Różne wymiary estetyki analizuje WALTER ALTERMANN: Niechlujstwo nasze powszechne

Jeleń na rykowisku nie jest co prawda przejawem niechlujstwa, ale przykładem dosyć karkołomnych wyborów, których dokonuje znaczna część społeczeństwa Zdj.: Jeleń na rykowisku (fragment reprodukcji - obróbka cyfrowa), domena publiczna

Pewien bizantyjski historyk pisał o Słowianach, coraz liczniej zaludniających we wczesnym średniowieczu Bałkany, że są oni: „Podstępni, okrutni i brudni”. O ile pierwsze dwa określenia należy traktować jako wyraz walki z nowym politycznym konkurentem, to z tym brudem… należy się nad tym zastanowić.

Myślę, że za dużo w naszym życiu publicznym schlebiania, tym bardziej, że nadciąga nowy wybuch Krakatau w podlizywania się narodowi – nadciągają kolejne wybory. A ja sobie myślę, że nie jest sztuką schlebianie wyborcy. Sztuką jest mówienie mu prawdy, choćby przykrej.

Obowiązkiem artysty, dziennikarza i polityka – właśnie w tej kolejności – jest służyć prawdzie i mówić rodakom, nie to co chcą usłyszeć, nie po to mówić, żeby było im miło i nie „ku pokrzepieniu serc”, ale po to i dlatego, żeby pomóc im wytępić w sobie złe nawyki, okropne postawy i straszne zachowania. Grzeszymy powszechnie niechlujną myślą, byle jaką mową, nieprzemyślanym uczynkiem i zaniedbaniem estetycznym. Więc o tym porozmawiajmy.

Komórki

Normą się stało, że ekspedientki, czyli sprzedawczynie, nagminnie rozmawiają przez komórki w czasie pracy i w miejscu pracy. Wchodzę do sklepu – o niezbyt dużym ruchu klientów – i nikt nie zwraca na mnie uwagi, bo pani sprzedawczyni mówi przez telefon innej pani, jak zrobić mielone kotlety. Stoję, czekam. Po długie chwili sprzedawczyni mówi do telefonu:

– Poczekaj, nie rozłączaj się, bo ktoś przyszedł.

W takiej sytuacji klient czuje się intruzem, który przeszkadza i boi się, że tamta druga spali, nie dosoli, może da za dużo tłuszczu i kotlety będą trujące. A przecież klient, to Pan Klient, przynajmniej tak powinno być. Ja widzę w tym nagminnym i wielce nagannym gadaniu przez telefon sprzedawczyń w miejscu pracy przejaw lekceważenia mnie, „mania mnie w d…użym poważaniu”.

Bywam też w sklepach, w których pracują Ukrainki. One są miłe, uśmiechają się i są bardzo sympatyczne. Ostatnio bywam też z przyjemnością w sklepie prowadzonym przez dwoje Hindusów. I oni też są normalni, czyli mili. A u nas? U nas wracają obyczaje zasłużonych ekspedientek czasów komuny, tej z końcowej epoki pustych półek. Wtedy ekspedientka była królową, to jej się nadskakiwało, do niej się przymilano, bo mogła dać kilo schabu, ale mogła też powiedzieć, że: „Schab właśnie mi wyszedł, a ten kawałek to mam dla siebie”.

Rozumiem, że kobietom za ladą może się nudzić, więc dzwonią. Ale też pamiętam, że w dawnych czasach te panie, dla zabicia czasu, rozwiązywały krzyżówki! Wiem też, że są cywilizowane kraje, w których sprzedawca z wejściem klienta, kłania się i pierwszy mówi „Dzień dobry”. I tak robią tam również panie sprzedawczynie.

Może nasz dumny – nie wiedzieć z czego – naród nie chce się płaszczyć i zginać karku? Jeżeli tak – to mimo tej całej gadaniny o naszym przyrodzonym honorze i dziedzicznej dumie – mamy kompleksy jak z Warszawy do Paryża czy Londynu.

