HUBERT BEKRYCHT: A jeśli TVN nie tylko kłamie?

„Prawda” z 16 marca 1917 r. "informuje" o "deklaracji niepodległości" Polski Zdj.: Wkipedia

Pytanie jak najbardziej zasadne w kraju, w którym opozycja protestuje przeciwko sytuacji, kiedy przegrywając wybory nie może rządzić. W Polsce samorządy PO administrują podsycając nienawiść do legalnych władz krajowych a eurodeputowani opozycji uprzejmie donoszą na swój kraj do wszystkich instytucji Unii Europejskiej szkodząc wszystkim Polakom, nawet wyborcom PO, PSL i postkomunistów. Dopełnieniem jest telewizja TVN, która chce, w ramach „zabezpieczeń” procesowych, zabronić cytowania polityków mówiących, że TVN kłamie. Zabronić na rok. Oznacza to cenzurę prewencyjną. To nic, że to wbrew Konstytucji RP opozycja i jej media rozstrzygają, co jest a co nie jest zgodne z polską ustawą zasadniczą. Sytuacja przypomina zmagania łyżwiarza figurowego (media publiczne i konserwatywne), który w Igrzyskach Olimpijskich został zgłoszony jako hokeista (TVN, GW, Onet oraz inne media wspierające opozycję w walce z rządem).

Podczas posiedzenia sejmowej komisji kultury i środków przekazu z udziałem przedstawicieli Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz dziennikarzy doszło do czołowego zderzenia medialnej ciężarówki TVN i innych mediów komercyjnych zwalczających rząd z przestrzegającymi przepisów kierowcami mediów publicznych a także konserwatywnych.

Nic to…

To nic, że m.in. dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich dr Jolanta Hajdasz, redaktor naczelny Gazety Polskiej Tomasz Sakiewicz, szef portalu TVP Info Samuel Pereira i wreszcie sam przewodniczący KRRiT Macieja Świrski tłumaczyli cierpliwie, że TVN chce po prostu kneblować usta mediom, które krytykują tę manipulującą prawdą stację wymachując amerykańskim paszportem właścicieli. To nic, że TVN ma zamiar „zabezpieczać” swoje procesowe dobra na rok usiłując uzyskać sądowy zakaz cytatów krytykujących stację. To nic, że cenzura prewencyjna jest w Polsce zakazana…

Groch z kapustą i wybory

To  nic, że włączając kolejny manipulacyjny bęben i mieszając sprawę ukarania TVN za reportaż „Siła kłamstwa” maszyneria opozycyjnych mediów próbowała zakrzyczeć opinie o promoskiewskiej wymowie filmu. To nic…

Ważny w tym wszystkim jest kontekst. Zbliżające się wybory znowu skutecznie wyeliminowały otwartą dyskusję o kodeksie prasowym, o dziennikarstwie, o skandalicznym artykule prawa, przy pomocy którego można wyeliminować każdego dziennikarza. Do całego arsenału środków wyłączających możliwość krytykowania polityków opozycji, jej czołowy propagandowy organ, czyli TVN, stara się włączyć cwany sposób na „zabezpieczenie dóbr”, który jest skuteczniejszy niż zabicie dziennikarza i wysadzenie w powietrze nieprzyjaznej redakcji – przypomnieć należy, że takich właśnie sposobów imały się – całkiem niedawno – na przykład niemieckie lub pochodzące z Bliskiego Wschodu komunistyczne, lewackie i anarchistyczne organizacje terrorystyczne. Skuteczności prawa nad przemocą chyba nie trzeba udowadniać.

Prawda i g…. prawda

Jeśli ktoś nie sięgnie do wiarygodnych źródeł a postawi na komiksowy przekaz mediów antyrządowych może dowiedzieć się, tak jak z Gazety Wyborczej, że: „Sakiewicz długo opowiadał o sobie, mówił, że ‘niejeden dureń się do naszego zawodu dostał’, że ‘ma prawo powiedzieć, że manipulacja jest manipulacją’, oraz że stacja TVN ‘nosi piętno komunizmu, kremlowskie’” – do tej pory w relacji GW wszystko się zgadza.

A dalej ci, którym nie jest wszystko jedno piszą: „Krzysztof Mieszkowski (KO) skomentował słowa Sakiewicza jako ‘wylewanie krokodylich łez przez reżimowego dziennikarza’. Gdy Mieszkowski poradził jemu i jego kolegom, by mieli odwagę zmierzyć się z rzeczywistością, by nie beczeli jak takie beksy, cholera jasna bądźcie damami, Sakiewicz wykrzyknął: ‘Czy ten cham może przestać nas obrażać?!’ – I nawet zaproponował mu bójkę przed Sejmem. – Jak chce się sprawdzić, kto jest mężczyzną, to proszę przed Sejm – krzyczał” –  napisano w GW.

Nie warto…

No cóż, taka interpretacja, bo przecież nie informacja, nie jest w mediach antyrządowych związanych z opozycją – m.in. w GW i TVN – niczym nowym. Na dowód wystarczy przytoczyć tytuł artykułu w GW: „Dziennikarz prorządowych mediów nazwał posła KO ‘chamem’. I chciał się bić z nim przed Sejmem”. Równie dobrze moglibyśmy w portalu sdp.pl dać taki tytuł: „Poseł Mieszkowski (KO) obraził szefa Gazety Polskiej i uciekł”. Bo przecież pan Mieszkowski nie uciekł?

Rozumiem Tomasza Sakiewicza. Honor jest sprawą najważniejszą i należy się o to nawet bić, ale w przypadku niektórych posłów… nie warto.

W tym przypadku opisu obrad komisji sejmowej prawda w antyrządowych, opozycyjnych mediach ma tyle wspólnego z prawdą, co dziennik o tej samej nazwie redagowany niegdyś na Kremlu.

Pozostaje tylko początkowe pytanie: A jeśli TVN nie tylko kłamie?