O artyście starej szkoły aktorskiej pisze WALTER ALTERMANN: Ignacy Gogolewski 17.06.1931 r. – 15.05.2022 r.

Ignacy Gogolewski (1931 - 2022) Fot.: Wikipedia

Tego samego dnia, 15 maja 2022 roku, odeszło dwóch wybitnych polskich aktorów – Ignacy Gogolewski i Jerzy Trela. W chwili śmierci Ignacy Gogolewski miał 90 lat, Jerzy Trela 80. Obu tych wielkich aktorów dzieliło ledwie dziesięć lat, ale w sztuce teatralnej dzieliło ich wiele. W tym i następnym felietonie przypomnę dokonania i wspaniały dorobek obu artystów. Gogolewski był wybitnym aktorem swoich czasów, był tych czasów najdoskonalszym aktorem. Z kolei Trela żył i grał w innym już czasie, i był w „swoim teatrze” równie znaczącą postacią. Niby dzieliło ich jedynie 10 lat życia, ale naprawdę tworzyli w dwóch, jakże różnych epokach. Opowiem o tych dwóch różnych stylach i kształtach teatru.

Ignacy Gogolewski był wybitnym aktorem teatralnym i filmowym. Był także reżyserem, scenarzystą oraz wieloletnim dyrektorem kilku teatrów. W 1953 ukończył wydział aktorski warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Był jednym z ostatnich mistrzów starej szkoły aktorskiej.

Najważniejsze są początki

Dla studenta szkoły teatralnej jest szczęściem, gdy jego nauczycielami zawodu są wybitni aktorzy. Sztuka aktorska jest przecież również rzemiosłem, a praktykować trzeba u najlepszych majstrów. Wykładowcami Gogolewskiego byli: Jan Kreczmar, Maria Dulęba, Zofia Małynicz, Jan Świderski, Marian Wyrzykowski i Janina Romanówna. Od nich uczył się dbałości o czystość słowa, umiejętności operowania głosem, szacunku do rytmu prozy i wiersza.

Oglądanie Gogolewskiego na scenie było nie tylko przyjemnością, bo było także zadziwieniem. Potrafił, jak mało kto, wydobyć z postaci myśli i tony zaskakujące. I zawsze znajdował w swych postaciach cechy subtelne i delikatne. Jego bohaterowie byli – tak jak on – postaciami głęboko uduchowionymi, poruszającymi się w sferach uczuć i relacji między ludźmi na wysokim poziomie wrażliwości. Tak grał również w komediach.

Ignacy Gogolewski – był obdarzony bardzo dobrymi warunkami, był mężczyzną przystojnym, głos miał jasny, czysty i mocny. Miał zatem wszystkie predyspozycje, by grać w wielkim repertuarze klasycznym. Pracując nad sobą i rozwijając się, został jednym z ostatnich wielkich kontynuatorów starej szkoły aktorskiej.

Gustaw – pasowanie na artystę

Debiutował rolą Sekretarza w Lalce Bolesława Prusa, w reż. Bronisława Dąbrowskiego, w Teatrze Polskim w Warszawie, 1 stycznia 1954.

Prawdziwe uznanie krytyki i środowiska teatralnego przyniosła Gogolewskiemu rola Gustawa w Dziadach Mickiewicza w reżyserii Aleksandra Bardiniego w roku 1955. Było to pierwsze po wojnie wystawienie tego dramatu. Krytycy pisali, że „błysnął wybitnym talentem i opanowaniem warsztatu”, „oczarował publiczność swoją osobowością i pięknie podanym wierszem”. Młodego aktora uznano za kontynuatora tradycji teatru romantycznego.

Dziady Adama Mickiewicza uważane są za największy polski dramat, obok Wesela Wyspiańskiego. Uważa się też, że w rolach Gustawa i Konrada – choć niekiedy te role są łączone, i grane przez tego samego aktora – obsadza się aktorów młodych, ale rokujących największe nadzieje. Jeżeli aktor sprosta tej arcytrudnej roli, zdobywa niepisany tytuł szlachecki w polskim teatrze. Niektórzy z Gustawów – Konradów, zostają książętami teatru. Tak też stało się Gogolewskim.

