WALTER ALTERMANN: Kilka życzliwych przestróg dla dziennikarzy – cz. III

Osobnym problemem dla dziennikarzy politycznych, chociaż lepiej powiedzieć – zajmujących się polityką, jest kontaktowanie się z młodymi politykami. Ci – przed wyborami – zachowują się jak stado wściekłych hien, wietrzących padlinę. A tą padliną są ich polityczni przeciwnicy.

Atak młodych jest w przed wyborami szczególnie widoczny. Po pierwsze – mają więcej witalności niż starsi, po drugie – nie mają żadnych zahamowań. Przy czym to drugie jest bardziej istotne. Partie potrzebują bowiem multum kandydatów na listy sejmowe. Zmusza je do obsadzania pełnej listy w każdym okręgu prawo, które pozwala zbierać fundusze na każdą z osób. I choć wiadomo, że z mniejszych partii ma szanse najwyżej jedynka, to opłaca się mieć na listach pozostałych 19-tu. I te dalsze miejsca zapełniają najczęściej młodzi, dla których jest to wspaniała okazja, żeby w ciągu kilku ustawowych minut zaistnieć, mając nadzieję na przyszłe wybory. Liczy się też, ile głosów zbiorą kandydaci z dalszych miejsc, wtedy najlepsi z nich mają silniejszą pozycję w partii.

Uważaj na młodych

Do młodych zaliczam tu młodych, będących już posłami i młodych nowicjuszy na listach. Łączy ich to, że młodzi nie mają hamulców. Powiedzą wszystko, będą krzyczeć, będą agresywni do bólu. Przy czym – nieistotne jest z jakim hasłem, przesłaniem startują. Liczy się tylko to, żeby w jak najwścieklejszy sposób powtarzać ogólne, zatwierdzone hasła swojej partii, i bez pardonu kopać po kostkach.

To przykry widok, a słuchać nie sposób. Młodzi nigdy nie nawiązują do tzw. wartości wspólnych, nigdy nie wspierają się kulturowymi cytatami, jakby niczego nie czytali, a „Krzyżaków” znają jedynie z filmu. Za to budują zdania piętrowe, w których mylą wołacz z dopełniaczem. Nie mają szacunku nawet dla dawnych opozycjonistów, dla nikogo. Ważni są tylko oni i jedynie oni sami. Są naprawdę jak hieny, które od tygodni nic nie jadły.

Co z takimi młodymi ma robić dziennikarz, jeśli przyjdą do jego audycji? Poskromić ich nie poskromi, bo nie można opanować takiego żywiołu. W takich przypadkach radziłbym przynajmniej się nie uśmiechać, bo uśmiech młodzi biorą za pochwałę pod swoim adresem. Radziłbym wypełnić swe zadanie do końca, ale bez okazywania nawet „minimalnej szczęśliwości”.

Nie spiesz się z newsami

Bywa i tak, że właściciele stacji, a zatem ich szefowie i kierownicy różnych stopni ważności, walczą o newsy, czyli najnowsze wiadomości. Szczytem marzeń jest zdobycie informacji jako jedyni i jako pierwsi podać ją odbiorcom.

W tym przypadku łatwo można wdepnąć na minę. Taka mina głównie razi dziennikarza, któremu przypadło nieszczęście odczytywać, prezentować te nowości na antenie. Bo często zdarza się, że są to wiadomości celowo podrzucone przez konkurencję, także polityczną. Chociaż… przyzwyczailiśmy się już, że stacje nie przepraszają za nic. Chyba po sądowym wyroku, a i to z ociąganiem.

Zdarza się też, że z pogoni za sensacjami stacje ujawniają informacje, które powinny pozostać tajne. Bywa, że ktoś z władz lub nie tylko władz się wygada na jakiś temat związany z obronnością, na przykład związany z inwazją Rosji na Ukrainę. A stacja natychmiast rzuca to na antenę. Bywało, że narażało to poważne interesy państwa i naszych sojuszników.

Ale też ludzie niewiele pamiętają, bo również są nastawieni jedynie na nowości. Ja, niestety, mam tę przypadłość, że pamiętam kto i kiedy palnął głupotę. Ale może dlatego że jestem już bardzo wiekowy.

