Hubert Bekrycht: W pseudodziennikarskim błocie, czyli Rubcow wiecznie żywy

Collage: El Pais, 20 minutos, materiały org. dziennikarskich w Hiszpanii/ red/ hrob/ ee/ r

Latem br. cały świat obserwował wymianę podejrzewanych o szpiegostwo ludzi z kręgów kulturowych Zachodu i Wschodu. Wymianę dokonały między sobą USA i Rosja. Wśród ludzi ważnych dla Putina był Pablo Gonzales alias Pawel  Rubcow – pułkownik rosyjskich służb specjalnych, szpieg udający dziennikarza, który w Polsce inwigilował m.in. środowisko medialne. Miał nawet dziewczynę, dziennikarkę m.in. stacji Euronews.  I coraz głośniej słychać, że to nie było małe grono osób.

Są takie sprawy, które tradycyjnie trzeba dokończyć w starym roku. Postaram się, chociaż nie jest to łatwe. Zmowa milczenia? Gorzej, mafijna solidarność i to niestety w naszym środowisku. Udającemu dziennikarza szpiegowi Gonzalesowi – Rubcowowi, jeszcze w pierwszej połowie 2024 r. otwarcie sprzyjały międzynarodowe – liberalne i lewackie środowiska medialne, międzynarodowe, też głównie politycznie poprawne, organizacje dziennikarskie i… spore grono pracujących w Polsce dziennikarzy.

Więzień sumienia, szpiegowskiego

Wspierali też Rubcowa, do czasu powitania przez Putina na moskiewskim lotnisku, nawet politycy liberalni bajdurząc o prawie do obrony i to w momencie, w którym każde dziecko wie, że pan udający Hiszpana i mający dwa paszporty w tym Federacji Rosyjskiej, mógł być, a był, kremlowskim kretem w Polsce i na Ukrainie. Chociaż nie tylko.

Rubcow siedział w polskim areszcie jako „więzień sumienia” – tak przynajmniej określały go niektóre narodowe stowarzyszenia (m.in. hiszpańskie) zrzeszone w Europejskiej Federacji Dziennikarzy (EFJ). Te obrażające wszystkich bzdury o „więźniu sumienia” powtarzali też polscy dziennikarze. Rubcow siedział w areszcie od zatrzymania go na ukraińskiej granicy w czwartym dniu inwazji Moskwy na Kijów. Zresztą wcześniej był wydalony z Ukrainy. Po tym jak Gonzalesa w sierpniu br. witał w Moskwie Putin z Internetu nie zniknęły protesty przeciwko „przetrzymywaniu wbrew prawom człowieka Rubcowa w polskim areszcie” autorstwa lewicowych krajowych i międzynarodowych organizacji dziennikarskich, a nawet autorstwa liberalnych i lewackich polityków oraz kilku organizacji obrony praw człowieka. I szpiega.

Znikające punkty  i pytanie b. premiera

Zniknęły natomiast z globalnej sieci materiały z rozmaitych towarzyskich imprez dziennikarskich, podczas których był obecny Rubcow, bo jeszcze niedawno, kilkanaście osób przyznawało, że widywały szpiega w różnych miejscach rozrywkowej Warszawy. Z dziennikarzami. I nie tylko.

I skończyłbym na tym, bo wiatru w polu ani w sowieckich stepach, tajgach i tundrach nie pogonię, ale…

Pracownica państwowej telewizji, znowu, Pani Justyna Dobrosz-Oracz – obecnie TVP w likwidacji – słynąca z niebywale konsekwentnych prorządowych zachowań, była uprzejma zapytać b. premiera Mateusza Morawieckiego z PiS o to, czy prokuratura przesłuchała go już na okoliczność kampanii „Stop Russia Now”? Chodziło o kampanię, w którą zaangażował się ponad dwa lata temu polski rząd, a która to akcja miała uświadomić Europie bestialstwo Kremla i przypominać o zbrodniach wojsk Putina na Ukrainie. Dlaczego Dobrosz-Oracz teraz pytała o to byłego szefa rządu? Nie wiem, ale nie potrafię osiągnąć takiego poziomu dziennikarstwa jak pani Justyna, zatem zostaję ze swoją niewiedzą. Zainteresowała mnie jednak odpowiedź Morawieckiego.

