Fot. Jewhen Mahda

Rosja uderza od tyłu – JEWHEN MAHDA o mechanizmie wojny informacyjnej

Zacięte walki w ukraińskim Donbasie skłoniły Rosję do aktywniejszego wykorzystywania operacji informacyjnych i psychologicznych, mających na celu osłabienie zdolności obronnych Sił Zbrojnych Ukrainy. Spróbujmy przeanalizować mechanizm ich realizacji na konkretnym przykładzie.

Od kilku tygodni na pozycjach ukraińskich obrońców są rozpowszechniane ulotki (zdjęcie powyżej). Są to szczegółowe instrukcje dotyczące grupowego opuszczania pozycji, co powinno prowadzić do osłabienia pozycji Sił Zbrojnych Ukrainy. Oczywiście ulotki są rozpowszechniane równolegle z atakami artyleryjskimi i nalotami wojsk rosyjskich, których intensywność jest dość duża. Należy również zauważyć, że ulotki te są rozpowszechniane głównie na pozycjach zmobilizowanych żołnierzy Sił Zbrojnych oraz żołnierzy Siły Obrony Terytorialnej Sił Zbrojnych Ukrainy. Sam dokument jest w języku rosyjskim, co podkreśla prawdziwe intencje jego autorów – odnieść zwycięstwo, którego rosyjska armia nie jest w stanie osiągnąć w bezpośredniej konfrontacji z ukraińskimi obrońcami.

Rosja od dawna doskonali skuteczność własnych operacji informacyjnych i psychologicznych przeciwko ukraińskim obrońcom. Od 2014 r. stosowano różne metody i podejścia, ale główny cel pozostaje oczywisty: stworzenie warunków do okrążenia znacznej liczby ukraińskich żołnierzy. Tragedia Iłowajska w sierpniu 2014 roku i dramatyczna bitwa o Debalcewe na początku 2015 roku stworzyły pewien nurt rosyjskiej propagandy. Jej dostawcy doskonale zdają sobie sprawę z wpływu, jaki „kotły” wywierają na społeczeństwo ukraińskie. W związku z tym rosyjscy propagandyści skupiają się na podwójnym efekcie: militarnej porażce Sił Zbrojnych Ukrainy i oburzeniu wewnątrz ukraińskiego społeczeństwa. Warto przypomnieć, że taką praktykę przeprowadzali bolszewicy w latach 1916-1917, rozkładając od wewnątrz Rosyjską Armię Cesarską po obaleniu caratu.

Ulotka, która jest rozpowszechniana wśród ukraińskich obrońców, to nie tylko instrukcja opuszczenia pozycji. Ma ona na celu osiągnięcie masowości i rozgłosu tego procesu. Jej anonimowi autorzy dają do zrozumienia, że masowa ucieczka z pozycji nie będzie miała konsekwencji prawnych, radzą odwołać się do braku rozkazów, amunicji i paliwa, dużej liczby rannych w szeregach odrębnego oddziału. Rosyjscy propagandyści obiecują, że nawet „trybunał międzynarodowy” (nie wiadomo który, może chodzi o Europejski Trybunał Praw Człowieka) uniewinni tych, którzy odejdą z pozycji w grupie. Niestety, ta wroga propaganda kilkakrotnie odbiła się na szeregach ukraińskich obrońców, którzy nie zdołali obiektywnie ocenić tej trującej pokusy.

Tym, którzy chcą odejść z pozycji, zaleca się nagranie apelu wideo do władz kraju (oczywiście powinno to gwarantować rozgłos, takie wideo są szybko wychwytywane przez prorosyjskie kanały telegramowe, co wskazuje na istnienie pewnego algorytmu). Zwraca się również uwagę na radę, aby wychodzić tylko z bronią osobistą, pozostawiając ciężką broń na miejscu. Łatwo się domyślić, że wycofujące się w ten sposób oddziały mogą stać się łatwym celem dla artylerii i samolotów wroga.

Wrogie wezwania do opuszczenia pozycji mogłyby zostać potraktowane jako dzieło nieznanych wrogów, gdyby nie dwa niuanse. Pierwszy to rada, by izolować „nacjonalistów i bandytów z SBU”. Drugi to silna rekomendacja, by w procesie opuszczania pozycji unikać „oddziałów nacjonalistycznych”, które mogą pełnić rolę jednostek barykadujących. Te narracje rosyjskiej propagandy, potwierdzają, że są autorstwa rosyjskich służb specjalnych.

Choć 24 lutego 2022 r. konfrontacja z Rosją przeszła z fazy wojny hybrydowej do inwazji wojsk rosyjskich na pełną skalę, nie zniknęły metody informacyjnego i psychologicznego oddziaływania na ukraińskich obrońców. Kreml nadal polega na wstrząsaniu stabilnością Sił Zbrojnych od wewnątrz, proponując (uwaga!) nie poddanie się, ale przejście na pozycje i przejście na tyły. Cel jest jasny – zakrojona na szeroką skalę demoralizacja wojsk ukraińskich i rozprzestrzenienie się paniki na ich tyłach.

Fot. Jakub Szymczuk / KPRP

Nikt nie może złamać naszej jedności. PAWEŁ BOBOŁOWICZ o wystąpieniu prezydenta RP Andrzeja Dudy w RN Ukrainy

Zawsze wiedzieliśmy, że umiemy się jednoczyć w momentach zagrożenia. Wtedy jednoczymy się wewnątrz kraju, ale w takich momentach potrafiliśmy się też jednoczyć z Ukraińcami, a wspólny wróg łączy najmocniej…

Dziś jesteśmy świadkami procesu, o którym od dawna marzyli nieliczni, a dziś głośno mówią o tym też najważniejsi. Ci nieliczni rozumieli, że od tego zależy nasze bezpieczeństwo i przyszłość, ci najważniejsi często o tym zapominali patrząc na bieżące poparcie polityczne wewnątrz kraju. Jednak spoglądanie w stronę marginalnych środowisk narodowych, zżeranych własną ksenofobią i często karmionych z zewnątrz, wczoraj bezpowrotnie się skończyło.

