WALTER ALTERMANN: Wielbiciele broni, obrońcy zwierząt i powietrza, czyli wojenne przypadki

Obraz przypisywany El Greco ukazujący najsłynnejszego, ale rozsądnego ekologa: "Święty Franciszek otrzymujący stygmaty"; 1580 r.; Meadows Museum

Niedawno pisałem o tym, że bardzo wielu handlarzy bronią naciska rząd do zmiany prawa na ich korzyść, poprzez wmawianie opinii publicznej, że w Polsce dostęp do broni powinien być łatwy i powszechny. I jednoznacznie sugerują ci „zbrojmistrze narodu”, że razie wojny będziemy mieli gotowych i w pełni przygotowanych, bo obytych ze strzelaniem, obywateli-żołnierzy. Pisałem nawet, że wojsko to nie gromada entuzjastów strzelaniny. I nadal tak uważam. Tym bardziej, że 24 maja 2022 roku w teksańskiej szkole podstawowej w Uvalde szaleniec zabił 19 dzieci i dwoje nauczycieli. To jest kolejny taki przypadek w USA.

Mordercą jest 18-latek Salvador Ramos. Miał on, kilka minut przed rozpoczęciem ataku, wysyłać SMS-y do dziewczyny mieszkającej we Frankfurcie. W tych wiadomościach miał skarżyć się, że jego babcia „…rozmawia przez telefon z AT&T (operator teleinformatyczny w USA – red.) w sprawie mojego telefonu. To denerwujące” – pisał Ramos. Pierwszy jego post brzmiał: „Zamierzam zastrzelić moją babcię”. Potem pisał: „Zastrzeliłem moją babcię”. Trzeci post, zamieszczony 30 minut przed napaścią: „Zamierzam strzelać w szkole podstawowej”. 66-letnia Celii Gonzalez postrzelona przez wnuka w głowę przeżyła i zdążyła zadzwonić na policję. Jest w szpitalu. Matka Ramosa, Adriana Reyes, wyraziła zaskoczenie masakrą. „Mój syn nie był osobą agresywną. Jestem zaskoczona tym, co zrobił” –   mówiła dziennikarzom, dodając, że się modli za ofiary.

Po tym przypadku nawet prezydent Biden powiedział, że pora wreszcie zaostrzyć przepisy o dostępie do broni. Przywołuję zdanie prezydenta USA, bo tam lobby produkujące broń ma ogromną siłą polityczną. I mimo to prezydent Biden odważył się powiedzieć prawdę, Choć może mu ta prawda zaszkodzić przy wyborach. Tymczasem u nas reklama „strzelectwa” trwa w najlepsze.

Wszystkim Paniom i Panom Posłom, Senatorom, którzy będą kiedyś zastanawiali się nad podniesieniem ręki za złagodzeniem polskiego prawa o dostępie do broni, dedykuję poniższy dwuwiersz Jana Kochanowskiego, pochodzący z „Pieśni o spustoszeniu Podola przez Tatarów”. Zaznaczając od razu, że Kochanowski nie był lewakiem, oraz że bardzo kochał swą ojczyznę, czego dał dowody w życiu oraz w literaturze. Może warto słuchać wielkich Polaków?

Nową przypowieść Polak sobie kupi,

że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

 

Wojna a słabe umysły

Wojna na Ukrainie bardzo też oddziałuje na słabsze umysły. Oto nasi obrońcy zwierząt ogłosili, że wojna musi się skończyć, bo przez nią ginie i cierpi wiele zwierząt. Sprawa jest oczywista, ale skoro są tacy, co piszą takie durnoty, muszą być i tacy, którzy dadzą im odpór. Biorę to na siebie.

Szanowni Obrońcy Przyrody i Zwierząt,

człowiek jest koroną świata i stoi na szczycie wszelkiego stworzenia. Zatem, ochrona życia człowieka jest również ochroną świata żyjącego. Nie można na jednej szali kłaść życia człowieka a na drugiej psa, kota czy chomika, oczekując, że waga nie drgnie. Oczywiście jest mi niezmiernie przykro, gdy myślę o losie porzuconych na Ukrainie stworzeń domowych. Bardzo się też wzruszyłem, gdy zobaczyłem w telewizji starszą kobietę, która szła do polskiej granicy niosąc na rękach dużego psa. Jej zachowanie świadczy najbardziej o człowieczeństwie. Uważam, że ten krótki film mówi więcej o dobrych ludziach, niż setki politycznych wystąpień w obronie Ukrainy. Tak jest, cierpienie zwierząt bardzo boli normalnych ludzi.

            Natomiast Państwa wystąpienie świadczy jedynie o tym, że spośród wszystkich cierpiących istot na Ukrainie wybieracie zwierzęta. Wasze działania, wasze ruchy i programy są w istocie nową religią. To piękne, że stajecie w obronie przyrody, ale mój strach budzi to, że bierzecie w obronę tylko przyrodę. Podejrzewam, że Wy po prostu nie lubicie ludzi. Po części macie nawet rację, bo ludzie – nie zwierzęta – mordują, kradną, malwersują, kłamią, wywołują wojny, trują glebę, wody i powietrze. Ludzie też – nie zwierzęta – donoszą, zdradzają przyjaciół i w ogóle skłonni są do największych okropieństw. Tacy są ludzie, wszak my wszyscy to: KAINOWE PLEMIĘ.