Szacunek

Polacy się wzajemnie nie szanują. U nas nad Wisłą nikt nikogo nie lubi, chyba że żonę i dzieci, a i to nie zawsze. I nikt też nikogo nie szanuje. Toż to już Melchior Wańkowicz zauważył, że w Polsce szewc zazdrości kanonikowi, że został prałatem.

Abstrakcyjna zazdrość i zawiść? Nie tylko abstrakcyjna, bo moim zdaniem lud polski odziedziczył po szlachcie pogardę dla jakichkolwiek autorytetów. Na tym też żerowała w okolicach 1968 roku władza, gdy przeciwstawiała zdegenerowanym inteligentom i zepsutym studentom „zdrowe jądro społeczeństwa”, czyli chłopa i robotnika”. Dzisiaj niektórzy znowu mówią o wykształciuchach, którym się w głowach pomieszało. Oj, niebezpieczna to strategia, bo przypomnę, że koniec końców komunę obaliło to „zdrowe jądro”, gdy zabrakło jedzenia, benzyny i perspektyw

W każdym razie szczucie jednej części narodu na inną, ma u nas wielką i osławioną tradycję. A tak się szacunku do współplemieńca nie buduje.

Jest gorzej, bo Polacy nie lubią nie tylko innych Polaków, ale nie lubią też samych siebie. Zauważają to zagraniczni goście i dziwią się, szczególnie ci z biedniejszych od nas krajów. Z tą biedą to też nie należy przesadzać. Owszem bardzo ciężko żyje się emerytom, ale ja pamiętam klata pięćdziesiąte, gdy naprawdę było ciężko, gdy czekolada dla dziecka była luksusem. Więc nie przesadzajmy.

Włosy

Być może to zalążek buntu społecznego, ale coraz więcej młodych mężczyzn nie myje głowy. Chodzą w jakichś strąkach. I nie mam tu na myśli rastafarian, choć zastanawiam się jak często używają oni szamponu.

Co prawda od wieków oznaką buntu i męskiej siły jest duża broda, ale o brudnych włosach – jako o oznace buntu nie słyszałem. Taki Fidel Castro zapuścił brodę w czasach partyzanckich i przyrzekł, że ją zgoli dopiero po śmierci byłego prezydenta Kuby Fulgencia Batisty, ale słowa nie dotrzymał. Być może Fidel bez brody byłby mniej ważny?

 

Zapuszczenie się w zaniedbywaniu fryzury jest odrażające. I nie ma żadnych usprawiedliwień materialnych dla takiej manii, hodowania brudu na głowie, bo szampon nie jest luksusem. I z całą pewnością brudne włosy są jedynie oznaką, że inkryminowany brudas ma gdzieś normy cywilizowanego świata. Właściwym pytaniem, adresowanym do takiego jegomościa, byłoby takie pytanie:

– Kto panu przeszkadzał w zdobyciu dochodowego zawodu? Nie mówiąc już o wykształceniu.

Faktem jest, że urodzenie się w biednym domu, brak pozytywnych wzorców społecznych w młodości determinuje niejako naszą przyszłość. Ale też mamy wszyscy wolną wolę, więc wytłumaczenie niechlujstwa i braku szacunku dla innych jedynie „genetyką” nie objaśnia nam w całości naszego losu.

Jest też problem „niedogolenia”. Bardzo wielu mężczyzn goli się raz na dwa-trzy dni. I tak straszną rozmytą twarzą, brudem i niechlujstwem. Śmieszy mnie też moda na dwutygodniowy zarost naszych sfer wyższych, ale to już sprawa moda, nie mydła. Bywa, że tacy z zarostem strzyżonym na trzy milimetry staną obok siebie na konferencjach prasowych. Wtedy myślę sobie – sekta czy pozerstwo? Ale to inna sprawa.