Niedzielne wystąpienie w Radzie Najwyższej Ukrainy prezydenta RP Andrzeja Dudy zamyka niekończące się wzajemne pretensje i oskarżenia o kwestie historyczne. „Wiemy że napięcia w relacjach polsko-ukraińskich służą tylko obcym interesom, a nam, Polakom i Ukraińcom szkodzą” powiedział prezydent RP na forum ukraińskiego parlamentu wywołując kolejny raz burzę oklasków. Prezydent przypomniał też słowa św. Jana Pawła II wygłoszone w czasie pielgrzymki na Ukrainę w 2001 roku o tym, by wyżej stawiać to co jednoczy, niż to co dzieli w naszych relacjach opartych o braterską współpracę i autentyczną solidarność. Dwadzieścia jeden lat trzeba było czekać, żeby te słowa przeistoczyły się w polityczną deklarację łączącą nasze narody. Dziś to się dzieje. Bo jak mówił wczoraj Andrzej Duda, nie wolno nam tej szansy zmarnować i będziemy dobrymi sąsiadami już na zawsze.

Oczywiście dziś jedność jest nam potrzebna przede wszystkim w obliczu zagrożenia, ale gdy ono minie (choć mała szansa, by minęło na zawsze), jest niezbędna dla rozwoju, dla tworzenia nowej przyszłości, bez ciągłego oglądania się z trwogą na imperialnych graczy.

Od początku rosyjskiej inwazji 24 lutego br. Polacy pokazują, że rodziny ukraińskich obrońców, że ukraińskie kobiety i dzieci w naszym kraju mogą znaleźć bezpieczny azyl i nie są traktowane jak uchodźcy, lecz są naszymi gośćmi. I tak są traktowani także w polityce naszego państwa. Gdy takie słowa wczoraj padły z ust prezydenta Andrzeja Dudy, ukraińscy parlamentarzyści ze łzami w oczach, na stojąco bili brawa. Tak samo reagowali na słowa o ukraińskiej przyszłości: „nic o Tobie, bez Ciebie”, czy też na prezydencką deklarację: „osobiście nie spocznę, dopóki Ukraina nie stanie się członkiem UE w pełnym tego słowa znaczeniu” i na stwierdzenie „Polska nigdy Ukrainy nie zostawi samej”.

W tych niedzielnych deklaracjach splatają się drogi polskich twórców szkoły ukraińskiego romantyzmu, polityczny duch Powstania Styczniowego, idea i czyn Piłsudskiego, Józewskiego, Giedroycia, marzenia Vincenza, Łobodowskiego i wszystkich tych, którzy rozumieli znaczenie polsko-ukraińskich relacji, a jednocześnie zagrożenia płynące z realizacji polityki jednego i drugiego nacjonalizmu okraszonego moskiewskimi wpływami.

„Wolny świat ma dziś twarz Ukrainy” – mówił prezydent Duda i dziękował ukraińskim obrońcom Kijowa, Charkowa i Mariupola, przypominając, że to Ukraińcy dziś bronią „Europy przed najazdem barbarzyństwa i nowego rosyjskiego imperializmu”. Dumnie brzmiały słowa prezydenta, że my, jako państwo, mamy w tej obronie olbrzymi wkład dzięki przekazaniu potężnej (drugiej po USA) pomocy zbrojeniowej. Obiecując wsparcie Zachodu, zwrócił uwagę na coś, co wydaje się tak oczywiste: koszty odbudowy Ukrainy musi przede wszystkim ponieść Rosja, podobnie jak musi odpowiedzieć za popełnione zbrodnie.

Nasz prezydent odwiedził kolejny raz Ukrainę w czasie wojny. W Kijowie wcześniej był premier Mateusz Morawiecki i wielu polskich ministrów. W tym samym czasie nie ustały nawet na chwilę rosyjskie ataki na naszego sąsiada. Polscy przywódcy jednak konsekwentnie swoją postawą manifestują, że przed Rosją się nie ugniemy, nawet w obliczu bezpośredniego niebezpieczeństwa, czy „moskiewskich pogróżek”.

Ten wyjątkowy moment w naszych relacjach widzą też Ukraińcy. Wreszcie na Cmentarzu Orląt Lwowskich odsłonięto posągi lwów, a w dniu wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Kijowie prezydent Wołodymyr Zełenski anonsował ustawę o szczególnym statusie Polaków na Ukrainie.

Daj Boże, byśmy tej szansy nie zmarnowali.

Paweł Bobołowicz, źródło: https://kurierlubelski.pl

 

Fot. Kancelaria Premiera / flickr.com

Leki na „russkij mir”

Premier Polski Mateusz Morawiecki publicznie porównał „russkij mir” z guzem rakowym. Diagnoza ta zasługuje nie tylko na rozpowszechnienie, ale też na szukanie sposobów leczenia.

Polska, jak można było się spodziewać, stała się jednym z liderów w kwestii pomocy Ukrainie w powstrzymywaniu rosyjskiej agresji. Ponad 2,5 miliona obywateli Ukrainy znalazło schronienie w Polsce, oficjalnie Warszawa przekazała Ukrainie broń o wartości 1,7 miliarda dolarów, w tym ponad 200 czołgów T-72, niezbędnych do kontrofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy. Nieprzypadkowo to właśnie w Warszawie miała miejsce konferencja donatorów dla Ukrainy, na której ogłoszono zebranie 6,5 miliarda dolarów pomocy. Intensywność kontaktów między rządami Polski i Ukrainy bije rekordy.

