Każde otwarcie olimpiady ma być prezentacją miasta i kraju, w którym się ona odbywa. Zawsze jest to przydługa ceremonia i nie wiadomo po co się ją organizuje. Zamiast pokazywać sportowców, pokazuje się mniej czy więcej artystyczne widowisko. Kolejne kraje prześcigają się w prezentacji atrakcji i zaskakujących technik. Tak było w Pekinie i Londynie. I zawsze jest to widowisko cyrkowe. Sam nie lubię cyrku (a szczególnie tresury zwierząt) i nie przepadam za czymkolwiek co je przypomina. Oczywiście są też ludzie, którzy za takimi dziwactwami przepadają. De gustibus non est disputandum
Jednakże Francja a szczególnie Paryż to przez wieki stolica mód, sztuki, literatury i filozofii. Po ceremonii tam właśnie spodziewałem się czegoś wyjątkowego, doczekałem się jednak prostackiego skandalu nad skandale.
Był to występ właśnie skandalistów i ich animacja znanego obrazu. Naraz widzom całego świata telewizja pokazała „żywy obraz” odtwarzający znane dzieło Leonarda da Vinci przedstawiające ostatnią wieczerzę Jezusa Chrystusa i jego uczniów.
Jest to obraz będący ikoną malarstwa i chrześcijaństwa zarazem. Tu zaznaczę, że obrazy nie są świętością w kościele rzymskokatolickim, ale przedstawione na nich postaci mogą nosić charyzmat świętości. A taki właśnie charakter ma wspomniany obraz – jest na nim Jezus i apostołowie, a malarz przedstawił na nim początek chrześcijaństwa.
Ale w Paryżu zobaczyliśmy jakieś żywe, potworne ludzkie monstra, poprzebierane w najdziwaczniejsze kostiumy. I te monstra swymi gestami i minami wyraźnie sobie kpiły. Z czego kpiły? Przecież nie z Leonarda da Vinci, przecież nie z obrazu, ale z chrześcijaństwa.
Libertynizm czy wygłup?
Francja jest Pierwszą Córą Kościoła, ale jest też matką XVIII-wiecznego libertynizmu, którego celem było zniszczenie Kościoła. To we Francji libertynizm wyrósł na silny ruch społeczny, którego efektem była walka z Kościołem i religią. Co przyniosło tragiczne skutki w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Wtedy to zapłonęły kościoły i klasztory, niszczono artystyczny dorobek Francji związany z Kościołem, a przede wszystkim mordowano księży i zakonników. Ten okres, to apogeum walki z religią i Kościołem w Europie.
Oczywiście należy tu rozróżnić walkę z religią od krytyki kleru. Religia jest dla chrześcijan największą świętością, a kościół podlegał krytyce właściwie od zawsze. Marcin Luter występując przeciwko Kościołowi nie wystąpił przeciw religii. Oczywiście nie każda krytyka Kościoła rzymskokatolickiego prowadziła do schizmy czy zakładania nowych kościołów. Ale była przecież obecna zawsze. Kościół jest przecież tworem ludzkim, a ludzie są omylni, popełniają błędy i często ich drogi wiodą na manowce.
Klasa
Krytyka instytucji kościelnych i kleru oczywiście nie jest zabroniona, ale trzeba w niej zachować klasę. A tej zabrakło „monstrom olimpijskim”. Co to jest klasa? Trudno wytłumaczyć i trudno zrozumieć komuś kto jej nie ma. Ale ona istnieje naprawdę. Posłużę się dwoma przykładami.
Pierwszy z nich to „Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem, a Plebanem, którzy i swe i innych ludzi przygody wyczytają, a takież i zbytki i pożytki dzisiejszego świata”. Dzieło wydano w Krakowie w roku 1543. Autorem jest nasz rodak, ojciec języka polskiego, Mikołaj Rej.
„Krótka rozprawa…” to dzieło pełne ironii, napisane z pasją polemisty i genialnym słuchem satyryka. Rej był protestantem i wytykał Kościołowi jego błędy, ale miał klasę, gdy pisał:
A w kościele kury wrzeszczą,
Świnie kwiczą, na ołtarzu jajca liczą.
A czyż w tym, poniższym dwuwierszu, nie ma klasy?
