Upraszczanie, czyli zabijanie ducha języka – WALTER ALTERMAN: Cwane słówka

Fot. HB/ re/ r

Rośnie liczba słów i słówek, które mają osłodzić nam rzeczywistość. Nie ma już w językowym obiegu głodu, biedy, nędzy i rozpaczy. Chcemy, żeby świat był miły i ładny, żeby nie denerwowały bogatych, zasobnych czy żyjących dostatnio przykre „zjawiska społeczne”.

Oto w związku z nadciągającymi mrozami, w Polsat News można było usłyszeć informacje o „kryzysie bezdomności” oraz o „osobach bezdomnych w przestrzeni publicznej”. Ot, taka sobie pogaducha dziennikarza z ekspertem „od problemów społecznego wykluczenia”.  Prawda, że przy użyciu takich słów łatwiej przełknąć rzeczywistość?

Tymczasem tego roku, do połowy  stycznia, zmarło z wyziębienia 11 osób. Dlaczego nie mówimy już, że są wśród nas ludzie bezdomni? Stefan Żeromski, wielki autorytet moralny dla współczesnych mu Polaków, jakoś się nie wstydził, nie owijał w bawełnę, nie lukrował rzeczywistości. Podobnie zresztą jak Bolesław Prus. Ale wtedy pisarze byli bardziej odpowiedzialni. Dziś większość naszych pisarzy zachowuje się tak, jakby byli wychowani na „Klanach” lub „Na Wspólnej”. Dodatkowo – za życia Prusa i Żeromskiego wielka część Polaków wierzyła, że z nierównościami społecznymi, z powszechnie otaczającą ich nędzą i biedą da się coś zrobić.

A dzisiaj media (wszystkie jak jedno) czapkują sytym. A świat opuszczonych przez ludzi i Boga traktują jak przykre ogrody zoologiczne.

Stare druki to nie starodruki

„Kradzież XIX wiecznych ksiąg z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Skradziono kilkanaście starodruków w połowy XIX wieku.” – poinformował TVN.

Niestety jest to kolejna wiadomość mocno bałamutna. W Polsce bowiem przyjęło się uważać za starodruki księgi powstałe od czasu Gutenberga do końca XVIII wieku. W Anglii do 1640 roku. Zatem skradzione księgi były stare, owszem, ale starodrukami jednak nie były.

Czym są rzeczone „starodruki”? Uważa się za nie wszystkie publikacje, takie jak: książki, broszury, mapy, dokumenty, druki ulotne, grafiki wydane pomiędzy rokiem 1450 a 1800.

Mamy też inkunabuły, którymi są druki pomiędzy rokiem 1440 a 1500. Są jeszcze manuskrypty – to księgi pisane ręcznie, głównie przed wynalezieniem druku, ale i późniejsze. Manuskrypt to słowo pochodzące z łacińskiego manu scriptus lub z manu scriptum, czyli „napisane ręcznie”. Dzisiaj jako manuskrypt oznacza się dwa pojęcia: 1. manuskrypt – w naukach historycznych rękopis będący zabytkiem piśmiennictwa; 2. manuskrypt – w terminologii wydawniczej rękopis lub maszynopis, przygotowany do rozpoczęcia procesu składu.

 Ostrzeżenia

Zaskoczenia są zawsze nagłe. Reszty możemy się spodziewać, czyli zaskoczenia opisują to, czego się nie spodziewaliśmy. Piszę o tym, bo nie jeden już raz w życiu byłem zaskakiwany, zatem powinienem spodziewać wszystkiego, głównie tego co najgorsze.  A jednak informacja Polsatu, z 11 I 2024 roku mnie zaskoczyła.

Oto relacjonując wystąpienie profesora Adama Glapińskiego prezesa NBP, stacja „wykreowała” następujący komunikat: „Profesor Glapiński ostrzegał o tym, że inflacja może wzrosnąć”.

Otóż w tym przypadku błąd składniowy polega na tym, że autorowi tej wypowiedzi nieznane są ścisłe zasady rządzące pojęciem „ostrzegania”. Autor tego błędu mógł powiedzieć poprawnie tak: 1. Profesor Glapiński ostrzegał, że inflacja może wzrosnąć; 2. Profesor Glapiński ostrzegał przed tym, że inflacja może wzrosnąć.

Możemy ostrzegać kogoś przed kimś, np.: Ostrzegał mnie przed tą kobietą; Ona go co do Tomasza ostrzegała. Można też ostrzegać kogoś przed czymś: Ostrzec kogoś przed obławą, przed niebezpieczeństwem. A także można ostrzegać kogoś, że: Kierowca ostrzegał mnie, że droga w tym miejscu jest niebezpieczna.  

Ale w żadnym razie nie można powiedzieć, że ktoś ostrzegał o tym, jak miało to miejsce w „inkryminowanym” przypadku Polsatu. A tak naprawdę, to rzecz w tym, że dla autora tej, tak niefortunnej, wypowiedzi nie ma żadnej różnicy między „informował” a „ostrzegał”. A przecież różnica jest. Dla znających podstawy rodzimego języka.