W minionym tygodniu Mateusz Morawiecki znalazł się w nagłówkach rosyjskich mediów. Ulubiona koncepcja ideologiczna Władimira Putina – „russkij mir” – nazywana jest guzem rakowym. Na łamach brytyjskich gazet „The Telegraph” i „The Daily Telegraph” polski premier wyraził pewność, że Rosję trzeba zatrzymać. Jego zdaniem Putin jest bardziej niebezpieczny niż Hitler i Stalin, dlatego trzeba mu koniecznie przeciwdziałać wspólnym wysiłkiem. Zwłaszcza pozbywając się iluzji, że rosyjska agresja może zatrzymać się na Ukrainie.

Te wystąpienia Mateusza Morawieckiego to nie tylko wystąpienia programowe polityka gotowego rzucić wyzwanie Rosji. Są one dowodem ruchów tektonicznych w środowisku europejskiego establishmentu, wywołanych agresją Rosji na Ukrainę. Największa po Drugiej Wojnie Światowej wojna w Europie trwa ponad 80 dni, a o jej szybkim zakończeniu mogą mówić chyba tylko optymiści. Ale już dzisiaj można stwierdzić: Ukraina potwierdziła zdolność do obrony własnej suwerenności, a Polska trafnie diagnozowała zagrożenie, które niesie polityka Kremla.

To wzajemne zrozumienie dowodzi najwyższego w ciągu ostatnich 30 lat poziomu zaufania w stosunkach Warszawy i Kijowa i umiejętności naszych państw do wspólnego działania. W Polsce dzisiaj problemy Ukrainy traktowane są prawie jak własne a w Ukrainie uświadamiają sobie, że dające nadzieję polskie zaplecze jest poręczeniem przyszłych zwycięstw.

Ale diagnozowanie geopolitycznej onkologii jest niewystarczające – trzeba ją leczyć, bo niebezpieczna choroba szerzy się szybko. Pierwsze niezbędne kroki wyglądają następująco:

– Zagrożenie zostało zdiagnozowane i uświadomione, trwa praca nad rozszerzeniem arsenału leków na nadmierną agresywność Rosji, przede wszystkim metodami wojskowymi. Jednakże uzasadnione są przypuszczenia, że będą one niewystarczające.

– Przerzuty fejków, które aktywnie szerzy rosyjska propaganda w Ukrainie, USA i UE rozprzestrzeniają się szybko i niosą realne zagrożenie dla stabilności i demokracji. Dlatego potrzeba nie tylko leczenia skutków rosyjskiej agresji w sferze informacyjnej, ale i stosowania zbiorowych środków profilaktycznych.

– Nasza zbiorowa odporność w regionie bałtycko-czarnomorskim może przyspieszyć proces tworzenia wspólnej narracji, która ma przeciwdziałać ideologii „russkiego miru”. Wola narodów i państw do rozwoju, zabezpieczenia pokojowego życia, informacyjna irygacja „krwawych ziem” wydają się być gwarancją rozwoju Międzymorza, którego znaczenie we współczesnym świecie znacznie wzrosło.

– Niezbędne jest już dzisiaj zwiększanie poziomu wzajemnego poznania, aranżowania kontaktów kulturowych i współdziałania informacyjnego. Ukraińscy uchodźcy, którzy znaleźli się na terytorium sąsiednich państw, powinni otrzymać informacje na temat państw, w których tymczasowo przebywają, a partnerzy Ukrainy impuls do rozwoju swoich z nią relacji.

– W warunkach śmiertelnego zagrożenia ze strony Rosji warto odłożyć na bok stare urazy. Pamiętajmy: na Kremlu realnie pragną wyjść na nową przestrzeń strategiczną, żeby wzmocnić własną pozycję. Zatrzymać „russkij mir” możemy tylko wspólnym wysiłkiem.

Jewhen Mahda

 

Fot. stopfake.org

Fake: Rosja jest kozłem ofiarnym ukraińskiego ludobójstwa 

„Chciałbym zaznaczyć, że ukraińskie służby bezpieczeństwa, z pomocą państw zachodnich, zorganizowały brutalną i krwawą prowokację w Buczy, m.in. po to, by skomplikować proces negocjacji” – powiedział Sergej Ławrow, minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej w wywiadzie dla Agencji Informacyjnej Xinhua (Chiny) z 30 kwietnia 2022 roku.

Ławrow przekonywał w rozmowie z chińską agencją, że na Ukrainie trwa specjalna operacja wojskowa, której celem jest „ochrona ludzi przed ludobójstwem ze strony neonazistów, demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy”:

– Pragnę podkreślić, że Rosja prowadzi swoje działania (…) na oficjalną prośbę Doniecka i Ługańska, na podstawie artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych o prawie do samoobrony – mówił minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej. Ławrow dowodził również, że „Ukraińskie formacje zbrojne, wykorzystując ludność cywilną jako żywe tarcze, prowadzą barbarzyński ostrzał miast (…). Jednocześnie, z pomocą swoich zachodnich patronów i kontrolowanych przez Zachód mediów, oskarżają armię rosyjską o zbrodnie wojenne. Przerzucają odpowiedzialność, jak u nas się mówi, na kozła ofiarnego (…) Rosyjscy żołnierze robią wszystko, co w ich mocy, by uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej. Uderzenia przeprowadzane są z użyciem broni precyzyjnej, przede wszystkim na infrastrukturę wojskową i miejsca koncentracji pojazdów opancerzonych. W przeciwieństwie do armii ukraińskiej i nacjonalistycznych formacji zbrojnych, które wykorzystują ludność jako żywą tarczę, armia rosyjska udziela miejscowej ludności wszelkiego rodzaju pomocy i wsparcia”.

