Białoruski dziennikarz Dzianis Iwaszyn spędził święta wielkanocne w karcerze

Aresztowany w połowie marca białoruski dziennikarz śledczy Dzianis Iwaszyn, w ostatnich dniach kwietnia został przeniesiony do karceru grodzieńskiego więzienia – poinformowały o tym niezależne białoruskie media Nasza Niwa i Nowy Czas, a także Radio Swoboda. Pobyt w więziennym karcerze oznacza nie tylko skrajnie trudne warunki bytowe, ale również zakaz otrzymywania paczek żywnościowych.

 

Rodzina nie mogła przekazać dziennikarzowi paczki przygotowanej dla niego na Wielkanoc (2 maja to niedziela wielkanocna dla prawosławnych i grekokatolików). Adwokat Dzianisa Iwaszyna, który spotkał się z nim 3 maja 2021 poinformował, że dziennikarz ma przebywać w karnej celi siedem dni, to jest do czwartku 6 maja. Powiedział też, że w karcerze było bardzo zimno.

 

Żona Dzianisa Iwaszyna zwróciła uwagę na szczególną uciążliwość kary karceru właśnie w święta wielkanocne. Przypomniała też, że mija właśnie 50 dni od uwięzienia jej męża.

 

Białoruskie służby wtargnęły do mieszkania dziennikarza 12 marca. Dzianis Iwaszyn został aresztowany, a wszystkie narzędzia jego pracy dziennikarskiej, takie jak komputer i smartfon, skonfiskowane. Dziennikarz został oskarżony z art. 365 kodeksu karnego  o „ingerencję w działalność funkcjonariuszy służb”. Jest to przestępstwo zagrożone karą do 3 lat więzienia.

 

W białoruskich więzieniach przebywa obecnie 11 dziennikarzy. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, Europejska Federacja Dziennikarzy oraz inne organizacje dziennikarskie, stale żądają ich natychmiastowego uwolnienia.

 

Dorota Zielińska

 

Zdjęcie: Nowy Czas

 

Reporterzy bez Granic skarżą Facebooka

Organizacja Reporterzy bez Granic (RSF) złożyła 22 marca 2021 w Paryżu pozew przeciwko Facebookowi, oskarżając społecznościowego giganta o „nieuczciwe praktyki gospodarcze” na podstawie sprzeczności pomiędzy deklarowaną przez firmę dbałością o zapewnianie „bezpiecznego” i „bezawaryjnego” środowiska online, a szerzącą się w tej sieci społecznościowej mową nienawiści i dezinformacją.

 

W pozwie opartym na analizach ekspertów oraz zeznaniach i oświadczeniach byłych pracowników Facebooka, RSF oskarża kalifornijską spółkę o przyzwalanie na szerzenie dezinformacji i mowy nienawiści i tym samym łamanie zobowiązań firmy wobec użytkowników serwisu. Zobowiązań, które są zapisane w regulaminach i które są przez Facebooka reklamowane.

 

Według informacji podanych przez organizację Reporterzy bez Granic, pozew został złożony we Francji, gdyż Facebook ma tam ogromną liczbę użytkowników – 38 milionów, z których 24 miliony korzystają z serwisu codziennie. Ponadto francuskie prawo konsumenckie jest zdaniem RSF szczególnie dobrze dostosowane do rozwiązania tego problemu, a orzeczenie francuskiego sądu w sprawie nieuczciwych praktyk potencjalnie może mieć „globalny wpływ”, gdyż warunki korzystania z Facebooka są takie same na całym świecie. RSF rozważa wniesienie podobnych pozwów w innych krajach.

 

Pozew RSF dotyczy Facebook FranceFacebook Ireland. Zgodnie z artykułami od L121-2 do L121-5 francuskiego prawa konsumenckiego, praktyka gospodarcza jest uważana za nieuczciwą, „jeśli opiera się na fałszywych twierdzeniach lub oświadczeniach lub może wprowadzać w błąd”, zwłaszcza w odniesieniu do „podstawowych cech towaru lub usługi” lub „zakresu obietnic reklamodawcy ” i podlega karze grzywny do 10% rocznego obrotu (art. L132-2 kodeksu konsumenckiego).