„A co pani powie o swoich kontaktach z panem Rubcowem” – zapytał były premier/ Pracownica TVP w likwidacji zaczęła grozić Morawieckiemu pozwem. „No, będzie miał pan proces, bo nie miałam żadnych kontaktów, panie premierze, proszę nie trzaskać drzwiami, bo to jest poniżej krytyki”. Tak, trzaskanie drzwiami kulturalne nie jest, ale premier Morawiecki nie miał okazji trzasnąć, bo natychmiast we framudze pojawiła się pani Justyna. Ona szybka jest i w słowach i w kocich ruchach, którymi zaskakuje swoich rozmówców, głównie z prawicy, pędząc za nimi korytarzami sejmowymi jak ekspres „Leśmian” przez Żyrardów.

Straszenie polityków opozycji?

Czy pani Justyna wytoczyła proces o zniesławienie byłemu premierowi dwóch konserwatywnych rządów? Nie słyszałem, ale to nie znaczy, że nie wytoczyła. Zresztą, może szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar uruchomił specjalny dyskretny tryb takich pozwów, szczególnie dla skrzywdzonych przez prawicę dziennikarzy. Dziennikarzy i „dziennikarzy”. A coraz ich więcej, bo niektórzy, nawet na wysokich stanowiskach w mediach publicznych w latach 2016 – 2024, czyli za PiS, najpierw pracowali kilka lat w tych samych mediach, a tuż przed objęciem rządów przez PO i jej akolitów stawali się wrogami prawicy.

Powróćmy jednak do zasadniczego wątku ruskiego szpiega, pułkownika Rubcowa. Czyli Gonzalesa udającego hiszpańskiego dziennikarza i mającego w Polsce kontakty z dziennikarzami. Czy premier Morawiecki pozwoliłby sobie na pomawianie przedstawicielki mediów albo błąd wobec niej, gdyby czegoś ważnego nie wiedział na temat kontaktów Dobrosz-Oracz? W końcu to on był premierem kiedy służby aresztowały Rubcowa za szpiegostwo.

Murem za murem

Cały ten dialog emitowała TVP w likwidacji jak zdartą płytę. Tak jakby bezprawnie przejęta przez obecny rząd telewizja publiczna w likwidacji chciała, aby jej malejące grono odbiorców usłyszało, że będzie proces byłego premiera z pracownicą TVP. Ale może jestem przewrażliwiony.

Nielegalnie przed rokiem wybrane władze TVP w likwidacji demonstracyjnie we wszystkich mediach społecznościowych ogłosiły, ze są „Murem za Justyną”. Nawet sam pan nielegalny dyrektor generalny TVP w likwidacji Tomasz Sygut na swoim profilu na X, jako „Tomek Sygut” umieścił grafikę z  Dobrosz-Oracz stojącą pod ścianą i banerem „Murem za Justyną”.

Nielegalny generalny dyrektor TV w likwidacji napisał „Telewizja Polska jednoznacznie stoi za dziennikarzami odkrywającymi prawdę”. W pierwszym odruchu pomyślałem, że Sakiewicz, Rachoń, bracie Karnowscy, Skowroński, Krysztopa czmychają teraz znacznie dalej niż na Węgry nie chcąc być bronieni przez Syguta. Człowieka, który w TVP pełnił chyba więcej funkcji niż partii zaliczył Korwin-Mikke. Syguta, który trochę kiedyś podpadł asystentowi i ministrowi Tuska, ale potem „odszczekał” – jak to dziennikarz gończy – i od tej pory jest za pan brat z władzą liberalno-lewicowo-lewacką.

Kto widział partnerkę szpiega?

Zaraz, zaraz, czy to już nie Sygut pełnił funkcję jednego z władców TVP, kiedy rok temu pacyfikowano jej budynki a w jednej z reżyserek stała sobie skromnie pod ścianą, ale oko kamery ją wychwyciło, uważaną za dziewczynę Rubcowa panią Magdalenę Ch? No bo stała – widzieli wszyscy i wszyscy wiedzieli, że z ludźmi służb rządu Tuska, w niedostępnym dla wszystkich pomieszczeniu pani będąca partnerką ruskiego szpiega udającego hiszpańskiego dziennikarza.