W retoryce szefa rosyjskiej dyplomacji znalazło się także miejsce na zrzucenie odpowiedzialności za krwawe zbrodnie na Ukrainie na państwa NATO:

– Najwyższy czas, by Zachód przestał bez zastrzeżeń „wybielać” i uniewinniać Kijów.  Przeciwnie Waszyngton, Bruksela i inne zachodnie stolice powinny być świadome swojej odpowiedzialności za współudział w krwawych zbrodniach ukraińskich nacjonalistów – przekonywał Sergiej Ławrow dodając, że rozwiązaniem „kryzysu ukraińskiego” nie jest dostarczanie Ukrainie broni, ale pilna pomoc humanitarna, której Zachód nie udziela. Robi to za to Rosja:

– Naród ukraiński nie potrzebuje Stingerów i Javelinów, ale rozwiązania pilnych spraw humanitarnych. Rosja robi to od 2014 r. W tym czasie do Donbasu dostarczono dziesiątki tysięcy ton pomocy humanitarnej (…). Korytarze humanitarne z Charkowa i Mariupola są codziennie otwierane w celu ewakuacji ludzi z niebezpiecznych obszarów, ale reżim kijowski żąda, by „bataliony narodowe” kontrolujące te obszary nie wypuszczały cywilów. Mimo to wielu osobom udaje się wydostać stamtąd za pomocą żołnierzy Rosji, DRL i ŁRL. W czasie trwania specjalnej operacji wojskowej (SOW) na gorącą linię Międzyresortowego Sztabu Koordynacyjnego Federacji Rosyjskiej ds. Reagowania Humanitarnego wpłynęły prośby o pomoc w ewakuacji do Rosji 2,8 mln osób, (…) W podmiotach Federacji Rosyjskiej działa ponad 9,5 tys. tymczasowych ośrodków zakwaterowania wyposażonych we wszystko co jest niezbędne.  Zapewnia się w nich miejsca do odpoczynku i gorące posiłki. Przybywającym uchodźcom udzielana jest wykwalifikowana pomoc medyczna i psychologiczna.

Zacznijmy od najważniejszego kłamstwa Sergieja Ławrowa, czyli dotyczącego Buczy. Rosyjską tezę o ukraińskiej prowokacji podważyli dziennikarze „New York Timesa” udowadniając, że na zdjęciach satelitarnych amerykańskiej firmy Maxar widać ciała leżące na ulicy Jabłuńskiej już 11 i 19 marca. Gdy porówna się te zdjęcia z filmami opublikowanymi po 2 kwietnia, czyli po wkroczeniu do Buczy ukraińskiej armii, okazuje się, że ciała leżą w tych samych miejscach. Zatem nie mogło dojść do prowokacji, bowiem w marcu w mieście stacjonowały wojska Federacji Rosyjskiej i to Rosja odpowiada za mordy na cywilach. Rząd rosyjski nie przedstawił dowodów na rzekome zainscenizowanie ataku.

Powyższe podważa kolejną forsowaną przez Ławrowa tezę, że Rosja chroni Ukraińców przed ludobójstwem ze strony ukraińskiego wojska (co za kuriozalne stwierdzenie), a ostrzał rosyjski jest precyzyjny i chroni ludność cywilną, bowiem atakowane są jedynie obiekty militarne. Zatem Bucza, Irpień, Hostomel to miasta, w których bezsprzecznie doszło do masakry ludności cywilnej rękoma rosyjskich żołnierzy. Jak podaje ukraińska Pravda, w samym obwodzie ługańskim każdego dnia niszczonych jest około 50 domów cywilnych (https://t.me/ukrpravda_news/17381). Ponadto atakowane są również szpitale. Dla przykładu centralny szpital rejonowy w Wołnowasze na wschodzie Ukrainy po raz pierwszy znalazł się pod ostrzałem rosyjskiej artylerii już 27 lutego 2022 roku, później atakowany był kilkukrotnie, najciężej 1 marca. Ataki na obiekty medyczne są uznawane za zbrodnie wojenne i mogą być sądzone przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Stanowią naruszenie międzynarodowego prawa humanitarnego.

Kłamstwem jest również, że to Rosja a nie Zachód udziela pomocy humanitarnej ogarniętej wojną Ukrainie. Przede wszystkim Rosja jako „pomoc” udzielaną Ukraińcom traktuje przymusowe przesiedlenia. Zwrócił na to uwagę ambasador USA przy Organizacji ds. Bezpieczeństwa i współpracy w Europie (OBWE) Michael Carpenter mówiąc o co najmniej kilka tysiącach Ukraińców wysłanych do tzw. ośrodków filtracyjnych i dziesiątkach tysięcy kolejnych wywiezionych do Rosji lub na terytorium przez nią kontrolowane:

– Przymusowe wysiedlenie – i zgłoszone przypadki przemocy, z jakimi spotykają się osoby przebywające w tak zwanych centrach filtracyjnych – są równoznaczne ze zbrodniami wojennymi – stwierdził. (https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/2155981,1,boj-o-azowstal-amerykanski-think-tank-ukraina-wygrala-w-charkowie.read)

W sprawie korytarzy humanitarnych Sergiej Ławrow mija się z prawdą w sposób całkowicie jawny. Już nawet papież Franciszek, znany ze swoich powściągliwych oficjalnych wystąpień w spawie wojny na Ukrainie, zabrał głos w sprawie korytarzy humanitarnych.

Papież trzykrotnie prosił Putina o humanitarny korytarz z Mariupola, ale ten odmówił, podała włoska gazeta Il Messaggero, powołując się na źródła. Papież był początkowo gotów wysłać do Mariupola z Polski kardynała Konrada Krajewskiego, który jako specjalny wysłannik wizytował Ukrainę w marcu i kwietniu. Ponadto papież raz trzeci zaproponował ewakuację ludności cywilnej z Azowstalu na statku pływającym pod flagą Stolicy Apostolskiej. Bez odpowiedzi ze strony Federacji Rosyjskiej. (https://t.me/TCH_channel/30016)

Fot. screen RIA Novosti

Nie zwyciężymy dyktatora pacyfizmem i ustępstwami

Duża część retoryki tych, którzy stanowczo potępiają oblanie putinowskiego ambasadora farbą opiera się na znanej i chętnie przywoływanej argumentacji „nie drażnić Rosji” i „nic tym nie zyskamy”. Otóż zyskamy. Rosja, Rosjanie i Putin czują się bezkarni. Myślą, że są panami świata. Różne ustępstwa względem Rosji, ignorowanie jej imperialnego apetytu, ignorowanie wojny na wschodzie Ukrainy toczącej się od 2014 roku – to doprowadziło nas do tego, gdzie jesteśmy dziś. Gdyby taką samą politykę stosował Kennedy w 1962 roku, USA miałyby drugi Kaliningrad u własnych wybrzeży. Sprzeciw wobec Rosji nawet w warstwie symbolicznej jest niezbędny.