Sam Gogolewski o początkach swojej kariery mówił: …zaangażowany po studiach do Teatru Polskiego zetknąłem się z całą plejadą ludzi wybitnych i takich, których nazwiska może niczego by dziś nie mówiły. Wszyscy oni razem stanowili akademię umiejętności zawodowych praw i reguł najczęściej niepisanych, lecz bez tych reguł dzisiejszy teatr nie ruszyłby z miejsca… („Teatr” 5/1974).

 

Teatr klasyczny

 

Jaki był polski teatr lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych? Przede wszystkim był w trudnej sytuacji, bo do roku 1955 panującą doktryną był socrealizm – tak w treści sztuk, jak i w zasadach ich realizacji na scenie.

Niemniej były sposoby, na obejście tego nieszczęścia. Głównym chwytem na doktrynerów była klasyka. Przekonano władze, że bez klasycznego repertuaru nie ma co grać. Tym bardziej, że „nowych sztuk” było mało, a publiczność nie chciała ich oglądać. To, dlatego grano Fredrę, Słowackiego, w końcu Mickiewicza. Grano też klasykę francuska i rosyjską.

Tu trzeba powiedzieć jeszcze i to, że teatr polski zawsze był teatrem tekstu, literatury. W Europie, od połowy XIX wieku teatr zaczął się zmieniać. Pojawiły się widowiska iluzjonistyczne, pojawiły się wielkie inscenizacje. Stało się tak za sprawą pojawienia się w teatrach światła elektrycznego, bo dawało ono możliwości budowania przestrzeni w głąb sceny – patrząc od widza.

W Polsce natomiast, pozostającej pod zaborami, nie było takich możliwości – poza Lwowem i Krakowem. Tak naprawdę trzy polskie rozbiorowe dzielnice były biedne a zaborcy niechętnie patrzyli na polskie inicjatywy budowania teatrów, a nawet na polską kulturę. Przed I wojna światową jedynym polskim artystą teatru, który podjął się reformowania teatru był Wyspiański. Ale, były to próby nie do końca akceptowane przez aktorów oraz widzów. Tym samym więc na polskich scenach królował repertuar, którego główną siłą i atrakcją był dialog. Próby realizacji w Polsce współczesnego teatru, rozumianego jako „czysta forma”, miały miejsce po 1918 roku, a ich prekursorem był Stanisław Ignacy Witkiewicz.

Prawdziwa jednak reforma teatru jako sztuki miła dopiero miejsce w latach sześćdziesiątych XX wieku. Ale o tym napiszę w następnym felietonie, poświęconym Jerzemu Treli

Polacy od pokoleń, przyzwyczaili się do teatru dialogu. Lub jak chcą nowatorzy – „gadanego”. Ten klasyczny teatr miał swoich wielkich aktorów i reżyserów. Nie miejsce tu ich wymieniać, ale należy powiedzieć, że w ramach przyjętych założeń ten teatr bywał doskonały. A jednym z najwybitniejszych przedstawicieli „klasyczności” był właśnie Ignacy Gogolewski.

Następne znaczące role Gogolewskiego

Kolejne role Gogolewskiego ugruntowały zasłużenie jego pozycję „gwiazdy”. Maurycy w Lecie w Nohant Jarosława Iwaszkiewicza (1956), Achilles w sztuce Artura Marii Swinarskiego Achilles i Panny (1956), Rizzio w Marii Stuart Juliusza Słowackiego (1958), tytułowa rola w Mazepie Juliusza Słowackiego (1959). W Teatrze Dramatycznym grał m.in. Pastora Hale w sztuce Arthura Millera Proces w Salem (1959) i Jęzorego w sztuce W małym dworku Witkacego (1959).

 

Gogolewski miał szczęście, że obsadzano go w rolach dających mu szansę na nieustanny rozwój.

Grał Nerona w Brytaniku Jeana Racine’a (1963), Gustawa w Ślubach panieńskich Fredry

Jego wielkim osiągnięciem była rola Zygmunta Augusta w Kronikach królewskich Wyspiańskiego, (1968), w reżyserii Ludwika René w Teatrze Dramatycznym.

 

Udział w tym przedstawieniu pozwolił Gogolewskiemu na coś więcej niż samą demonstrację dojrzałości swej sztuki, (…) pokazał swojego Zygmunta Augusta w pełnym wymiarze narastających uczuć, konsekwentnego w grze miłosnej i w grze o władzę, pełnego żaru w scenach wyznań i scenach żałobnych lamentacji. (Witold Filler, „Ignacy Gogolewski”, WAiF Warszawa 1979).

