Powiedzmy od razu i wprost – nie wszystkie nowości w sferze społecznej są godne potępienia. Bywają i takie nowe pomysły społeczne, które przynoszą bardzo dobre skutki. Ale człowiecza natura każe nam się buntować przeciw wszystkiemu co nieznane. Może z ostrożności i przykrych doświadczeń?
Nie jestem konserwatystą, więc mnie nie wszystkie przejawy, zapowiadające nowe porządki, denerwują. Żeby zrozumieć w czym rzecz, przyjrzyjmy się problemowi z przełomu XIX i XX wieku, który wtedy rozpalał – głównie mężczyzn – do białości.
Sufrażystki
Sufrażyzm pochodzi od łacińskiego suffragium – głos wyborczy. Ruch sufrażystek pojawił się w Europie pod koniec XIX wieku, na początku w Wielkiej Brytanii i USA. Najsilniejszy był tuż przed rozpoczęciem I wojny światowej. Hasłem głównym zbuntowanych kobiet była walka o równe prawa wyborcze. Sufrażystkami nazywano w szczególności członkinie założonej w roku 1903 w Wielkiej Brytanii organizacji Women’s Social and Political Union.
Większość sufrażystek odwoływała się do metod nieposłuszeństwa obywatelskiego. Organizowały więc protesty, pisały petycje, dążyły do przemian świadomościowych. Wyodrębniło się również skrzydło radykalne, zwane sufrażetkami, które stosowało ostre formy protestu i przemoc. Uciekały się one do takich działań jak przykuwanie się łańcuchami do ogrodzeń, przerywanie wystąpień przeciwników politycznych czy akty przemocy, m.in. podpalenia skrzynek pocztowych i pustych budynków lub wybijanie szyb w oknach wystawowych. Ruch sufrażystek miał także swoje intelektualne oblicze, w Anglii bardzo mocno wspierał go sam John Stuart Mill.
Jedną z bohaterek ruchu była Emily Davison, która zmarła w wyniku obrażeń głowy doznanych po wpadnięciu pod konia, należącego do króla Jerzego V, podczas gonitwy Derby w roku 1913. Po tym wydarzeniu wiele aktywistek ruchu zostało aresztowanych i następnie uwięzionych, a gdy w ramach protestu podjęły strajk głodowy, poddano je przymusowemu odżywianiu.
W obronie tego, jak jest
Tu warto zauważyć, że tak naprawdę przeciwnikami sufrażystek byli mężczyźni rządzący ówczesną Europą i USA, przekonani, że jest dobrze, jak jest. Ówcześnie każda kobieta kończąca studia była traktowana jak wynaturzenie, dziwactwo i rozwydrzenie obyczajowe. Niektórych konserwatystów kobiety z dyplomami uniwersyteckimi rozpalały wręcz do białego. I nie była to gorączka pożądań. Na dowód wystarczy przeczytać życiorys Marii Skłodowskiej-Curie.
Wynikiem tej akcji sufrażystek było wprowadzenie w Wielkiej Brytanii prawa, które zezwalało na czasowe zwolnienie więźnia ze względu na stan zdrowia – policja mogła jednak w każdej chwili doprowadzić go do więzienia dla odbycia reszty wyroku, gdy tylko uznała, że stan zdrowia czasowo zwolnionego więźnia uległ poprawie. Celem takiego prawa było przeciwdziałanie akcjom strajków głodowych prowadzonych przez sufrażystki, co zdobywało im sympatię społeczną.
Sufrażystki ponadklasowe
Z początku ruch tzw. kobiet wyzwolonych był bardzo zróżnicowany – tak pod względem środowisk, z których wywodziły się sufrażystki, jak i poglądów, które głosiły. Niemniej z czasem górę w nim wzięły tendencje lewicowe. Choćby z tego powodu, że państwa wyraźnie dzieliły sufrażystki na panie i robotnice.
W październiku 1909 roku Lady Constance Lytton, arystokratka i sufrażystka, została aresztowana i wysłana do więzienia w Newcastle. Kiedy policja odkryła, że jest córką Lorda Lyttona, byłego wicekróla Indii, po dwóch dniach nakazano jej zwolnienie.
W więzieniu Lytton prowadziła strajk głodowy w proteście przeciwko aresztowaniu i dalszemu odmawianiu kobietom prawa do głosowania. Jednak jej zdrowie bardzo się już wówczas pogorszyło, a władze obawiały się, że śmierć uczyni z niej męczennicę sufrażystek. Między innymi z tego względu postanowiono ją zwolnić. Lytton głosiła jednak, że tak naprawdę zawdzięcza wolność przynależności klasowej i statusowi społecznemu – że to dlatego potraktowano ją inaczej, a policjanci odnosili się do niej z większą uprzejmością i delikatnością niż do innych bojowniczek z ruchu.
Na kolejnej manifestacji pod więzieniem Lady Lutton pojawiła się przebrana za służącą. Została aresztowana i ponownie rozpoczęła strajk głodowy. Tym razem jednak nie tylko nie została zwolniona, ale ośmiokrotnie poddano ją karmieniu na siłę.