Ale wróćmy do argumentu „nie drażnić Rosji”. Rosja to wykorzysta, będzie odpowiedź, Rosja wykorzysta to w warstwie propagandowej. Czytają Państwo rosyjskie media? Rosja nie potrzebuje żadnego paliwa dla własnej propagandy, żadnego argumentu do podejmowania akcji. W naszej logice mieści się możliwość przeprowadzenia prowokacji – Rosja tej prowokacji nie potrzebuje. Ot, rzucą oskarżenia i przechodzi do ataku. Uleganie lękowi przed odwetem prowadzi do kolejnych ustępstw na rzecz szowinistycznego imperium.

Mam wrażenie, że częste są dwie postawy, pozornie sprzeczne, ale często idące w parze: bagatelizowanie zagrożenia ze strony Rosji i straszenie rosyjskim odwetem za sprzeciwianie się jej. Rosja takich postaw nie szanuje i traktuje je jako zachętę. Należy rosyjską siłę doceniać i mieć przed nią świadomą obawę, ale nie taką, która paraliżuje, tylko taką, która każe się szykować do obrony. Bo Rosja rozumie wyłącznie język siły, nawet w warstwie symbolicznej.

Rosja, mimo kilkukrotnie podejmowanych wysiłków cywilizacyjnych jest państwem na wskroś odmiennym od kultury łacińskiej, w której wyrosła współczesna zachodnia demokracja. Rosja jest pogrobowcem Złotej Ordy i bękartem Bizancjum. Nabożny stosunek do ociekającej złotem władzy miesza się w niej z mocno zhierarchizowaną strukturą społeczną opartą na brutalnej sile. Określenie pozycji następuje w drodze ustalenia kto kogo bije, a kto jest bity. Stąd też kult militaryzmu czy przestępczości.

Zachód, patrząc przez pryzmat własnych wartości, nie umie postawić się w pozycji siły, jedynej właściwej do dialogu z Rosją. Udawanie, że pada deszcz, gdy plują nam w twarz, nigdy nie da pozytywnych rezultatów, bo bijący bitych nie szanuje, a wręcz nimi gardzi.

Warto przypomnieć sobie performance Mariny Abramović z Neapolu z 1974 roku. Artystka przez kilka godzin stała nieruchomo i bezwolnie przyjmowała wszystko, co robiła jej publiczność przy użyciu siedemdziesięciu dwóch rekwizytów. Po ciele artystki pisano, oblewano ją różnymi substancjami, obcięto jej włosy, przypalano ją i cięto jej skórę. Występ – czy też swoisty eksperyment – przerwano, gdy jeden z widzów postanowił użyć nabitego pistoletu.

Bierność doprowadziła do eskalacji przemocy u zwykłych ludzi. Jak naiwnym jest uważanie, że doprowadzi do czegoś innego w stosunkach z dyktatorem i zmilitaryzowanym ekspansjonistycznym projektem geopolitycznym pod tytułem Rosja? Gwałty, tortury, mordy na ludności cywilnej, grabieże – czy naprawdę odpowiedzią na te instrumenty prowadzenia wojny, bo tym w gruncie rzeczy są – demonstracją siły i ustaleniem hierarchii – może być uległość? Stawia nas to w hierarchii na samym dole. A tych na samym dole, niewolników, można przecież poniżać dalej.

Nie zwyciężymy dyktatora pacyfizmem i ustępstwami. Musimy dawać mu odpór w każdej sferze – wojskowej, kulturowej, informacyjnej, ekonomicznej a nawet symbolicznej. Bo dla Rosji kto nie jest oprawcą, jest ofiarą.

pmb

Dwa miesiące dobranych kłamstw

Rosyjsko-ukraińska wojna charakteryzuje się nie tylko skalą działań bojowych, ale także potężnym wpływem informacyjnym ze strony agresora. Ale tym razem w porównaniu z 2014 rokiem można zaobserwować pewne cechy charakterystyczne.

Dla analizy strategicznych narracji propagandy wybrano RIA „Novosti” – agencję informacyjną, która znajduje się w posiadaniu państwa, co wyklucza możliwość wpływu na treści trzeciej strony.

Analiza treści informacyjnych RIA „Novosti” w okresie 24 lutego – 24 kwietnia 2022 roku pozwala wyodrębnić następujące strategiczne narracje rosyjskiej propagandy:

– Wykorzystanie terminu „specjalna operacja wojskowa” odnośnie wojny w Ukrainie. Łatwo domyślić się, że na Kremlu nie mają odwagi nazwać własnych czynów słowem „wojna”. (Przypominam, że w 2008 roku w Gruzji wykorzystywano frazę „wymuszanie pokoju”).

– Sukcesywne dzielenie przeciwnika na „Siły Zbrojne” i „nacjonalistyczne bataliony” wydaje się być jedną z kluczowych narracji w obecnej sytuacji, podobnie jak teza, że „nacjonaliści trzymają jako zakładników miliony ludzi”. Termin „nacjonalistyczne/nazistowskie” bataliony koreluje z całościową polityką historyczną Kremla.