 

W swoim Regulaminie Facebook zobowiązuje się do dołożenia należytej staranności w utrzymywaniu  „bezpiecznego i bezawaryjnego środowiska”, w którym nie można udostępniać treści „niezgodnych z prawem, wprowadzających w błąd, dyskryminujących lub oszukańczych”. Z kolei w Standardach Społeczności zobowiązuje się do „ograniczania w znacznym stopniu” zasięgu fałszywych informacji. Co więcej, w reklamach publikowanych we francuskich mediach na początku 2021 roku, Facebook utrzymywał, że dostarcza „precyzyjnych informacji w czasie rzeczywistym, aby lepiej zwalczać pandemię” oraz twierdził, że współpracuje z rządami i organizacjami międzynarodowymi, aby „udostępniać wiarygodne informacje o Covid-19”.

 

Wg RSF rzeczywistość jest jednak inna. First Draft, organizacja założona w 2015 roku w celu zwalczania dezinformacji w Internecie, w opublikowanym ostatnio raporcie uznała Facebooka za „centrum teorii spiskowych dotyczących szczepionek” we francuskojęzycznych społecznościach. Według German Marshall Fund (GMF) posty na Facebooku z linkami do stron wprowadzających w błąd spowodowały w czwartym kwartale 2020 roku 1,2 miliarda interakcji (to około ¼ ogólnej liczby 5,1 miliarda interakcji, które były rezultatem linku w poście na Facebooku). W raporcie UNESCO opublikowanym w 2020 roku Facebook uznany został za „najmniej bezpieczną” spośród popularnych platform społecznościowych. Zdaniem Reporterów bez Granic dowody, które organizacja zebrała na poparcie swojego pozwu, to wymowne przykłady potwierdzające te oceny.

 

Jeśli chodzi o walkę z mową nienawiści, RSF przedstawiło dwa obszerne raporty (odpowiednio 80 i 73 strony). Pierwszy dotyczy facebookowego fanpage’a francuskiego magazynu satyrycznego „Charlie Hebdo”, który we wrześniu 2020 zasypany został dziesiątkami komentarzy zawierających obelgi, groźby i wezwania do przemocy wobec czasopisma i jego dziennikarzy. A to dlatego, że w związku z rozpoczynającym się 3 września 2020 procesem kilkunastu osób oskarżonych o udział w zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” w 2015 roku, pismo ponownie opublikowało karykatury proroka Mahometa.

 

Drugi dotyczy publikowanych na Facebooku postów  pełnych nienawiści i gróźb pod adresem dziennikarzy francuskiego programu telewizyjnego Quotidien oraz komentarzy z groźbami wobec  francuskiej gazety regionalnej L’Union. Fotoreporter tej gazety został brutalnie zaatakowany w lutym 2021 roku, a redakcja poinformowała o tym Reporterów bez Granic, dostarczając jednocześnie oświadczenie w sprawie przemocy werbalnej, jakiej na Facebooku regularnie doświadczają dziennikarze L’Union.

 

W kwestii dezinformacji organizacja Reporterzy bez Granic przedstawiła dwa raporty opracowane w grudniu 2020 roku (odpowiednio 478 i 86 stron) pokazujące, jak łatwo dostępne są fałszywe informacje na temat Covid-19, które nie są oznaczane jako takie przez Facebooka i uzyskują duże zasięgi.

 

Dorota Zielińska

 

Źródło: RSF

Zdjęcie: pixabay

 

 

 

 

Areszt dla Dzianisa Iwaszyna kolejnym aktem represji wobec dziennikarzy na Białorusi

Dzianis Iwaszyn, dziennikarz „Nowego Czasu”, białoruskiego tygodnika o tematyce społeczno-polityczno-historycznej założonego przez Towarzystwo Języka Białoruskiego im. Franciszka Skaryny, został aresztowany w Grodnie wieczorem 12 marca 2021. Przedstawiono mu zarzuty o ingerencję w działalność funkcjonariuszy służb (art. 365 kodeksu kryminalnego), za co grozi do 3 lat więzienia. Dziennikarz spędzi w areszcie najbliższe dwa miesiące.