Dresy

Jeszcze o czasach powojennych… Naród był biedny, ale czysty. Honorem matek było wysyłać dziecko do szkoły czyste i schludne. A w wielu miejskich domach nie było jeszcze łazienek i bieżącej wody. Biuraliści i robotnicy chodzili w czystych ubraniach. Owszem, często były to ubrania łatane, przerabiane, ale zawsze były czyściutkie. Może powodował to jeszcze przedwojenny etos, który zakładał, że na ulicy, poza domem, w pracy musimy jako tako wyglądać? Że nie wolno budzić u bliźnich odrazy? Że czyste ubranie jest objawem szacunku dla innych? Dzisiaj nie jest to już takie oczywiste.

 

Teraz na ulicach i w sklepach można zobaczyć osobników płci męskiej paradujących w porozciąganych i brudnych dresach. Taki teraz mamy sznyt. Ja wiem, że od wieków moda bierze się z naśladownictwa wojska i sportu. Pamiętam jak bardzo modne były koszulki polo, w kraju, gdzie nikt nie miał pojęcia czym jest gra w polo, nie mówiąc już o tym, że w polo nikt u nas nie grał. A czapki bejsbolówki, w kraju kopanej piłki?

Domyślam się więc, że dresy są również nawiązaniem do sportu. Tyle tylko, że nie ma żadnej dyscypliny sportowej, w której gracze występują w dresach. Dresy są używane przed i po zawodach…

Zatem, paradują młodzi ludzie w niechlujnych dresach, uważając, że są trendy. Żeby jeszcze te dresy były czyste! Ale nie, są upaćkane i brudne, i we mnie budzą odrazę. Bo to tak, jakby ktoś wychodził na ulice w pidżamie, chociaż strój nocny również powinien być schludny. I w tych dresach młodzież ucząca się idzie też do szkoły. Okropność.

Buty

Mawiało się przed laty, że o elegancji stanowią zęby i buty. Zacznijmy jednak od dołu. Ludzie u nas rzadko czyszczą buty, co widać. A przecież pasta do butów nie jest droga. Nie wierzę też, że tak wielu z nas nie może się schylać ze względu na choroby kręgosłupa.

Owszem, szczotka do butów kosztuje jakieś 10 zł, ale można bez niej się obyć i czyścić obuwie kawałkiem szmatki. Najlepiej by było, gdyby ci chodzący w dresach podarli je na kawałki i użyli tych kawałków do polerowania butów. A za te zaoszczędzone 10 zł kupili jakieś spodnie, w jednym z wielu sklepów używanej odzieży. Spora część młodych ludzi chodzi też w trampkach, najchętniej białych. To znaczy przy kupnie białych. I mamy taki zestaw? Dresy w stylu pumpy i zniszczone trampki po przejściach. A może zapanował już moda na dziadostwo, tylko że to do mnie nie dotarło? Jeżeli tak, to przepraszam.

Zęby

Wiele starszych osób straszy publicznie potwornymi brakami w uzębieniu. I zachowują się ci szczerbaci jakby wszystko było w porządku, jakby brak jedynek i dwójek był czymś pełnym uroku i wdzięku.

Co by nie mówić, to jednak państwo raz na pięć lat funduje darmowe szczęki! Ale jakoś tak się porobiło w warstwach biedniejszych, taki duch tam zapanował, żeby się nie przejmować wyglądem własnym. Może ta ich abnegacja jest zemstą na tych, co chodzą w czystych butach i mają wszystkie zęby, choćby w części sztuczne? Najbardziej cierpię, gdy taki szczerbol podchodzi blisko, rozdziawia usta i pyta mnie o godzinę. Wtedy mam zawsze ochotę odpowiedzieć:

– Jest jeszcze na tyle wcześnie, że na pewno zdąży pan do protetyka!

Ale oczywiście mówię tylko, która jest godzina…  Może mam poczucie winy, że jednemu z drugim nie chce się iść do dentysty po protezę, że nie chce się im wyczyścić butów…

Kobiety

Jedno jest tylko zadziwiające w tej mierze, że kobiety – niezależnie od wieku i społecznego statusu – dbają o siebie, dbają o swój wygląd. I to jest miłe. Choć i dziwne zarazem, bo jak to jest, że te matki nasze nie wpoiły swym synom, nie wymogły na swych mężach, że jakoś trzeba się nosić?