WALTER ALERMANN: Walka z językiem polskim, czyli zwycięstwo Marksa

Czasem język polski sięga bruku, a raczej modnej teraz kostki. A ta kostka też nie przystaje do wszystkich składowych naszego języka ojczystego. Fot.: HB

Walka z językiem narasta w miarę rozwoju mediów –  tak właśnie pozwolę sobie strawestować słynną tezę Stalina, że walka z socjalizmem narasta w miarę kolejnych sukcesów socjalizmu.

Jest jednak faktem nieżartobliwym, że póki w Polsce działała jedna państwowa telewizja, jedno państwowe Polskie Radio oraz jeden państwowy koncern RSW Prasa, Książka, Ruch, z językiem nie było tak źle jak teraz. Oczywiście język socjalistycznych mediów był śmiertelnie nudny, ale jednak poprawny.

Nie tęsknię za tamtymi laty i nie namawiam do powrotu do owych czasów, ale jest faktem, że mnogość mediów spowodowała dopuszczenie do klawiatur, mikrofonów, kamer i Facebooków osobników, którzy nie radzą sobie z poprawnym wysławianiem się. I tu mamy starą tezę Marksa – trzymając się już powrotu do lat minionych – że ilość niekoniecznie przechodzi w jakość, a nawet gorzej, że ilość wymusza obniżenie jakości. Ale przejdźmy już do kolejnych „świeżynek”.

W co gra Iga

Słyszę od sprawozdawców sportowych w telewizji: „Iga gra kapitalny tenis”.  Coś nie bardzo jest to poprawne. Iga Świątek gra w tenisa – to jest dla polskiej normy językowej oczywiste. I tak musi być. Nie wiem dokładnie jak tam jest u Anglików i w USA, ale u nas gra się w piłkę, w tenisa, w siatkówkę, w szachy a nawet w klipę.

Dlaczego sprawozdawcy snobują się na „nowoczesnych”? Nie wiem, ale być może znają trochę angielski. Na tyle, żeby bezmyślnie kopiować obce wzorce. W poprawionym zadaniu „Iga gra kapitalnie w tenisa”, też miałbym wątpliwości co do tego „kapitalnie”. Kapitułowo, kapitałowo, kapitulikowo – jeszcze bym z czymś to w języku polskim kojarzył, ale „kapitalnie”? Dlaczego to Iga nie może grać cudownie, doskonale, wspaniale, porywająco?

Co zrobił teatr

Na wielkim płocie, ogradzającym duży teren budowy w centrum Łodzi, jakiś magistracki urzędnik, odpowiedzialny za autoreklamę miasta, kazał wymalować jakieś obrazki przedstawiające aktorów w akcji, które podpisano: „Teatr odegrał spektakl”.

Zmartwiłem się, bo lubię teatr, ale też lubię język polski. Zatem. Może być, że teatr coś zagrał, że odbyło się przedstawienie, spektakl. Skąd ten urzędnik wziął „odegrał”? Owszem, w języku gwarowym występował, przed kilkudziesięcioma laty, taki zwrot, ale na wsiach, którym daleko do miasta. Zdarzało się też, że jeszcze w dziewiętnastym wieku wędrowne trupy teatralne „coś odgrywały” na prowincji. Ale żeby dzisiaj, w trzecim co do wielkości mieście Polski, dochodziło do „odgrywania”?

Odgrywać się to można w karty. Przy czym nie jest to postawa racjonalna, bo na kilometr pachnie hazardem, czyli stratą. Odgrywać się można na kimś, za jakąś podłość nam uczynioną. I pamiętajmy za co Cygan bił syna: „Cygan bił syna nie za to, że przegrał, ale że się odgrywał”.

Jeszcze co do napisów na łódzkich płotach. Pamiętam, że przed kilkunastoma laty na płocie ogradzającym Plac Dąbrowskiego, przed Teatrem Wielkim, zawisły banery głoszące: „Łodzianie, robimy to dla Was”. Czyli, że władze miejskie wysupłały z własnych kieszeni pieniądze, za które budowniczowie mieli wybudować nową nawierzchnię placu, którego centralnym punktem okazała się być gigantyczna – i wątpliwej urody – fontanna. I jeszcze jedno – ponieważ zbliżała się kampania wyborcza, to te banery były podpisane dwoma nazwiskami: ówczesnego prezydenta miasta i jego zastępcy, bo obaj gdzieś kandydowali. Łaskawcy i dobrodzieje.