 

Role telewizyjne i filmowe

 

W rolach telewizyjnych Ignacego Gogolewskiego, są niezwykle różnorodne. Są tam romantyczne kreacje obok postaci realistycznych. Zagrał Rodriga w Cydzie Pierre’a Corneille’a (1969), tytułowego Mazepę w dramacie Juliusza Słowackiego (1969), Zenona Ziembiewicza w Granicy Zofii Nałkowskiej (1970), Jego w Drugim pokoju Zbigniewa Herberta (1970), Tadeusza w Śniadaniu u Desdemony Janusza Krasińskiego (1975).

Gogolewski występował w filmach najwybitniejszych polskich reżyserów: w Trudnej miłości (1953) i Samotności we dwoje (1968) Stanisława Różewicza, Wystrzale (1965) i Hrabinie Cosel (1968) Jerzego Antczaka.

 

Najbardziej znaną jednak rolę, czyli Antka Borynę, zagrał w serialu Chłopi Jana Rybkowskiego, scenariusz na podstawie powieści Władysława Reymonta (1972). W tej roli Gogolewski zaskakiwał i przykuwał uwagę widza dwiema, zdawałoby się skrajnymi postawami; prostotą oraz niebywałą witalnością, żądzą miłosnego zaczadzenia.

 

Antek Boryna – czerpie swą siłę z nieprzemijającej wiary w ziemię. (…) To wieśniak posiadający jakby prostotę majestatu, wrodzoną godność osobistą, obie te cechy zrodziły się z nieustannego obcowania z ziemią – żywicielką i władczynią jednocześnie… (Lidia Klimczak, „Aktor znaczy indywidualność”, „Panorama Polska” nr 5/1984).

 

I jeszcze jeden cytat z opinii o aktorze: W dorobku artystycznym Gogolewski najbardziej cenić trzeba obecność wewnętrznej dialektyki. Tworzenie czegoś, a następnie wyzwolenie się z tego, co zostało stworzone. (…) Gogolewski, pierwszy po wojnie Gustaw-Konrad, wypracował styl romantyczny. Cechą charakterystyczną tego stylu jest nierozłączne splecenie walorów lirycznych i dramatycznych. Lecz Gogolewski stworzywszy pewien styl w aktorstwie, zadbał, aby się zeń wyzwolić. Dlatego Gogolewski grywa w Witkacym… (Krzysztof Głogowski, „Słowo Powszechne” nr 14/1976).

Kłopoty, ale poza sceną

 

W stanie wojennym Ignacy Gogolewski, wówczas dyrektor teatru w Lublinie, zdecydował się złamać bojkot środowiska i podjął współpracę z telewizją, przenosząc do Teatru Telewizji lubelskie przedstawienia, m.in. wyreżyserowany przez siebie Pierwszy dzień wolności Leona Kruczkowskiego (1982). Później wielokrotnie bronił swej decyzji, uzasadniając ją wykorzystaniem szansy, jaka pojawiła się przed prowincjonalnym teatrem.

 

W latach 2005-2006 Ignacy Gogolewski był prezesem Związku Artystów Scen Polskich. Objął tę funkcję przy sprzeciwie części środowiska, które pamiętało zachowanie aktora w latach 80., kiedy Gogolewski poparł wówczas stan wojenny.

 

Aktor był przewodniczącym Kapituły Członków Zasłużonych ZASP.

 

I na koniec moje prywatne przeżycie. Ciągle mam przed oczami scenę z Chłopów, w której Antek wraca wiosną do domu z aresztu. Widzimy człowieka, który jakby wita się ze swoją okolicą, ziemią, całą przestrzenią, w której żyje. Widzimy, jak cieszy go i zachwycają go drzewa, pola… I niemal odczuwamy wraz Antkiem siłę, która spływa nań z łąk, lasów i pól, i z bezchmurnego nieba… Scena jest bez jednego słowa, ale Rybkowski z Gogolewskim najdoskonalej, jak tylko można, w tej jednej scenie oddali całą filozofię Reymonta, która legła u początków jego noblowskiego dzieła.

Ignacy Gogolewski był mistrzem.