej, wybrały kontynuowanie konstytucji, na której osobiście poprawki nanosił Józef Stalin. Bo dzisiejsza konstytucja tzw. III RP – tak zażarcie broniona przez ludzi chorujących wciąż na homo sovieticus – jest kontynuacją stalinowskiej ustawy z 1952 r.
Cieniem na porządku prawnym Polski po 1989 r. położyło się również to, że urzędujący na podstawie tej samej konstytucji z 1935 r., legalny prezydent II Rzeczpospolitej na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski nie został pierwszym prezydentem III Rzeczpospolitej.
22 grudnia 1990 r. prezydent Kaczorowski dokonał tylko symbolicznego gestu: przekazał insygnia prawowitej, konstytucyjnej władzy nowo wybranemu prezydentowi Lechowi Wałęsie. Były to: chorągiew RP, pieczęć Kancelarii Prezydenta, oryginał Konstytucji z 1935 r. oraz Order Orła Białego. Wielka uroczystość na Zamku Królewskim w Warszawie. Wielka, ale z biegiem lat coraz bardziej ukrywana. Bo Wałęsie ani reszcie okrągłostołowców nie zależało, aby wracać do jakiejś przedwojennej Polski, jej prawodawstwa i tradycji. Chcieli budować PRL – bis.
A powinno być zupełnie inaczej. Należało najpierw przywrócić obowiązującą niezmiennie od dziesięcioleci konstytucję kwietniową z 1935 r. W miejsce konstytucji stalinowskiej, napisanej w Moskwie i ogłoszonej przez komunistów nigdy nie wybranych przez Polaków w żadnych wyborach. Bo czy nielegalna, uzurpatorska władza może stanowić legalne prawo?
I druga fundamentalna sprawa. Po przywróceniu polskiego – zamiast komunistycznego – prawa automatycznie władzami Polski stawał się Rząd RP na Uchodźstwie i prezydent. Ta władza, która funkcjonowała po 17 września 1939 r. najpierw w Rumunii, potem we Francji, a wreszcie przetrwała dekady w Wielkiej Brytanii, zachowała ciągłość II RP – prawdziwie niepodległego państwa polskiego. W przeciwieństwie do tzw. Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, która była sowiecką kolonią, całkowicie zależną od Moskwy.
A przynajmniej należało Polaków z Londynu: prezydenta, ministrów, przedstawicieli partii politycznych – prawowitych reprezentantów Rzeczpospolitej (w przeciwieństwie do komunistów) – zaprosić do współrządzenia. Niestety, z Polską Piłsudskiego, Dmowskiego, Paderewskiego, Daszyńskiego, a potem Kaczorowskiego, Sabbata, Andersa – wolną Polską wolnych Polaków, przy Okrągłym Stole wygrała Polska „ludowa” funkcjonariuszy, agentów i poddanych Kremla: Bieruta, Gomułki, Jaruzelskiego, Kiszczaka i Urbana. Ten stan w wielu aspektach – przez brak powszechnej dekomunizacji – trwa do dziś.