 

Dzianis Iwaszyn jest jednym z czołowych dziennikarzy śledczych. Jego autorskie materiały wywołują duży oddźwięk w społeczeństwie. Specjalizuje się w tematyce ekspansji rosyjskiej oraz bezpieczeństwa w Europie Środkowej. Ostatnio zajmował się kwestią udziału obecnych funkcjonariuszy białoruskich służb w rozpędzaniu ukraińskiego Majdanu. W tym dziennikarskim śledztwie korzystał z informacji pochodzących z ogólnie dostępnych źródeł. Mimo to stał się obiektem ataków i prowokacji ze strony służb specjalnych.

 

Przeszukanie mieszkania Dzianisa Iwaszyna trwało ponad trzy godziny i prowadzone było przez pięciu funkcjonariuszy KGB, którzy skonfiskowali wszystkie nośniki danych (telefony, laptopy, komputery), karty SIM, karty bankowe, książki, notesy, banknoty, pieniądze i różne drobiazgi, takie jak flagi, odznaki, wizytówki i inne. Przeszukano tez mieszkanie rodziców dziennikarza, a nawet jego 95-letniej babci.

 

Dzianis Iwaszyn jest jednym z 11 dziennikarzy więzionych obecnie na Białorusi:

Kaciaryna Andrejewa

Daria Czulcowa

Kaciaryna Barysewicz

Julia Słucka

Ałła Szarko

Siarhiej Alszeuski

Piotr Słucki

Ksenia Lutskina

Andrei Aliaksandrau

Dzianis Iwaszyn

Siarhiej Hardziewicz (areszt domowy)

 

O uwolnienie białoruskich dziennikarzy stale upominają się organizacje dziennikarskie z całego świata, m.in. Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ), Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ). Domaga się tego również Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.

 

Zdjęcie: Nowy Czas

Dziennikarka TUT.by Kaciaryna Barysewicz skazana na pół roku kolonii karnej

Represje wobec dziennikarzy na Białorusi nie słabną. We wtorek 2 marca 2021 na karę sześciu miesięcy pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 100 stawek bazowych (2900 rubli biłoruskich, tj. około 4000 zł) skazana została dziennikarka TUT.by Kaciaryna Barysewicz. Drugim oskarżonym w procesie był lekarz Artem Sorokin – skazany został na dwa lata więzienia z rocznym odroczeniem i grzywnę w wysokości 50 stawek bazowych.  Wyrok w sądzie okręgowym w Mińsku wydała sędzia Swietłana Bondarenko, oskarżycielem była  Ludmiła Iwanienko.

 

Kaciaryna Barysewicz i Artem Sorokin zostali zatrzymani i oskarżeni o ujawnienie tajemnicy lekarskiej w związku ze sprawą Ramana Bandarenki – młodego mężczyzny zamordowanego w Mińsku 11 listopada 2020, najprawdopodobniej przez funkcjonariuszy białoruskich służb. Próbując uciszyć protesty, jakie miały miejsce po jego śmierci, władze w tym sam Aleksandr Łukaszenka, przekonywały  że Raman Bandarenka był pijany i zginął w wyniku sąsiedzkiej kłótni. 13 listopada 2020 roku dziennikarka opublikowała informację, że we krwi zamordowanego nie było alkoholu. Powołała się na dokumentację medyczną, którą udostępnił jej lekarz pogotowia ratunkowego. Dwa dni później trafiła do aresztu.

 

Kaciaryna Barysewicz ma 37 lat, od 15 lat pracuje w zawodzie, jest laureatką wielu nagród. Specjalizuje się w tematyce sądowniczej, pisze o głośnych sprawach karnych.

 

Europejska Federacja Dziennikarzy ostro skrytykowała wyrok sądu, zwracając uwagę że godzi zarówno w zasadę wolności słowa, jak i prawo dostępu do informacji. Amnesty International uznało dziennikarkę za więźnia sumienia, z kolei organizacje praw człowieka na Białorusi przyznały jej status więźnia politycznego.

 

Kara pozbawienia wolności dla Kaciaryny Barysewicz to kolejny skandaliczny wyrok na dziennikarza na Białorusi. W połowie lutego na dwa lata skazane zostały dziennikarki Biełsatu: Kaciaryna AndriejewaDaria Czulcowa – zostały zatrzymane 15 listopada 2020 w związku z relacjonowaniem protestów po śmierci Ramana Bandarenki.