Karmienie na siłę było powszechną, brutalną formą tortur stosowanych przeciwko emancypantkom. Polegało na wlewaniu unieruchomionym kobietom jedzenia do gardła lub przez rurkę wprowadzoną do nosa. Istnieją dowody na to, że kobiety były także karmione doodbytniczo. Fatalny stan zdrowia Lytton był oczywisty w chwili jej aresztowania, ale ponieważ była w przebraniu służącej zakładano, że kobieta pochodzi z niższej klasy i nikogo to szczególnie nie przejęło.
Zamiarem Lytton było wyciągnięcie na światło dzienne postępowania policji wobec robotnic. Chciała pokazać, że o ile zamożnym emancypantkom oszczędzano brutalnego traktowania, policjanci nie mieli oporów przed torturowaniem biedniejszych działaczek. Jedna z nich Anne Kenney, pisała o Lytton, że jej „pasja i poświęcenie dla kobiet z klasy robotniczej były wyjątkowe”. Z takich aktów solidarności wyłania się obraz ruchu emancypacyjnego jako ponadklasowego aktywizmu, w którym członkinie elity stały ramię w ramię z kobietami z klasy robotniczej i wspólnie walczyły przeciwko zinstytucjonalizowanej mizoginii.
Jak I wojna światowa zmieniła sytuację kobiet
W sukurs walczącym kobietom przyszła, o dziwo, I wojna światowa, która spowodowała, że zaczęło brakować rąk do pracy w fabrykach. I przy maszynach musiały stanąć kobiety. Zmieniło to społeczny punkt widzenia na możliwości kobiet.
W Wielkiej Brytanii ruch na rzecz przyznania kobietom prawa do głosowania przybierał stopniowo na sile w ciągu całej wojny i w roku 1918 brytyjski parlament przyznał prawo głosu kobietom w wieku od 30 lat, które prowadziły gospodarstwo domowe, żonom mężczyzn, którzy prowadzili gospodarstwo, właścicielkom dóbr, które przynosiły roczny dochód w wysokości co najmniej 5 funtów, absolwentkom brytyjskich wyższych uczelni. W Stanach Zjednoczonych prawo głosu zagwarantowała kobietom 19 poprawka do Konstytucji wprowadzona w roku 1920. W Wielkiej Brytanii prawa kobiet do głosu zostały zrównane z prawami mężczyzn w roku 1928.
Należy przy tym pamiętać, że status polityczny kobiet w Wielkiej Brytanii już przed 1918 rokiem stopniowo się podnosił. W latach 70. i 80. XIX wieku zostały dopuszczone do studiów na głównych uniwersytetach w kraju. W tym samym czasie zagwarantowano im również prawo do gospodarowania własnymi zarobkami po zawarciu małżeństwa i do posiadania konta bankowego.
Sufrażystki w Polsce
Sytuacja polskich sufrażystek była specyficzna, ponieważ Polacy nie mieli swojego państwa. Brytyjskie czy amerykańskie sufrażystki wywierały presję na rząd, domagając się równych praw. Polskie działaczki były rozproszone w trzech zaborach, a w każdym z nich panowało inne ustawodawstwo, mniejsza lub większa swoboda polityczna i różne strategie walki, ale też współpracy z zaborcą.
Dostęp do edukacji – był na szczycie listy postulatów wysuwanych przez polskie emancypantki. Wykształcenie dawało kobietom zawód, niezależność finansową, szansę na rozwijanie talentów i pasji. Natomiast możliwość głosowania i kandydowania w wyborach dawało realny wpływ na prawo i politykę, a dzięki temu współtworzenie państwa.
W końcu, w Polsce stało się tak, że prawa wyborcze uzyskały kobiety 28 listopada 1918 roku, gdy Józef Piłsudski podpisał Dekret Naczelnika Państwa o ordynacji wyborczej. Wielki wpływ na jego decyzję miały kobiety z politycznego otoczenia Naczelnika, te które brały udział w działalności konspiracyjnej PPS, Organizacji Bojowej, Polskiej Organizacji Wojskowej i Legionach.
Wnioski i przestrogi
Jeżeli przypominam dziś historię sufrażystek, to jako naukę i przestrogę dla nas współczesnych. Społeczeństwa są z natury konserwatywne, nie licząc małych grupek „rewolucjonistów z urodzenia”. Ów przemożny konserwatyzm prowadzi jednak do odrzucania a priori, jeszcze przed dogłębnym zrozumieniem nowych idei, każdej nowej myśli. Bo tak jest spokojniej i bezpiecznej.
Jednakże rozwój społeczny, tak jak techniczny, następuje właśnie dzięki rewolucjonistom i nowatorom. Pierwsza kolej przyjmowana była jako wynalazek szatana. Podobnie jak światło elektryczne, nie wspominając już o pierwszych balonach czy aeroplanach. Wszystko to wydawało się ludzkim masom przeciwne naturze i miało prowadzić do końca ludzkiego gatunku. Przeciwnicy zmian zawsze też powoływali się na Boga.
Dziś również ostro gotuje się w społecznym kotle, pojawiają się nowe pomysły na urządzenie świętych jeszcze instytucji. I jakbym słyszał z przeszłości potężne chóry konserwatystów, którzy wtedy w kształceniu kobiet, w ich prawach wyborczych widzieli jedynie upadek moralności, rozwydrzenie i rozpasanie seksualne.
Dlatego zalecałbym więcej spokoju, panowie. I więcej rozwagi. Trzeba nauczyć się rozdzielać ziarno od plew, bo w każdym nowym ruchu są dobre i złe pomysly.