– Intensywne wykorzystanie zasady odzwierciedlenia, to jest przeniesienia wydarzeń z ukraińskiej przestrzeni informacyjnej do rosyjskiej z dogłębną zmianą kontekstu. Przede wszystkim w takich przypadkach mowa jest o „przestępstwach nacjonalistów”, którym towarzyszą „świadectwa miejscowych mieszkańców”. Wykorzystanie tematu „nacjonalistów” albo „nazistów” ma na celu wyjaśnić obywatelom Federacji Rosyjskiej przyczyny „denazyfikacji” Ukrainy.

– Przeważnie imitacyjne wykorzystanie materiałów wideo przedstawiających ataki helikopterów i samolotów armii rosyjskiej. Są one mocno zmontowane i mają mało wspólnego z rzeczywistością. Warto rozpatrywać je jako informacyjne przeszczepy ze strumienia powiadomień o sukcesach ukraińskich wojskowych, które podparte są amatorskimi wideo samych wojskowych SZU.

– RIA „Novosti” prowadzi aktywną współpracę informacyjną z tak zwanymi „wojenkorami” (korespondentami wojennymi, a tak naprawdę rosyjskimi propagandystami, którzy obsługują informacyjnie tamtejsze służby specjalne”).

– Po rozpoczęciu okupacji szeregu ukraińskich miejscowości RIA „Novosti” naświetla pracę okupacyjnej administracji i działania kolaborantów.

– Oddzielnym kierunkiem informacyjnym zdaje się być opis „zwycięstw” Ramzana Kadyrowa i kadyrowców na terytorium Ukrainy, co świadczy o zwróceniu głównych zasobów propagandy do środka Federacji Rosyjskiej, szczególnie na neutralizację pozostałości opozycji. Wiadomo, że Kadyrow i jego „gwardia” jest jednym z głównych instrumentów zastraszania rosyjskiej opozycji.

– RIA „Novosti” ochoczo szerzy „kajania i zeznania ukraińskich jeńców wojennych”.

– Demonstracja poparcia „ specjalnej operacji wojskowej” w różnych krajach świata (Birma, Wenezuela etc.) w celu zwiększenia „wielkości Rosji” i neutralizacji oburzenia wspólnoty światowej działaniami Kremla.

– Szerzenie spekulacji na temat możliwości stworzenia przez Ukrainę „brudnej bomby atomowej” po zajęciu przez wojska rosyjskie czarnobylskiej i zaporoskiej elektrowni atomowych.

– Napędzanie fejka o „amerykańskich laboratoriach biologicznych na terytorium Ukrainy”, który przed wojną wysuwali przedstawiciele OPZŻ [Opozycyjna Platforma Za Życie – prorosyjska partia polityczna Wiktora Medwedczuka – przyp. tłum.].

– Przesuwanie symboliki „specjalnej operacji wojskowej” do przestrzeni informacyjnej Federacji Rosyjskiej (to nie tylko oczywiste novum w porównaniu z 2008 rokiem, ale także próba odpowiedzi na ruch wolontariacki w Ukrainie i poparcie społeczeństwa dla działań ukraińskich obrońców). W taki sposób rosyjska propaganda realizuje aktywne różnicowanie „swój-obcy”.

– Warto zauważyć zaplecze dezinformacyjne rosyjsko-ukraińskich rozmów o zawieszeniu broni.

– Wszczepiona nienawiść do państw Zachodu, które wprowadziły sankcje przeciw Rosji po początku wojny w Ukrainie.

WNIOSKI:

– Cała potęga rosyjskiej maszyny propagandowej skierowana jest do wewnątrz Federacji Rosyjskiej. Próby dotarcia z informacją do zachodniego odbiorcy urzeczywistniane są przez Russia Today i Sputnik Media z wykorzystaniem innych, dużo bardziej zawoalowanych treści.

– Podstawą formułowania wiadomości propagandowych jest technologia postprawdy, intensywnego tłumaczenia wydarzeń w wygodnym dla siebie świetle.

– Powiadomienia informacyjne o działaniach wojsk rosyjskich na okupowanych terytoriach Ukrainy przypominają przedstawienia działań „ograniczonego kontyngentu radzieckich wojsk” w Afganistanie w latach 80. XX wieku.

– Przesuwanie do przestrzeni informacyjnej Rosji symboli taktycznych :specjalnej operacji wojskowej” V i Z świadczy o porażce blitzkriegu i chęci zabezpieczenia wsparcia informacyjnego armii rosyjskiej w Ukrainie.

– RIA „Novosti” występuje w roli kamertonu rosyjskiej maszyny propagandowej. Po zakończeniu wojny jej kierownictwo, a także kierownictwo innych tub propagandowych muszą ponieść odpowiedzialność.

Fot. ZOHRA BENSEMRA / Reuters/Stopfake.org

Gwardyjscy kaci putina

18 kwietnia 2022 roku władimir putin przyznał tytuł „gwardyjskiej” 64. samodzielnej brygadzie strzelców zmotoryzowanych armii rosyjskiej. 28 marca analogiczny ukaz przyznał ten tytuł 155. brygadzie piechoty morskiej. Obydwa te oddziały wojskowe działały w Buczy. Pozwala to stwierdzić, że tej wiosny w federacji rosyjskiej rozpoczął się nowy rozdział cynizmu na wyższym, państwowym poziomie.