 

Ricardo Gutiérrez, Sekretarz Generalny Europejskiej Federacji Dziennikarzy, wezwał do nałożenia sankcji na sędzię i prokuratora: – „wszyscy, którzy łamią prawo powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Wzywamy Unie Europejską, Radę Europy i OBWE do podjęcia działań przeciwko dyktatorowi i jego poplecznikom. Przyzwolenie na barbarzyńskie represje w Europie to skandal.”

 

Zdjęcie: Kaciaryna Barysewicz i Artem Sorokin w sądzie 19 lutego 2021/ TUT.by

SDP protestuje przeciwko skandalicznemu wyrokowi na dziennikarki Biełsatu

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wyraża najwyższe oburzenie wyrokiem skazującym dziennikarki Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową na dwa lata więzienia i żąda ich natychmiastowego uwolnienia. Kara dwóch lat więzienia za wykonywanie pracy dziennikarskiej to motywowana politycznie próba zastraszenia dziennikarzy, jawna kpina ze sprawiedliwości i działanie obliczone na wywołanie efektu mrożącego.

 

Dziennikarki telewizji Biełsat, polskiego kanału dla zagranicy, są bezpodstawnie więzione od 15 listopada 2020 roku. Zatrzymane zostały  podczas relacjonowania pacyfikacji protestu mieszkańców osiedla, broniących miejsca pamięci zamordowanego w tym miejscu kilka dni wcześniej Romana Bandarenki. Zostały oskarżone „o organizację i przygotowanie działań, które naruszają w znacznym stopniu porządek społeczny”. Dzisiejszy haniebny wyrok jest dowodem na to, że białoruskie władze całkowicie ignorują prawo dziennikarzy do przekazywania informacji, a także prawo obywateli do bycia informowanym.

 

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich podejmie wszystkie możliwe działania zmierzające do uwolnienia niesłusznie skazanych dziennikarek Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej oraz 9 innych białoruskich dziennikarzy przebywających obecnie w więzieniach na Białorusi, to jest: Andreia Alieksandrou, Kaciaryny Barysewicz, Zmicera Buianou (Sołtan), Libou Liuniowej, Julii Słuckiej, Ałły Szarko, Sierhieja Alszeuskiego, Piotra Słuckiego, Kseni Lutskina.

 

Krzysztof Skowroński – prezes

Jolanta Hajdasz – wiceprezes i dyrektor CMWP SDP

Witold Gadowski – wiceprezes

Jadwiga Chmielowska – sekretarz generalny

Aleksandra Rybińska – skarbnik

SDP solidaryzuje się z szykanowanym przez władze Białoruskim Stowarzyszeniem Dziennikarzy (BAJ)

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich protestuje przeciwko kolejnym represjom wobec dziennikarzy na Białorusi.

 

Dziś rano służby weszły do siedziby Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAJ). Dokonano przeszukania, w rezultacie którego zarekwirowana została lista członków stowarzyszenia. Siedziba stowarzyszenia dziennikarzy została zamknięta i zaplombowana przez służby. Przeszukane zostały też  mieszkania prawników pracujących dla organizacji: Aleha Ahiejeua i Krysciny Rychter – funkcjonariusze zabrali dokumenty dotyczące stowarzyszenia.

 

Przeszukania redakcji i mieszkań dziennikarzy miały miejsce nie tylko w Mińsku, ale również w Homlu i Mohylewie. W Homlu przeszukane zostało mieszkanie dziennikarza Anatola Hatauczyca Łarysy Szczyrakowej – dziennikarki Biełsatu, a w Mohylewie dziennikarza Alesia Burakoua.

 

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich przesyła białoruskim kolegom wyrazy solidarności i deklaruje wszelką możliwą pomoc dla dziennikarzy, którzy będą jej potrzebować. Zawsze możecie na nas liczyć!

 

Krzysztof Skowroński – prezes SDP

Jolanta Hajdasz – dyrektor CMWP SDP

 

Zdjęcie: Witold Dobrowolski

Niemcy: 252 ataki na pracowników mediów w 2020 roku

W Niemczech wzrosła liczba ataków na dziennikarzy. W 2020 roku takich ataków było ponad dwukrotnie więcej niż w latach poprzednich – tak wynika z najnowszych oficjalnych danych rządu federalnego. Odnotowano 252 incydenty, podczas gdy w roku 2018 było ich 93, a w 2019 roku 104.