Czym zarządza piłkarz na boisku

Istnym kuriozum jest kwestia jednego ze sprawozdawców piłki nożnej w telewizji, który  stwierdził: „Ten piłkarz doskonale zarządza swoimi emocjami  na boisku”. O co temu sprawozdawcy mogło chodzić? Może o to, że będąc faulowany nie pobił faulującego? A może o to, że nie skopał sędziego, który niesłusznie odgwizdał spalonego? Skupiłem się na nudnym meczu, żeby odkryć tę tajemnicę. Po godzinie oglądania odkryłem, że sprawozdawcy chodziło o to, że piłkarz przez większą część meczu zachowywał się spokojnie, wolniutko, statecznie dreptał po boisku, ale w kilku sytuacjach nagle przyspieszał, a nawet zdobył – z tego przyspieszania, czyli z  dobrego zarządzania emocjami – bramkę.

Ten tenże

Jest też nowe modne słówko w obiegu – „tenże”. Coraz więcej dziennikarzy telewizyjnych zamiast mówić „ten”, mówi „tenże”. Oczywiście jest taki zaimek, urobiony z – ten oraz partykuły – że. Tyle tylko, że jest to straszny archaizm. Funkcjonuje jeszcze w kościele i w starych tekstach świeckich. „Tenże” ma charakter podniosły, uroczyste i nobliwy. Ale dlaczego współczesny dziennikarz przy okazji banalnej i codziennej mówi „tenże” zamiast „ten”? Nie rozwikłam tego, a jedyne co mi przychodzi na myśl, to podejrzenie, że dziennikarze mówiący „tenże”, chcą być poważniejsi. Ale jak można być traktowanym poważnie, gdy mówi się językiem przedrozbiorowej Polski?

Momentum

Kolejnym mało zrozumiałym słowem, z wielką, ale miejmy nadzieję chwilową karierą jest „momentum”. Zacząłem obserwować w jakich sytuacjach dziennikarze telewizyjni mówią „momentum”. Otóż w różnych. Przede wszystkim momentum zastępują „tę chwilę, ten moment”.

Słownik internetowy poucza nas, że momentum jest pojęciem z fizyki i oznacza rozpęd, impet. W języku potocznym może też oznaczać tempo, rozmach działań. Przy czym – język potoczny zapożyczył termin z fizyki, nie do końca sensownie.

Stary Doroszewski nie notuje „momentum” w ogóle, bo nie zajmowały go języki techniczne, żargony specjalistyczne. U Doroszewskiego mamy jedynie: „Wpaść gdzieś na moment. Przełomowy moment w czyimś życiu.” I tak być powinno. Dbajmy o prawidłowe używanie „momentu” a „momentum” zostawmy technice i nauce. Bo inaczej wszystkich nas – niedługo – z tego horrendum trafi apopleksium.

Kto kogo dominuje

Mówi dziennikarz sportowy: „Kowalski dominował swego przeciwnika”. Mój Boże, co to ludziom przychodzi do głowy, albo bez pośrednictwa głowy, prosto na język.

Można dominować nad kimś, nad czymś. Dominować pochodzi przecież od dominus czyli pan. Zatem można panować, dominować, czyli przeważać. Da się dominować na boisku lub zdominować dyskusję. Ale nie można dominować kogoś. Panowie i Panie! Poza słowami, mamy jeszcze składnię tych słów!

Obcowanie

Dotychczas zdawało mi się, że „obcowanie” należy do sfery intymnej. I znowu myliłem się. Bo oto dziennikarz twierdzi: „Ten piłkarz doskonale obcuje z piłką”. Tak napisano na portalu „WP Sportowe Fakty”. Chodziło o to, że piłkarz ma doskonałą technikę – w odbiorze piłki, w prowadzeniu i podaniu. Skąd redaktorom wzięło się „obcowanie”? Nie wiem, ale jest śmiesznie. Na dowód zamieszczam znany wiersz Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Mądrym ku przypomnieniu, idiotom ku nauce – jak pisano przed wiekami.