Ksiądz wini pana pan księdza
a nam prostym zewsząd nędza.
Przykład drugi to duża scena z wielkiego filmu Federico Felliniego „Rzym”. Film powstał w roku 1972. Jest w nim duża sekwencja, w której bohaterowie oglądają prześmieszny pokaz kościelnej mody. Na wybiegu dla modelek i modeli pojawiają się aktorzy w roli biskupów, i księży, którzy z wdziękiem gibkich modeli prezentują awangardowe sutanny, pelerynki i tiary. Widzimy również zakonnice w śmiałych habitach. Wszystko to – moim zdaniem – nie tylko śmieszy, ale i wskazuje na zbytek Kościoła. I to jest w porządku, bo ma klasę.
Przeciw religii
Jednakże paryskie widowisko nie było krytyką Kościoła. Ono było szyderstwem z religii i świadomym dążeniem „artystów” do wykpienia wiary. A to już zmienia kategorię czynu. To w Europie jest karalne. I może prowadzić do niepokojów społecznych, a nawet aktów terroru.
Pamiętamy przecież, jak 17 stycznia 2015 roku została zaatakowana paryska redakcja satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo”. Ataku dopuściło się dwóch dżihadystów. Wtedy zginęło 12 osób, w tym główni rysownicy tygodnika. Powodem ataku były karykatury Mahometa zamieszczane na łamach pisma i przypisywana jego autorom wrogość wobec islamu. Oliwy do ognia mahometan dolało i to, że większość członków redakcji było Żydami. I paryscy mahometanie widzieli w działaniu tygodnika nie tylko szyderstwo z ich religii, ale także akcję wspierającą Izrael w konflikcie na Bliskim Wschodzie.
Oczywiście dzisiejsza Europa jest tolerancyjna i chyba nie znajdzie się nikt, kto sięgnąłby po broń, by bronić wiary chrześcijańskiej. Ale są też w niej tysiące przybyszy, muzułmanów, którzy nie mają tak dużego poczucia humoru. Przynajmniej nie takie, jak ci, którzy w Europie są od dawna.
W czyim interesie
Zastanawia mnie, czy ktokolwiek z organizatorów wiedział, co „grupa monstrów” przygotowuje i jaki to coś będzie miało społeczny wydźwięk? I w jakim w ogóle celu ktoś miałby się naśmiewać z religii, obrażać ją. Sprawą powinien zając się prokurator, który powyższe pytania powinien sobie i „monstrom” zadać.
Nie mówię, że w sprawę jest zamieszane czy jakieś „komando”. Nie winię nawet osób, którym coś tak horrendalnego przyszło do głowy. Winię jednak organizatorów widowiska otwarcia Igrzysk 33. Olimpiady. Być może tej małej grupce „artystów” wydawało się, że taki happening i performance będą śmieszne. Że zdobędą sławę i poklask. Myśl ludzka biega pokrętnymi i pokręconymi ścieżkami, czasami nie mającymi nic wspólnego z żadną logiką.
Powtarzam – artystom wolno. Ale nie zawsze i nie w każdym miejscu. I za niewłaściwe miejsce i czas, za dopuszczenie takiego dziwacznego manifestu libertynów na olimpiadzie, ktoś w władz Francji powinien przeprosić, a winni (spośród organizatorów) powinni odpowiedzieć przed sądem.
Francuzi chcieliby przewodzić Unii Europejskiej, więc niech przed organami Unii wytłumaczy się sam prezydent Emmanuel Macron. Ale wątpię czy się na to zdobędzie, bo sam od czasu do czasu, zachowuje się jak osobnik nad wszystko ceniący wygłupy i wypowiedzi „od czapy”.
Tym razem słynna francuska frywolność i lekkość bytu okazały się potwornymi gniotami i zakalcem. Zwyczajną wulgarnością. I jeżeli w tę stronę zmierza kultura Francji, to być może za kilkanaście lat, na kolejnej olimpiadzie w Paryżu, w czasie uroczystego otwarcia, zobaczymy ucieszne spalenie wielkiego mistrza templariuszy Jakuba de Molay’a oraz zniewalająco cudownie płonące kościoły, bo to też jest dziedzictwo Francji.