Tradycyjnie gwardią nazywa się zwycięskie podrozdziały o najwyższej wartości bojowej, jakie pokazały męstwo i odniosły zwycięstwo na polu walki. Ale tym razem chodzi o całkowicie inne czyny. Obydwie „gwardyjskie” jednostki w marcu 2022 roku przebywały w miasteczku Bucza na przedmieściach Kijowa. Stało się ono znanym na całym świecie symbolem zbrodni wojennych okupantów. Zamordowani mieszkańcy – mężczyźni, zgwałcone kobiety i niepełnoletnie dziewczyny, zrujnowane budynki. 85% odnalezionych ciał ma rany postrzałowe. Ofiarami kilku tygodni okupacji padło ponad 400 mieszkańców Buczy. Czemu okupanci Buczy zostali gwardzistami? prezydent rosji zaczął nagradzać rosyjskich wojskowych w pierwszych dniach wojny. W celu wręczenia nagród szef tamtejszego ministerstwa obrony odwiedzał szpitale i przyjeżdżał na okupowane terytorium. Ale z 64 samodzielną brygadą strzelców zmotoryzowanych i 155 brygadą piechoty morskiej sytuacja wydaje się całkiem inna. Gospodarz kremla w poprzednim tygodniu porównywał oskarżenia o zbrodnie wojenne w Buczy z „fejkami o ataku chemicznym w Syrii”. Mówił, że są to zjawiska jednego rodzaju. Na tym tle absolutnie nie dziwi mianowanie dowódcą rosyjskich wojsk w Ukrainie aleksandra dwornikowa, którego nazywają „syryjskim katem”. Ma on, oczywiście, osobiste przyzwolenie putina na jakiekolwiek działania, jakie pozwolą na osiągnięcie postawionych celów. Nowi „gwardziści” stali się innym symbolem. putin i jego poplecznicy plują na otaczający ich świat. prezydent rosji nagrodził katów, gwałcicieli i maruderów. Rosyjska władza nie ukrywa pragnienia zniszczenia Ukraińców jako narodu i Ukrainy jako państwa. Trzeba powstrzymać ich wspólnymi wysiłkami, alternatywy nie ma.

Yewhen Mahda

Pisownia małych i dużych liter w tekście jest celowa.

 

Skutki bombardowania Żytomierza Zdj.: Den z 2 marca 2022 r.

KOMENTARZ MARIUSZA PILISA: Sekretarzowi generalnemu EFJ życzę by otrzeźwiał

Koleżanki i Koledzy,

 Zarząd Główny SDP wyszedł z inicjatywą nałożenia sankcji na wszystkie rosyjskie stowarzyszenia dziennikarskie działające w ramach Europejskiego Federacji Dziennikarskiej EFJ i Międzynarodowej Federacji Dziennikarskiej IFJ. Zaapelowaliśmy o to bezpośrednio do sekretarza generalnego EFJ Ricardo Gutierrezowi. Chodzi o konkretnych ludzi i konkretne rosyjskie organizacje, które działają w europejskich strukturach dziennikarskich czy na ich obrzeżach. Ku naszemu zaskoczeniu sekretarz generalny EFJ w swojej odpowiedzi zaproponował abyśmy wyrazili się jaśniej, ponieważ nie rozumie, o co nam chodzi.

 Jedną z rosyjskich organizacji dziennikarskich, wobec której proponujemy sankcje, nazwał dobrą, pożyteczną, działającą przeciwko wojnie i wspierającą Ukrainę. Naszą inicjatywę nazwał „głupią”. Skierowaliśmy do sekretarza generalnego EFJ oficjalną odpowiedź, w której „rozjaśniamy”, jak rozumiemy obecną sytuację, jak rozumiemy potrzebę naszego zachowania się w tej ciężkiej dla Ukrainy sytuacji jako członkowie europejskiej federacji dziennikarskiej, jak rozumiemy wojnę, śmierć niewinnych ludzi i zbrodnie popełniane przez wojska rosyjskie.

Trudno w tej chwili znaleźć odpowiednie słowa na określeni tej zaskakującej dla nas dyskusji i wymiany korespondencji. Mam wrażenie, że spotykamy się z próbami relatywizowania rzeczywistości, działania w myśl zasady: są równi i równiejsi.

Przykładów tego, jak wysocy działacze europejskich i światowych organizacji rozumieją swoją rolę w ostatnich dniach mamy aż nadto. Za wszystkimi stoją jakieś interesy. Mimo to udaje się przymusić ludzi, którzy decydują dzisiaj o sankcjach nakładanych na wszelki przejawy rosyjskiej aktywności w świecie do właściwego rozumienia tego, jak powinniśmy się zachować w tych historycznych chwilach.

 Sekretarzowi generalnemu EFJ życzę by otrzeźwiał i w sposób poważny zmierzył się z tym, co jak się wydaje na razie go przerasta. Prawdziwych liderów poznajemy w trudnych chwilach. Komicy stają się bohaterami, ci których uważaliśmy za liderów stają się komikami. Skrajne wydarzenia jakim jest niewątpliwie wojna weryfikują postawy ludzkie, przewracają ustalone porządki, porządkują świat na nowo. Może to najwyższy czas dla nas, dla SDP, aby aktywnie włączyć się w procesy wyboru reprezentujących nas władz EFJ.

Na razie mamy jednak inny cel. Doprowadzimy do tego, że sankcje zostaną wprowadzone, że pełna izolacja rosyjskich organizacji dziennikarskich i Rosjan działających w europejskich i światowych strukturach zostanie wprowadzona. Nie chcemy dzisiaj podziału na „dobrych” i „złych” Rosjan. Chcemy izolacji dla wszystkich. Bo tego wymaga chwila.

Kolegom i Koleżankom Rosjanom, dziennikarzom, którzy dzielnie stawiają czoła reżimowi Putina i aktywnie protestują przeciwko jego barbarzyństwu i zbrodniom chciałbym przekazać:

„Nie ma w naszej inicjatywie niczego osobistego. Nie ma ślepej furii czy gniewu czy nawet emocji. My musimy się tak zachować. Zachować się jak trzeba. Kiedy skończy się wojna, izolacja się zakończy”.