Kto jej tam pozwolił wejść? Chyba ktoś mogący decydować… Czy partnerka Gonzalesa też udawała dziennikarkę? Jakich stacji?  Euronews, TVP, TVN a może innych? Nie, nie, po trzykroć nie –  ona była dziennikarką utrzymującą w Warszawie i innych stolicach Europy rozległe środowiskowe kontakty do pierwszych dni sierpnia, kiedy Rubcowa na moskiewskim lotnisku powitał Putin.

Potem kobieta rozpłynęła się. Zlikwidowała konto na profilach społecznościowych, nie odbierała telefonów, prokuratura milczy, czy toczy się przeciwko niej jakieś postępowanie w związku ze znajomością z towarzyszem pułkownikiem GRU. Słowem była, nie ma. I nawet martwiłbym się o człowieka, ale ktoś mnie niedawno przekonał, że wróci. Gdzieś się ta pani w końcu pojawi, jak nie u nas, to w innym kraju. I to jako dziennikarka…

Częściowe przejaśnienia

Teraz po roku od bezprawnego napadu rządu Tuska na polskie media i blisko pięć miesięcy od powrotu Rubcowa do Rosji, wiele spraw się wyjaśnia. A to ktoś z wysoko postawionych urzędników w TVP współpracował z uzurpatorami. A to ktoś inny pomógł dziwnemu prawnikowi i wspomnianemu, nielegalnie wybranemu dyrektorowi Sygutowi wjechać na podziemny parking TVP przy ul. Woronicza w Warszawie i stamtąd w tajemnicy wjechać na dziesiąte, tzw. prezesowskie piętro, aby z urzędującym prezesem podpisać protokół przejęcia telewizji państwowej wartej setki miliardów złotych.

Ktoś teraz dopiero, chociaż od kilku miesięcy głośno o tym w sieci i mediach, przypomniał sobie, że widział Magdalenę Ch. w reżyserce  TVP podczas medialnego zamachu stanu. Ktoś połączył kropki i zaczął szperać w Internecie. Niewiele jest już zdjęć Rubcowa w Polsce, niewiele fotek jego partnerki i tej partnerki koleżanek i kolegów ze środowiska dziennikarskiego. Ale coś tam zostało. Internet jednak nie płonie. A i pojawiły się ciekawe memy, które wzburzyły niektórych dziennikarzy posądzanych o znajomość z Rubcowem.

Pytania bez odpowiedzi. Na razie

Były premier i były zwierzchnik polskich sił specjalnych pytał jednak w obecności kamer jedną z „dziennikarek” TVP o jej kontakty z ruskim szpiegiem Rubcowem. I wtedy wszystkie siły nielegalnie przejętych mediów publicznych stanęły „Murem za Justyną”. Pewność czy desperacja? Wyrachowanie czy złośliwość? Nie znam odpowiedzi na te pytania. I właśnie dlatego je stawiam.

Co dalej z Rubcowem? Pewnie już go szykują do następnej misji. Może tym razem pan pułkownik zostanie kobietą, dziennikarką i pojedzie do Korei Południowej a tam poda się za azylantkę z północy półwyspu. Nie mam siły się nad tym zastanawiać. Dziennikarze liberalni i lewaccy w Polsce są wystarczająco ciekawym środowiskiem, aby przyciągnąć nie tylko szpiegów, ale i cyrkowców, chińskich producentów wiecznych piór i drwali ze Skandynawii…

***

Wszystkim wypatrującym pierwszej gwiazdki życzę szybkiego wyjaśnienia polskich afer medialnych i w mediach, a ci, którzy chcą prawdy o Rubcowie niech cierpliwie poczekają…

Dobrych Świąt Narodzenia Pańskiego i wspaniałego Nowego Roku, powrotu wolności słowa i kresu cenzury w Polsce a nade wszystko końca niebezpiecznych rządów prowadzących nasz kraj na skraj przepaści!

 

Hubert Bekrycht

Redaktor naczelny portalu SDP,

sekretarz generalny SDP