 

Dane są uważane za szokujące, ale nie zaskakujące. W dużej mierze można je wyjaśnić gwałtownym wzrostem demonstracji przeciwko rządowym restrykcjom nakładanym w związku z pandemią COVID-19. Dziennikarze podejmują coraz większe ryzyko relacjonując demonstracje – niemiecka policja nie jest w stanie zapewnić im wystarczającej ochrony. Punktem kulminacyjnym w minionym roku była demonstracja Querdenken 7 listopada w Lipsku, podczas której protestujący i policjanci uniemożliwili pracę co najmniej 43 dziennikarzom.

 

Ten alarmujący trend wzbudza zaniepokojenie niemieckich organizacji dziennikarskich. Rzecznik DJV Hendrik Zörner skrytykował brak działań ze strony policji, która nie interweniuje w wystarczającym stopniu lub wręcz utrudnia pracę dziennikarzom, np. nie wpuszczając ich na określone teren.  „Policjanci powinni dbać o przestrzeganie przepisów, w tym praw podstawowych zagwarantowanych w artykule 5 konstytucji, to jest wolności słowa i wolności prasy” – stwierdził Zörner.

 

Europejska Federacja Dziennikarzy (EFJ), Stowarzyszenie Dziennikarzy Niemieckich (DJV) oraz związek zawodowy dziennikarzy dju in ver.di wezwały do zwiększenia wsparcia i ochrony pracowników mediów.

 

 

Zdjęcie: Mr TACT HILL – Shutterstock.com

Źródło: EFJ

Wniosek o ekstradycję Juliana Assange’a oddalony

Australijczyk Julian Assange nie zostanie wydany Stanom Zjednoczonym Ameryki. Brytyjski sąd oddalił wniosek o ekstradycję założyciela, redaktora naczelnego i rzecznika prasowego serwisu WikiLeaks. Orzeczenie wydane w Londynie 4 stycznia 2020 przez sędzię Vanessę Baraitser jest chwalone przez organizacje dziennikarskie, w tym Międzynarodową i Europejską Federację Dziennikarzy (IFJ, EFJ) oraz brytyjski i australijski związek zawodowy dziennikarzy: NUJ (Narodowy Związek Dziennikarzy w Wielkiej Brytanii) i MEAA (Zrzeszenie Mediów, Rozrywki i Sztuki), które apelowały o uwolnienie Assange’a.

 

W uzasadnieniu wyroku sędzia wskazywała na zły stan psychiczny Juliana Assange’a i związane z tym ryzyko samobójstwa: „jestem przekonana, że procedury opisane przez USA nie przeszkodzą panu Assange’owi w znalezieniu sposobu na popełnienie samobójstwa i z tego powodu zdecydowałam, że ekstradycja byłaby działaniem opresyjnym ze względu na szkody psychiczne, dlatego zarządzam jego zwolnienie – oświadczyła Baraitser.

 

Organizacje dziennikarskie i organizacje broniące praw człowieka, które wielokrotnie występowały w obronie Assange’a, zwracają uwagę, że ekstradycja miałaby fatalny wpływ nie tylko na samego Juliana Assange’a, ale również na dziennikarstwo jako takie. Sekretarz Generalny Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy Anthony Bellanger powiedział, że choć IFJ z zadowoleniem przyjmuje decyzję sędziego to jest „rozczarowany, że sędzia nie odniósł się do kwestii zagrożenia dla wolności mediów, z jakim mielibyśmy do czynienia w przypadku ekstradycji. Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy wraz z należącymi do niej organizacjami krajowymi, w szczególności z Wielkiej Brytanii, Australii i USA, od lat przypominała, że zatrzymanie Juliana Assange’a jest sprzeczne z prawem międzynarodowym i Powszechną Deklaracją Praw Człowieka ONZ. Ponadto stan zdrowia Juliana Assange’a dramatycznie się pogorszył od czasu jego uwięzienia w kwietniu 2019 roku, a wirus Covid-19 w więzieniu, w którym przebywa, stanowi poważne zagrożenie dla naszego kolegi, posiadacza Międzynarodowej Legitymacji Dziennikarskiej. Najwyższy czas, aby Stany Zjednoczone porzuciły próby jego ekstradycji ”.

