WALTER ALTERMANN: Co tam wieszcz sobie kombinował, czyli właściwe nauczanie literatury (3)

Fot. domena publiczna

O tym, że język polski jest bardzo ważny – jako przedmiot nauczania – słyszymy ciągle i nieustannie. Jest dla nas ważny, bo ma uczyć o prawidłowościach języka, a przede wszystkim ma uczyć o tym co wspólne, czyli o naszym dziedzictwie narodowym – literaturze polskiej.  Ta teza pojawiła się wraz z upadkiem Rzeczypospolitej, niedługo po trzecim rozbiorze. Wcześniej szkolnictwo nasze było marne, a większość narodu – czyli chłopi – była niepiśmienna.

Romantycznym pisarzom, głównie Mickiewiczowi, Słowackiemu i Fredrze zawdzięczamy tę wspólną pamięć. Za nimi „poszli inni” polscy pisarze XIX wieku – Sienkiewicz, Prus i Żeromski. Można i trzeba, bez egzaltacji, powiedzieć, że „polskość” stworzyli nam pisarze nasi. I czcimy ich z szacunkiem, nazywając ich nazwiskami ulice, szkoły i teatry. Tyle pozytywnych wzruszeń, bo pora już przejść do kłopotów z nauczaniem i rozumieniem literatury.

Co wieszcz miał na myśli

Rzecz w tym, że współczesna szkoła marnie naucza nas literatury. Nasza edukacja nastawiona jest bowiem jedynie na prowadzenie uczniów – a wszyscyśmy byli uczniami – drogą o nazwie „Co poeta chciał nam powiedzieć?”

Poloniści męczą się, żeby podopieczni przyswoili podstawowe przesłanki intelektualne, którymi kierowali się autorzy. Poloniści „rzucają na tło epoki” myśli autorów, wyjaśniają, porównują, wbijają do głów dziatwy i podrostków podstawowe tendencje dzieł naszych wielkich pisarzy. Wszystko to odbywa się z namaszczeniem, w duchu podniosłym i mocno patriotycznym.

Gdyby to był jedynie wstęp do nauczania literatury, byłoby dobrze. Niestety na wbijaniu uczniom do głów tej „filozofii literatury” sprawa się kończy, a sprawa najważniejsza nie zostaje nawet tknięta. Uczniowie bowiem nie dowiadują się najważniejszej rzeczy – że literatura to nie zbiór moralnych i filozoficznych przesłanek, tendencji. Literatura to także, a może głównie, forma.

Treści zaklęte w formie

Powiedzieć – kocham ojczyznę – potrafi każdy. Ale żeby – wychodząc od tej myśli – napisać „Pana Tadeusza”… O, na to trzeba wiedzy o literaturze, sprawności literackiej i talentu. Tu przypomnę, że Mickiewicz, Słowacki i Krasiński byli dobrze wykształceni. Znali teorię i historię literatury, klasyczne, oraz współczesne im dzieła literackie Europy.

Panuje w naszym ludzie głębokie przekonanie, że pisarz to ktoś kto ma jakieś wizje, coś mu tam chodzi po głowie, ma nawet przymus pisania – i nie mogąc się opędzić od tego przymusu – pisze. Ale jak też lud ma zrozumieć, jak powstaje literatura, kiedy nikt mu nawet nie wspomniał, że istnieje coś takiego jako poetyka, czyli zebrany i spisany zbiór reguł pisarskich? Nie mówię, że byłoby rozsądne wtłaczać takie informacje do głów dzieciom w podstawówce, ale młodzież licealnej?

Dzisiejszy maturzysta ma bardzo mętne pojęcie i żadnych umiejętności w czytaniu wiersza. Bo nikt mu nie powiedział, nikt go nie nauczył czym jest kanon klasycznego wiersza, jak choćby ten użyty w „Beniowskim” Juliusza Słowackiego. Nikt mu nie powiedział z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że w programie szkolnym nie przewidziano czasu na takie fanaberie. Drugi powód jest takie, że sami nauczyciele nie potrafią właściwie czytać wiersza. Wiem co mówię, bo byłem świadkiem kursów dla nauczycieli, których celem była nauka „obcowania z wierszem”. Na dwudziestu nauczycieli ledwie trzech wiedziało i potrafiło co nieco. A jak ma głuchy nauczyć śpiewu?

Co to znaczy urok wiersza i prozy

Prawdziwa przyjemność w obcowaniu z literaturą przychodzi wtedy, gdy potrafimy czytać według tego samego kodu, którym pisał autor. W istocie bowiem w dobrej, świadomej samej siebie literaturze mamy do czynienia z kodem, czyli sposobem, kanonem i techniką pisarską.

