Ludzkość budowała od wyjścia z pieczar i jaskiń. Chociaż już w jaskiniach spotykamy się z prostymi formami zagospodarowywania przestrzeni – skóry jako łoża, malowidła naskalne, ogniska… dziś powiedzielibyśmy, że był to pierwszy lifting wnętrz.
I tak nam to budowanie zostało, jako podstawowy odruch człowieka, w ochronie przed żarem słońca, skwarem, deszczem, śniegiem i mrozem. Bez budowania nie przetrwalibyśmy.
Rozkopane ulice
Zwyczajem naszych dużych miast jest otwieranie maksymalnie dużego „frontu robót”. Jest to iście Gogolowska filozofia. Obecnie w takiej Łodzi rozkopane są prawie wszystkie ciągu komunikacyjne miasta. Nie sposób nigdzie dojechać. Roboty trwają, choć robotników budowlanych nie widać. Łodzianie klną, stoją w korkach, nadkładają drogi.
Przykrą praktyką jest to, że na wytypowanej do remontu ulicy pojawiają się robotnicy drogowi, zrywają asfalt… i znikają na trzy miesiące. Przez trzy miesiące na remontowanej ulicy nic się nie dziej. Robotnicy gdzieś się ulotnili, a ulica jest nieprzejezdna.
Zadałem sobie trud i doszedłem do wiedzy w tej sprawie. Otóż zgodnie z prawem budowlanym, firma podejmująca się remontu ulicy musi w sposób znaczący zacząć budowę, wtedy ma prawo do 30 procentowej zaliczki. Dopiero uzyskawszy te pieniądze firma szuka materiałów. Ale jej pracownicy nie próżnują, bo w tym czasie remontują inną ulicę.
Brakuje ludzi
Da się też zauważyć znacząco mało robotników przy remontach ulic.
– Brakuje nam rąk do pracy, bo Ukraińcy wyjechali – tłumaczą się władze.
Jest to tylko „prawda częściowa”. Od lat bowiem pracownicy budowlani są za nisko opłacani. Ostatnio usłyszałem od znaczącego w mieście Łodzi urzędnika, że budowlańcy żądają nawet 5 tys. złotych pensji. Temu urzędnikowi wydało się to wielkimi pieniędzmi. Ciekawe czy on wyszedł by na ulice, by w upale, deszczu i na mrozie wykonywać ciężką pracę?
Niestety pokutuje u nas „jaśniepańskie” przekonanie, że robotnik musi zarabiać mniej, niż urzędnik. Współcześni, wykształceni urzędnicy kontynuują złą tradycję, żyją przekonaniem, że jest jakaś mityczna drabinka zarobków. I nie wiedzą, że robotnicy budowlani na Zachodzie zarabiają dwa trzy razy więcej niż robotnik przy taśmie i urzędnicy. I nie dlatego, Że Zachód kocha robotników budowlanych, nie oni tam wiedzą, że za tak wyniszczającą pracę trzeba dużo płacić. I dlatego mają pracowników budowlanych.
Sześciu a jakoby dwunastu ich było
Tragikomiczną sytuację obserwowałem, jakieś trzy lata temu, w mojej rodzinnej Łodzi. Miasto zajęło się odnowieniem dwóch śródmiejskich parków: im. Sienkiewicza oraz im. Moniuszki. Prace miały trwać rok, ale trwały dwa lata.
Przyjrzałem się sprawie i okazało się, że przedsiębiorca, który podjął się odnawiania obu parków opracował sprytną metodę. U jej źródeł był brak pracowników. Wynalazek z dziedziny zarządzania kadrami był taki, że sześciu robotników pracowało przez tydzień „na Sienkiewiczu”, a w następnym tygodniu byli obecni „na Moniuszki”.
Roboty wlokły się niemiłosiernie, parki były zamknięte… W końcu są odnowione, całkiem dobrze.
Dawniej było szybciej
I tak to jest z naszym budownictwem. Brakuje pieniędzy, brak ludzi do pracy. Budowy ciągną się, jak budowy gotyckich katedr, choć nie ma w nich nic trudnego.
Z rozrzewnieniem wspominam tempo budów i remontów w latach pięćdziesiątych. No tak, ale wtedy chłopak ze wsi podejmował się pracy w budownictwie, bo po kilku latach pracy dostawał mieszkanie w mieście. Wieś była przeludniona, i kto mógł uciekał z niej. Dzisiaj sytuacja jest inna. Dzieci i wnukowie tych co odbudowywali po wojnie kraj nie marzą o pracy dziadków i ojców.
I jeszcze jedno: póki nie przyjmiemy do wiadomości, że zarobki na budowach muszą być wysokie, póty będziemy babrać się z budowaniem, będziemy się wściekać na zamknięte ulice… Ale jak to będzie nie wiem. Ja ostrzegałem. Zobaczymy jakaż to będzie Jaśnie Państwa Rządzących wola.