 

Władze amerykańskie odwołały się od decyzji brytyjskiego sadu. Julian Assange w dalszym ciągu przebywa w więzieniu, ze względu na ryzyko ucieczki do ambasady Meksyku w Londynie (wkrótce po orzeczeniu odrzucającym wniosek o ekstradycję do USA, prezydent Meksyku zaoferował Assange’owi azyl polityczny).

 

Fred Tunheim, prezes Austriackiego Klubu Dziennikarzy ÖJC wezwał rząd austriacki, aby „jako neutralne państwo z doskonałym systemem opieki zdrowotnej zaoferowało Assangowi polityczny i humanitarny azyl, aby uratować jego życie”.

 

Wcześniejsze informacje na ten temat: https://sdp.pl/miedzynarodowa-federacja-dziennikarzy-ifj-wystapila-w-obronie-juliana-assanga/

 

Zdjęcie: EFJ /Daniel Leal-Olivas, AFP

SDP domaga się uwolnienia dziennikarzy białoruskich oraz zaprzestania represji

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich domaga się zaprzestania represji wobec dziennikarzy i mediów białoruskich oraz natychmiastowego wypuszczenia na wolność:

Kaciaryny Andrejewej,

Kaciaryny Barysewicz,

Darii Czulcowej,

Julii Słuckiej,

Ałły Szarko,

Sierhieja Alszeuskiego,

Piotra Słuckiego,

Kseni Lutskina.

 

Władze białoruskie od lat pozwalały sobie na nieakceptowalne działania względem dziennikarzy i niezależnych mediów. W 2020 roku represje osiągnęły niespotykaną dotąd skalę: dziennikarze byli zatrzymywani 477 razy, spędzili w więzieniach ponad 1200 dni, a co najmniej 62 z nich doświadczyło przemocy fizycznej. Zamknięte zostały 4 gazety, a do 50 portali internetowych ograniczany był dostęp. Białoruskie sądy karały zarówno dziennikarzy, jak i niezależne media wysokimi karami pieniężnymi, które stanowiły łącznie równowartość prawie 100 tysięcy złotych.

 

Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa przebywają w więzieniu od 50 dni. Zostały zatrzymane 15 listopada podczas relacjonowania wydarzeń w Mińsku. Obie dziennikarki oskarżone zostały „o organizację i przygotowanie działań, które naruszają w znacznym stopniu porządek społeczny”. To oskarżenie z kodeksu karnego, grozi im kara do 3 lat więzienia.

 

22 grudnia zatrzymana została Julia Słucka – założycielka i prezes Press Clubu Belarus. Jest w więzieniu, podobnie jak czworo jej współpracowników. Wszyscy zostali oskarżeni z kodeksu karnego o „oszustwa podatkowe na dużą skalę” oraz powiązane przestępstwa.

 

Działania białoruskich władz są jawnym pogwałceniem zasady wolności słowa i wolności mediów.  Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich wyraża zdecydowany sprzeciw przeciwko represjom stosowanym wobec dziennikarzy i mediów białoruskich i deklaruje wszelkie możliwe wsparcie dla białoruskich kolegów.

 

Krzysztof Skowroński, prezes SDP

Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP

 

 

Grafika: BAJ

RUSŁAN SZOSZYN: Brukselskie baśnie o solidarności

Wygląda na to, że w Unii Europejskiej na wolnej Białorusi najbardziej zależy Polakom.

 

Wielu europejskich polityków, urzędników i szefów dyplomacji zrobiło sobie zdjęcie ze Swiatłaną Cichanouską, by z dumą zademonstrować swoim wyborcom jak dzielnie wspierają walczących z dyktaturą Białorusinów, którzy w sierpniu wywalczyli sobie miejsca na czołówkach światowych mediów. Stojąc przy uroczej, zarazem niezwykle skromnej i dzielnej kobiecie, wychodzą na mównice recytując farmazony o wartościach europejskich, przy okazji „stanowczo potępiając” autorytaryzm i deklarując „pełne poparcie” jego przeciwnikom. Wracają do prezentów i świątecznych kominków, a następnego dnia będą się już musieli nauczyć na pamięć innych deklaracji, które zarecytują w obecności już kogoś innego, z innej części świata. Cichanouska jedzie dalej i nie wie kiedy jej mąż wyjdzie z białoruskiego więzienia, nie wie kiedy wraz z dziećmi będzie mogła go zobaczyć i wrócić do swojej ojczyzny. Zastanawia się jak może pomóc tym tysiącom represjonowanych, wyrzuconych z pracy, więzionym rodakom, dla których stała się symbolem nadziei.