Jeżeli nie wiemy, że w najbardziej znanym tekście, a mówię tu o pierwszej księdze, o samym początku „Pana Tadeusza” mamy zawarte ścisłe reguły, że mamy czytać – a najlepiej również mówić, czytać głośno – rozumiejąc je, to tracimy piękno tego tekstu. I pozostaje nam egzegeza, że Litwa jest ojczyzną autora, którą ceni jak własne zdrowie, bo ją utracił, jako to zdrowie…

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie

 

 A podstawowy kod tego wiersza jest taki:

 

  1. Utwór jest napisany trzynastozgłoskowcem.

 

  1. Cezura przypada po pierwszych siedmiu sylabach

 

  1. Wiersz ten czytamy, mówimy zestrojami akcentowymi, a nie wyrazami. Przykład zestrojów akcentowych jest taki:

 

Litwo! – Ojczyzno moja! – ty jesteś – jak zdrowie:

Ile cię – trzeba cenić, – ten tylko – się dowie,

Kto cię– stracił. – Dziś piękność – twą w całej – ozdobie

Widzę – i opisuję, – bo tęsknię – po tobie

 

  1. Akcent w wyrazach akcentowych (traktowanych jaki jeden wyraz) przypada zawsze na przedostatnią sylabę. Tym samym każdy kolejny wers tekstu zaczyna się od mocnego akcentu, bo autor zaczyna najczęściej wers od słowa dwusylabowego. Żeby to jakoś zapisać… wyrazy z mocnym akcentem pogrubię:

Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie.

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,

Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie

Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie

 

  1. Kolejną zasadą jest to, że przed cezurą mamy słabą pozycję akcentową ostatniej sylaby, a po cezurze mocną. I ta zasada – łącznie z wcześniej wymienionymi sprawia, że utwór ten staje się właściwie piosenką. Tak jak każdy dobry wiersz. Cezura nie jest po to, żeby wziąć oddech – jak od stuleci tłumaczą nam nauczyciele. Cezura jest ustanowiona po to, żeby mocno dopowiedzieć, uzupełnić, a niekiedy wręcz zmienić znaczenie tego co zostało powiedziane przed cezurą.

 

Gdy czytamy, najlepiej na głos, wiersz Mickiewicza musimy czytać tekst z zachowaniem reguł, stworzonych przez Mickiewicza. Inaczej nigdy nawet nie dotkniemy tego co jest siłą poezji – każdej poezji – rytmów, melodii i jej piękna.

Proza to nie zwykłe gadanie

Mój kochany bohater Moliera – Pan Jourdain – odkrywa w wieku około 50-ciu lat, że mówi prozą. Ale to nie do końca jest prawdą, bo w literaturze pisanej prozą również obowiązują kanony czytania: mamy tam frazy, mamy silne i słabe sylaby, wreszcie melodię, urok i klimat. Dlatego proza to nie jest takie tam sobie gadanie, jak na zebraniach lub nawet w Sejmie.

Zostawmy już jednak dzisiaj prozę, bo to temat trudniejszy nawet niż poezja. Ale… ktoś, kto nauczy się rozumieć wiersz, doceni też dobrą prozę. Odwrotnie nigdy.

Akademie ku czci

W każdej szkole, kilka razy do roku odbywają się występy uczniów. Niestety podniosłe treści, jakie są na akademiach prezentowane nie skłaniają nauczycieli do przygotowania uczniów do pięknego, rozumnego mówienia poezji. Liczy się jeno duch i namiętne uczucie. A to właśnie jak najmniej sprzyja sztuce.

Owszem, mają w naszych szkołach miejsca spektakle teatralne, w których występują uczniowie. I to jest chwalebne. Niestety takich szkół, w których istnieją i pracują stale szkolne teatrzyki jest o wiele za mało. A to właśnie w pracach teatralnych można nauczyć młodzież – choćby tylko jakąś część uczniów – rozumnego obcowania ze sztuką. Bo literatura jest sztuką. Treści szukajmy raczej u filozofów, przywódców narodu i niezłomnych rycerzy swych racji.

Mam przekonanie, że wzorem naszych praojców, nie bardzo cenimy sztukę. Łatwiej było przecież sprowadzić jakiegoś Włocha do zbudowania pałacu czy namalowania obrazów niż kształcić chamskie, lub dzieci mieszczan na architektów. A sam szlachcic, który zajmował się architekturą czy malarstwem nie był szanowanym człowiekiem. Szlachta i możni woleli także włoskich i francuskich śpiewaków niż własnych, tym bardziej, że ich nie było.

A potem miejsce szlachty zajął już wykształcony lud, przejmując wszystkie szlacheckie złe i dobre obyczaje, nawyki i zachowania. Łącznie z dość lekkim traktowaniem sztuki.