Tadeusz Boy Żeleński – Pieśń o mowie naszej

Rzecz aż nazbyt oczywista,

Że jest piękną polska mowa:

Jędrna, pachnąca, soczysta,

Melodyjna, kolorowa,

Bohaterska, gromowładna,
Czysta niby błękit nieba,
Mądra, zacna, miła, ładna –
Ale czasem przyznać trzeba,

Że ten język, najobfitszy
W poetyczne różne kwiatki,
W uczuć sferze pospolitszej
Zdradza dziwne niedostatki;

Że w podniebnej wysokości
Nazbyt górnie toczy skrzydła,
A nas, ludzi z krwi i kości,
Poniewiera – gorzej bydła.

To, co ziemię w raj nam zmienia,
Życia cały wdzięk stanowi,
Na to – nie ma wyrażenia,
O tym – w Polsce się nie mówi!

Pytam tu obecne panie
(By od grubszych zacząć braków);
Jak mam nazwać… „obcowanie”
Dwojga różnych płci Polaków?

Czy „dusz bratnich pokrewieństwem”?
Czy „tarzaniem się w rozpuście”?
„Serc komunią” – czy też „świństwem,
Lub czym innym w takim guście?

Choć poezji święci wiosnę
Wieszczów naszych dzielna trójka,
Polskie słownictwo miłosne
Przypomina Xiędza Wujka!

Dowody najoczywistsze
Znajdziesz choćby w takim głupstwie,
Że polskiego słowa mistrze
Śnią o – „rui i porubstwie”!

W archaicznym tym zamęcie
Jak ma kwitnąć szczęścia era?
Gdzie zatraca się pojęcie,
Tam i sama rzecz umiera!

Ludziom trzeba tak niewiele,
By na ziemi niebo stworzyć –
Lecz wykrztusić jak: „Aniele,
Ja chcę z tobą… »cudzołożyć«!”

Jak wyszeptać do dziewczęcia:
„Chcę… pozbawić cię dziewictwa…
Nie obawiaj się »poczęcia«,
Kpij sobie z »ja-wno-grze-szni-ctwa«!”

Jak kusić głosem zdradzieckim,
Wabić słodkich zaklęć gamą?
Każdy wyraz pachnie dzieckiem,
Każde słowo drze się „mamo!”

Nazbyt trudno w tym dialekcie
Romansowe snuć intrygi;
Polak cnotę ma w respekcie,
Lub „tentuje” ją – na migi!

Stąd, gdy w Polsce do kolacji
„Płcie odmienne” siądą społem,
Główna cząstka konwersacji
Zwykła toczyć się pod stołem…

Niech upadnie ci serweta –
Człowiek oczom swym nie wierzy:
Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?
Która noga gdzie należy?

Pantofelków, butów gęstwa
Fantastycznie poplątana,
Stacza walki pełne męstwa:
Istny Grunwald Mistrza Jana!

Tak pod stołem wieczór cały
Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
A przy stole – komunały
O Żeromskim lub Ibsenie…

Lecz najcięższą budzi troskę,
Że marnieje lud nasz chwacki,
Że już cichą, polską wioskę
Skaził żargon literacki.

Na wieś gdy się człek dobędzie,
Chcąc odetchnąć życiem zdrowszem,
Słyszy: „Kaśka, jagze bendzie
Wzglendem tego co i owszem…”

* * * * * * * * * * * * * * * * * *
Widzę tu zebraną tłumnie
Kapłanów sztuki elitę,
Co swe kudły wnoszą dumnie
Ponad rzesze pospolite.

Wy! „świetlanych duchów związek”,
Wy! „idei stróże czystej”,
Wasz to jest psi obowiązek
Kształcić język ten ojczysty!

Skończcie wasze komedyje,
Schowajcie pawie ogony,
Żyjcie – czym każdy z nas żyje,
Idźcie – – kochać… za miliony!

Dość „nastrojów” waszych, dranie!
Uczcie mówić waszych braci:
To jest wasze powołanie!
Od tego was naród płaci!

Język nasz jest skarbem świętym,
Nie igraszką obojętną;
Nie krwią, ale atramentem
Bije dzisiaj ludów tętno;

Musi naprzód iść z żywemi.
A nie tępić życia zaród,
Soków pełnię czerpać z ziemi:
Jaki język – taki naród!!!