 

W ubiegłym tygodniu liderka białoruskiej opozycji demokratycznej odwiedziła Brukselę. Komisarz do spraw sąsiedztwa i rozszerzenia Olivér Várhelyi uroczyście ogłosił, że Unia Europejska przeznaczy na wsparcie niezależnych białoruskich mediów i osób represjonowanych 3,7 mln euro. Kolejne 30 mln euro mają trafić do szeroko rozumianego społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi. Białoruska opozycja demokratyczna potraktowała to jako sukces, gdyż początkowo Bruksela miała przyznać 50 mln euro na walkę z koronawirusem w ich kraju, ale po fali negatywnych komentarzy zdanie zmieniono i część pieniędzy (30 mln) przekierowano. Mają zasilić białoruskie inicjatywy społeczne po drodze zasilając rzeszę pracowników unijnych instytucji i fundacji. Pacyfikowane zaś przez reżim media, aresztowani aktywiści i dziennikarze oraz zwalniani z pracy strajkujący robotnicy mogą liczyć na pomoc z Brukseli w wysokości 3,7 mln euro (równowartość 16,5 mln złotych). Cichanouska grzecznie podziękowała i wróciła na Litwę, którą przygarnęła ją po tym jak białoruska bezpieka wyrzuciła ją z kraju.

 

Tylko w tym roku budżet nadającej z Polski jedynej białoruskojęzycznej niezależnej telewizji Biełsat (nadaje od 2007 roku) wyniósł niemal 40 mln złotych, z czego większość pochodzi z MSZ. Polscy podatnicy finansują też niemal w całości lub w dużej mierze takie niezależne białoruskie media jak Radio Racja, Europejskie Radio dla Białorusi (Euroradio) czy wyrzucony z kraju niezależny portal Karta97 (charter97.org). Do tego dochodzi rządowy Program im. Kalinowskiego, dzięki któremu setki represjonowanych Białorusinów zdobyły wykształcenie wyższe w najlepszych polskich uczelniach. Biorąc pod uwagę liczbę fundacji i instytucji, działających w Polsce na rzecz walczących o wolność Białorusinów, rocznie państwo polskie wydaje na ten cel dziesiątki (a może i ponad sto) milionów złotych. A ile milionów euro przyznali na wolną Białoruś Niemcy, Francuzi, Austriacy, Włosi czy Hiszpanie?

 

To dzięki solidarności Białorusinów, którzy skrzyknęli się w kraju i za granicą, represjonowani, zwalniani z pracy i prześladowani mogą liczyć dzisiaj na jakiekolwiek wsparcie materialne i pomoc prawną. Inicjatywa BY_help dotychczas zebrała na to w sieci ponad 3,8 ml dolarów i mniej więcej tyle samo udało się zebrać inicjatywie bysol.org. W sieci zebrano więc dwa razy więcej na wsparcie represjonowanych, niż przyznała Unia Europejska, której budżet na najbliższe lata wyniesie ponad 1,8 biliona euro.

 

Na pocieszenie komisarz Várhelyi zapewnił białoruskich gości, że Unia Europejska obecnie pracuje nad „kompleksowym planem wsparcia gospodarczego nowej demokratycznej Białorusi”. To zresztą też była inicjatywa Polski, Warszawa po wybuchu protestów w kraju Aleksandra Łukaszenki nalegała, by EU przedstawiła w końcu konkretną ofertę dla wolnej Białorusi. Na razie konkretów brak, oferty też. Czyli niech Białorusini własnymi siłami najpierw obalą dyktaturę, a później Unia Europejska coś im zaproponuje, albo nie. Ale na jedno Cichanouska będzie mogła liczyć z pewnością, europejscy politycy i urzędnicy z Brukseli przylecą do stolicy już wolnej Białorusi by zrobić z nią zdjęcie. Jeżeli ich zaprosi.

 

 

Rusłan Szoszyn