            Chciałem napisać, że ludzie to świnie, ale w tym przypadku byłby to zoologizm – a świnie przecież są w porządku.

            Co do mnie – lubię ludzi jako gatunek boskiego stworzenia. Choć znam wielu osobników, których serdecznie nie cierpię. Mam nawet poważny problem, bo modląc się powtarzam przecież: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. I chyba nie jestem dobrym chrześcijaninem, bo ciągle jakoś odkładam na czas przyszły nieokreślony odpuszczenie tym, których nie lubię i mam ku temu powody.

            Szanowni Obrońcy Ziemi – kochajcie choć w połowie ludzi, tak jak kochacie zwierzęta.

 

Czyste powietrze jako wojenny terror zielonych

Zupełnie inaczej niż z obrońcami zwierząt, jest z obrońcami czystego powietrza. Na nich wojna nie wpłynęła w ogóle i całkiem jej nie zauważają. Nadal walczą o świeży luft i brak smogu.

Oto interesujący fakt z pola walki o czyste powietrze. Oto 18 maja odbyło się pierwsze posiedzenie sądu w sprawie wytoczonej przez Greenpeace przeciwko największemu emitentowi CO2 w Polsce spółce PGE GiEK, przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Rozprawa została odroczona. Data kolejnego posiedzenia zostanie wyznaczona w zależności od decyzji PGE GiEK w sprawie opracowania strategii dekarbonizacji spółki.

            My oczywiście będziemy kontynuować nasze działania na rzecz ochrony klimatu – powiedział Piotr Wójcik, analityk rynków energetycznych w Greenpeace. – Za nami pierwsze posiedzenie. Potwierdziło się, że PGE GiEK nie ma strategii dekarbonizacji, więc sąd zobowiązał koncern, by do 10 sierpnia podjął decyzję, czy taką strategię opracuje. Liczymy na to, że koncern się tego podejmie i że będzie ona zakładać konkretny i ambitny harmonogram redukcji emisji. Oczywiście równolegle w Polsce musi zostać odblokowany rozwój odnawialnych źródeł energii i podnoszenia efektywności energetycznej, ale to już zadanie dla rządu.

Ja pana Wójcika rozumiem, ale czy naprawdę w sytuacji wojennej, w sytuacji słusznie zastosowanego embarga na surowce energetyczne z Rosji, co spowodowało ogromny wzrost cen energii w Europie i Polsce, czy teraz właśnie jest czas na podnoszenie tego problemu? A nie martwią Greenpeace zniszczenia środowiska na Ukrainie, dokonywane właśnie przez Rosję? A zatrucie środowiska przez rakiety, wybuchy klasycznej broni, niszczenie życiodajnej ukraińskiej ziemi? A ludzie, ginący od bomb – też Pana nie martwią?

Obrońcy czystego powietrza to poważna sekta. Teoretycznie mają rację, bo – globalne ocieplenie, zatrucie środowiska groźne dla ludzi, przyszłość naszego gatunku w ogóle… Niby racja jest po ich stronie, ale podejrzewam, że oni gotowi są bronić Czystej Ziemi do ostatniego człowieka.

Pierwszy kłopot z obrońcami czystego powietrza to fakt, że w parlamentach bogatych krajów – takich jak Niemcy i Francja – są znaczącą siłą polityczną i trzeba się z nimi liczyć. Są także poważną siłą w Parlamencie Europejskim. I jako ta licząca się siła forsują swoje pomysły dla całej Unii Europejskiej. Przy tym – nie zauważają, że dochód narodowy Francji czy Niemiec jest nieporównywalnie większy niż Bułgarii, Rumunii, Polski. I nie chodzi tylko o dochód – chodzi też o zasoby materialne i finansowe poszczególnych państw. A według Zielonych terminarz na odejście od węgla, pochodnych ropy naftowej czy nawet energii jądrowej, jest taki sam dla wszystkich. A to – proporcjonalnie do zamożności różnych krajów wchodzących w skład UE – może być niemożliwe do realizacji. Lub – po prostu – wykończy kraje biedniejsze.

Co prawda 27 maja br. wicepremier Jacek Sasin ogłosił, że niedługo zarobki Polaka dorównają zarobkom Niemca. Co prawda nie podał daty, ale tak ważne słowa padły. Ekonomiści – różnej politycznej maści – twierdzą, że najwcześniej może się tak stać za 25 lub 30 lat. Pod tym jednak warunkiem, że gospodarka Niemiec stanie w miejscu, a nasza będzie się rozwijać. Jeżeli jednak zauważymy, że nasza gospodarka jest silnie uzależniona od gospodarki niemieckiej, to nie wiem na jaki cud pomiędzy Odrą a Bugiem, Bałtykiem a Tatrami liczy wicepremier.

Póki co Polska ma najważniejszy problem od czasu transformacji ustrojowej. Rzecz w tym, że znaleźliśmy się w towarzystwie bogatych państw, które stać na dużo więcej niż nas. To zupełnie jakby biedny nauczyciel znalazł się towarzystwie bogatych dyrektorów koncernów i banków, którzy kilka razy w roku obdarzają się drogimi prezentami, i od nauczyciela oczekują równie drogich dowodów przyjaźni. A jego, tego nauczyciela, po prostu nie stać.

Być może obrońcy powietrza nie znają starego przysłowia, które poucza: „Zanim gruby schudnie, chudy umrze”.