Jaki z tego morał dla dziennikarzy? Nie wierz w to, że media to czwarta władza, a Ty też masz cząstkę władzy. Zachowuj się skromnie. Czwarta władza – to tylko chwyt propagandowy, taki sam jak stalinowska teza, że media są pasem transmisyjnym i dostarczają informację od władzy do obywatela a od obywatela przekazują władzy jego wątpliwości i niezadowolenie. Taka to była teoria, ale wszyscy byli niezadowoleni – władze łącznie z dziennikarzem-pasem transmisyjnym – spotykali się w Gułagach.

Uważaj na kobiety

Zasada głosi, że dobrze jest mieć w stacji dużo kobiet, bo one z racji natury „ocieplają wizerunek anteny”. No, nie wiem. Moim zdaniem kobiety dziennikarki są bardziej agresywne niż mężczyźni. Gorzej, bo domagają się szacunku jako kobiety – gdy następują spięcia i tarcia w audycjach.

I tu następuje grube nieporozumienie, bo wybierając męskie zawody kobiety nie chcą jednocześnie przyjąć wszystkich niedogodności zawodu. Chcą być nietykalne, gdy same bywają gorsze od dziennikarzy mężczyzn. Czyli, chcą być kobietami, gdy im to wygodne.

Kilkadziesiąt lat temu pewien naukowiec z USA zauważył, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat kobiety bardzo obniżyły swój głos i teraz nie sposób znaleźć pani, mówiącej sopranem. Według naukowca zadziałało tu prawo dostosowywania się do wymogów rynku pracy.

Kobiety będące politykami są także bardziej agresywne niż mężczyźni. Łatwo się zaperzają a nawet histeryzują. Bardzo często też czują się obrażone – wtedy właśnie żądają „ogólnego” szacunku dla kobiety.

Nie radziłbym panom zadzierać w pracy dziennikarskiej z koleżankami – one nigdy nie wybaczają. Nie radziłbym również mieć racji na antenach – wtedy mogą nawet zabić. Krótko mówiąc – z kobietami trzeba uważać, bo one są bardziej niż panowie biologiczne. A wiadomo, że biologia jest okrutna i bezwzględna.

 Nie myśl, że jesteś politykiem

  1. Nigdy nie startuj w żadnych wyborach. Masz piękny zawód, więc go szanuj.

Bardzo wielu dziennikarzy zajmujących się polityką uważa się za polityków. A to może być bardzo kosztowny błąd. Owszem politycy „używają” dziennikarzy, ale nie powinno to dziennikarzy zwodzić. To są dwie różne rzeczywistości. Polityk to zupełnie inny zawód.

Nigdy nie pouczaj polityków, bo to osoby pełne niepewności wewnętrznej, a Twoje najlżejsze uwagi zawsze odbiorą jako znak Twojej wyższości, przewagi nad nimi.

Tu przypomniała mi się anegdota z czasów gierkowskiego PRL. W jednym z nowych miast wojewódzkich dziennikarz napisał przemówienie dla I sekretarza i cały spięty siedział na sali, słuchając, jak jego tekst wygłasza władza. Po referacie I sekretarz wojewódzki szedł wolno wśród burzy oklasków przejściem dla zebranych na sali, zatrzymał się przy dziennikarzu i cicho zapytał: – Jak było?

– Świetnie – odpowiedział dziennikarz – ale pomylił towarzysz pociąg z tramwajem, bo ja napisałem dosłownie jak powiedział Piłsudski, że on wysiadł z tramwaju socjalizm, na przystanku niepodległość.

Sekretarz poklepał po ramieniu dziennikarza i odchodząc, łaskawie powiedział:

– Uczcie się towarzyszu, uczcie.

2. Na antenie wysłuchaj pilnie tych, których nie lubisz politycznie. Nie bądź nonszalancki.

3. Pamiętaj, że wszystkie funkcje w stacjach, redakcjach są tymczasowe.

Tu, na zakończenie jeszcze jedna anegdotka. Było to dawno temu, ale było naprawdę. Po wyborach samorządowych jeden ze startujących, przegrawszy z kretesem, skarżył się w swojej politycznej centrali, że media nie dały mu żadnego wsparcia. Skutkiem takiego donosu odbyła się krótka rozmowa Kogoś Ważnego z szefem regionalnego radia.

– Słyszeliśmy, że nie wsparliście mocno naszego kandydata… – powiedział Ktoś Ważny – i dlatego przepadł w najważniejszej debacie.

– Przecież ja mu dałem tydzień wcześniej wszystkie pytania, tylko jemu… – odpowiedział szef radia.

– Ale nie daliście mu odpowiedzi…

Skutkiem czego szef przestał być szefem.