Wiem, że to zrozumieją, bo wielu z nich znam osobiście.

ukrinform/TT/red

TRZYMAJ SIĘ UKRAINO! Uraińskie media apelują do dziennikarzy: Nie publikujcie rosyjskiej propagandy i fake newsów

Ukraina walczy z moskiewskim najeźdzcą! Ale w mediach też trwa wojna. Ukrańskie telewizje, rozgłośnie radiowe i portale internetowe apelują do obywateli i redakcji: Nie publikujcie putinowskiej propagandy, moskiewskich fałszywek i fake newsów. Na wiekszości kanałów nadawany jest sygnał państwowej telewizji.

Wołodymyr Zełeński w swoim piątkowym, porannym przemówieniu, które było potem relacjonowane przez wszystkie oficjalne kanały prezydenta Ukrainy, po raz koleiny apelował do społeczności międzynarodowej o zdecydowane działania wobec agresora.

„Bronimy naszego kraju, naszej wolności. Potrzeba nam skutecznej pomocy międzynarodowej” – mówił Zelenski, co przekazano też na TT. Prezydent podał również, że rozmawiał z prezydentem Polski Andrzejem Dudą w sprawie koniecznej reakcji i pomocy Bukaresztańskiej Dziewiątki, czyli krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Chodzi o pomoc w obronie Ukrainy, naciski na Rosję i presję na kraje Zachodu w sprawie sankcji wobec Moskwy.

” Potrzebujemy koalicji antywojennej” – podkreślił Zełenski, który poinformował też o rozmowach z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem „Dzisiaj Urkaina bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje pomocy naszych partnerów. Żądamy skutecznego przeciskatwienia się Federacji Rosyjskiej. Sankcje muszą być dalej wzmacniane” – napisał prezydent Ukrainy na TT.

Portal www.ukrinform.ua cytuje słowa Zełeńskiego:” Wróg został zatrzymany  w większości zaatakowanych rejonów. Trwają walki”

hb/ukrinform/TT/red

Fake, który żyje przez dziesięciolecia

Napięta sytuacja wokół Ukrainy przyciąga uwagę cywilizowanego świata. Ostatnio stało się jasne, czego dokładnie chce Władimir Putin. Jednak jego pozycja opiera się na fałszywej informacji.

 

Kwestia ustnych gwarancji wobec nierozszerzenia NATO, które rzekomo dali Michajłowi Gorbaczowowi zachodni liderzy, kolejny raz jest omawiane w Rosji. Chodzi o to, że od czasu do czasu ten temat musi przypominać obywatelom Rosji o destrukcyjnej roli Gorbaczowa dla Związku Sowieckiego (przypominam, że Putin uważa upadek ZSRS za największą katastrofę geopolityczną XX wieku) oraz podkreślać niezdolność Zachodu do utrzymania własnego słowa. Podane wypowiedzi niejednokrotnie wypowiadali Władimir Putin, Sergiej Ławrow i inni politycy rosyjscy. W ten sposób Kreml tworzy iluzję własnej słuszności moralnej, którą stara się promować w przestrzeni informacyjnej. Biorąc pod uwagę wielokrotny powrót do tego tematu – całkiem udanie.

 

Trzeba przypomnieć nie tylko idyllę, która przez krótki czas panowała na świecie po zakończeniu zimnej wojny. Przekształcenie świata w jednobiegunowy to nie tylko ocieplenie relacji między wczorajszymi wrogami, ale także pomoc Rosji finansami i żywnością ze strony Zachodu, co z kolei pomogło jej uniknąć upadku. Gorzej było z trzema postsowieckimi republikami – Ukrainą, Białorusią, Kazachstanem – ponieważ to one musiały dokonać rozbrojenia jądrowego w zamian za uznanie ze strony społeczności światowej. Przypominam, że broń jądrowa była eksportowana na terytorium Rosji, środki jej dostarczania zazwyczaj były niszczone na miejscu, podobnie jak infrastruktura ewentualnego uderzenia nuklearnego.

 

Czy zachodni liderzy mówili Michaiłowi Gorbaczowowi i prezydentowi Rosji Borysowi Jelcynowi o celowości przekształcenia NATO? Oczywiście tak. Czy dawali odpowiednie gwarancje w postaci umów międzynarodowych? Nie, inaczej Putin nie mówiłby dzisiaj, że ustne gwarancje  o nierozszerzeniu Sojuszu nie działają. Jest jeszcze jeden bardzo ważny fakt: na przełomie XX – XXI wieku grupa krajów bałtyckich i Europy Środkowej dokonały integracji euroatlantyckiej i europejskiej, pokazując, które związki dają dziś państwom gwarancje bezpieczeństwa i rozwoju. Udało im się wykorzystać słabość Rosji i demokratyczne poglądy Jelcyna.

 

Przypominam, że prezydent Rosji Putin zaczął głośno domagać się gwarancji nierozszerzenia NATO w warunkach, gdy dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy skoncentrowani są w pobliżu granic Ukrainy i zachowują się tak, jakby przygotowywali inwazję. Chodzi o negocjacje  polityczne: Władimir Putin żąda od Zachodu (czytaj: Joseph Biden) gwarancji tego, że Ukraina nie zostanie członkiem Sojuszu. Jednak już dzisiaj warto przypomnieć, że zajęcie przez Rosję Krymu i wybuch wojny hybrydowej w Donbasie przywróciły sens istnienia NATO i dały mu impuls do przywrócenia własnego wpływu. Ukraina w 2014 roku była państwem bezaliansowym, a oficjalny Kijów skonsolidował swoje aspiracje do członkostwa w NATO i UE na początku 2019 roku. Odpowiednie przepisy Konstytucji Ukrainy powinny wpłynąć na poglądy Josepha Bidena wraz z pozycją sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Soltenberga, który podkreślił niedopuszczalność żądań Rosji o stworzenie nowych stref wpływu. Już w przededniu rozmowy z Putinem Biden stwierdził, że nie akceptuje „czerwonych linii” i zapowiedział zestaw środków, które pomogą uniknąć rosyjskiej agresji.

 

Jewhen Mahda

 

fot. Flickr;UD/Frode Overland Andersen