Aleksander Prystor (1874-1941). Fot. Wikipedia

Oprawcy nie darowali premierowi – TADEUSZ PŁUŻAŃSKI o Aleksandrze Prystorze i jego małżonce

2 stycznia 1874 r. w Wilnie urodził się Aleksander Prystor, jeden z czołowych polityków obozu piłsudczykowskiego, premier w latach 1931–1933, poseł, senator, w latach 1935–1938 marszałek Senatu.

Zmarł 14 października 1941 r. w szpitalu sowieckiego więzienia na Butyrkach w Moskwie. „Zatrzymanie Prystora (…) NKWD uznało za swój duży sukces. Znany szeroko na Wileńszczyźnie ze swych antysowieckich poglądów Prystor był dla nich niemal synonimem kontrrewolucyjnego wroga. Nie licząc się z jego zaawansowanym wiekiem (przekroczył wówczas 66. rok życia) i ogólnie złym stanem zdrowia, poddano go w więzieniu na Łubiance surowemu śledztwu (…). Prystor pozostał nieugięty (…) i metodami śledztwa nie dał się złamać. Kosztowało go to jednak zupełną niemal utratę zdrowia” – napisał biograf Prystora Jacek Piotrowski.

Oprawcy nie darowali Prystorowi udziału w zwycięskiej bitwie 1920 r. Losu męża szczęśliwie nie podzieliła Janina, choć bolszewicy bez skrupułów mordowali nie tylko mężczyzn, ale także kobiety i dzieci. Janina Prystorowa, urodzona 26 lipca 1881 r. (siedem lat młodsza od Aleksandra), ukończyła gimnazjum w Kownie i Kursy Wyższe dla Kobiet w Krakowie. Z Polską Partią Socjalistyczną, gdzie przyjęła pseudonim „Bogdanowa”, związała się w 1906 r. Za działacza PPS Aleksandra Prystora wyszła za mąż 6 kwietnia tego roku. Brała udział – u boku męża – w słynnej akcji pod Bezdanami 26 września 1908 r., kiedy w ataku na rosyjski pociąg pocztowy grupa Organizacji Bojowej PPS dowodzona przez Józefa Piłsudskiego zdobyła ponad 200 tys. rubli. Po aresztowaniu przez carską Ochranę za działalność niepodległościową w 1912 r. więziona przez rok na Pawiaku i w Cytadeli. Później razem ze skazanym na siedem lat katorgi mężem zesłana w głąb Rosji do Orła nad Oką.

Po powrocie do wolnej już Ojczyzny pracowała w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Prowadziła także działalność charytatywną – m.in. w Towarzystwie Przyjaciół Inwalidów Wojennych i Towarzystwie Opieki nad Wsią Wileńską. Wybrana do sejmiku wileńskiego, potem w latach 1935–1938 posłanka na Sejm, współtwórczyni ustawy o ochronie praw zwierząt. Tak Janina Prystorowa uzasadniała zakaz żydowskiej szechity: „Ubój rytualny jest przeciwny mojej religii, godności narodu, etyce, kulturze i kieszeni”. W 1938 r. Sejm II RP całkowicie zakazał tej metody zabijania zwierząt, ale ustawa nie weszła w życie ze względu na wybuch wojny.

Przedwojenna pisarka Janina Dunin-Wąsowicz pisała, że wprawdzie Prystor „nie był pięknym mężczyzną”, ale pani Prystorowa była stale zazdrosna o męża. „Ledwie któraś z młodych i ładniejszych kobiet zbliżała się do Prystora, czy to w towarzystwie, czy w związku z jakąś akcją społeczną, spotykały ją ze strony Prystorowej duże niegrzeczności i małe zemsty”. Bohaterka niniejszego tekstu zmarła w stołecznym domu opieki Zakonu Sióstr Maryi 3 stycznia 1975 r. w Warszawie i została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie.

 

Konserwatywne media na „liście” ministerstwa kultury

Portal wPolityce.pl dotarł do korespondencji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego z jedną z instytucji kultury, w której resort kierowany przez Bartłomieja Sienkiewicza domaga się informacji dotyczących przekazywania wsparcia finansowego różnym podmiotami. Na liście  znalazły się m.in. media konserwatywne.

„Na wniosek kierownictwa MKiDN, Departament Narodowych Instytucji Kultury zwraca się z uprzejmą prośbą o przekazanie informacji odnoszących się do ewentualnych umów, których skutkiem było przekazanie przez Państwa instytucje środków finansowych w latach 2015 – 2023 następującym podmiotom” – napisano w piśmie do którego dotarł portal wPolityce.pl.

Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na liście podmiotów, co do których informacji domaga się resort Sienkiewicza, znajdują się przede wszystkim organizacje o charakterze religijnym, m.in. Caritas Polska, patriotycznym czy prawicowym.  Znalazły się na niej także konserwatywne media, takie jak: Telewizja Republika, Tygodnik Do Rzeczy, Tygodnik Sieci, Tygodnik Solidarność, czy kwartalnik Fronda Lux.

opr. jka, źródło: wPolityce.pl

 

„Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę” – TADEUSZ PŁUŻAŃSKI przypomina historię Grobu Nieznanego Żołnierza

24 stycznia 1925 r. Rada Ministrów RP podjęła decyzję o budowie w Warszawie Grobu Nieznanego Żołnierza – w arkadach Pałacu Saskiego. Niemcy wysadzili Pałac już po Powstaniu Warszawskim: w ostatnich dniach grudnia 1944 r. Teraz – razem z jego odbudową (jeśli tak się stanie) – Grób odzyska historyczny kontekst.

Dnia 17 sierpnia 1920 r. w Zadwórzu – wsi położonej 33 km od Lwowa – 330 młodych Polaków stoczyło zwycięski bój z przeważającymi siłami bolszewików, nie dopuszczając do zdobycia przez nich miasta. Złożony głównie z lwowskiej młodzieży batalion Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej pod dowództwem kapitana Bolesława Zajączkowskiego przez 11 godzin stawiał heroiczny opór napastnikom.

Obrońcy odparli sześć szarż konnych armii Budionnego. Batalion uległ dopiero po przybyciu nowych sił kawalerii bolszewickiej i po wyczerpaniu amunicji. W nierównej walce poległo 318 polskich żołnierzy. Walczyli do końca na kolby i bagnety. Większość poddających się została rozsiekana przez Kozaków. Sowieci rąbali ich szablami, rannych dobijali kolbami. Zabitym odcinali głowy, ręce i nogi, zabierali ubrania. Pozostali przy życiu ranni oficerowie ostatnimi nabojami odbierali sobie życie. Opór ochotników pod Zadwórzem umożliwił innym oddziałom polskim wycofanie się i zajęcie pozycji obronnych pod Lwowem.

Ciała pięciu poległych oficerów, które udało się zidentyfikować, zostały pochowane na cmentarzu Orląt we Lwowie. Pozostali bohaterowie spoczęli na żołnierskim cmentarzu, w pobliżu usypanego na ich cześć kurhanu, gdzie umieszczono tablicę pamiątkową z napisem: „Orlętom poległym w dniu 17 sierpnia 1920 roku w walkach o całość ziem kresowych”. Do 1939 r. pomnik chwały był celem wypraw kombatantów, harcerzy i młodzieży, gdzie składano ślubowania i przyrzeczenia.

Pod Zadwórzem zginął m.in. 19-letni Konstanty Zarugiewicz, polski Ormianin, uczeń siódmej klasy, obrońca Lwowa z 1918 r., kawaler Krzyża Virtuti Militari i Krzyża Walecznych. W 1925 r. jego matka Jadwiga Zarugiewiczowa została poproszona, aby spośród ciał znalezionych na pobojowisku wskazać jedno, które złożono następnie w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

Wcześniejszego wyboru Lwowa jako miejsca pochodzenia szczątków bezimiennego żołnierza dokonał 4 kwietnia 1925 r. z 15 pobojowisk, na których w latach 1914-1920 rozegrały się najbardziej krwawe walki o niepodległość, Józef Buczkowski – ogniomistrz 14. Pułku Artylerii Polowej, kawaler Virtuti Militari.

Lekarz ocenił wiek zabitego na ok. 14 lat, stwierdził u niego postrzały w głowę i w nogę, co dowodziło śmierci w boju. Po pożegnalnym nabożeństwie we lwowskiej katedrze zwłoki przybyły pociągiem na stołeczny Dworzec Główny 2 listopada 1925 r., skąd kondukt przeszedł do katedry św. Jana na okolicznościową Mszę Świętą. Następnie trumnę na armatniej lawecie w uroczystym pochodzie przetransportowano na pl. Saski. Na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza w arkadach Pałacu Saskiego w Warszawie znalazł się napis: „Tu leży żołnierz polski poległy za Ojczyznę”.

Niemcy wysadzili Pałac już po Powstaniu Warszawskim: w ostatnich dniach grudnia 1944 r. Teraz – razem z jego odbudową (jeśli tak się stanie) – Grób odzyska historyczny kontekst.

Hubert Bekrycht: DZIENNIKARSKA RADA OCALENIA NARODOWEGO (DRON) – cyklu „Satyra i przyszłość”

Na podstawie dekretu z 13 grudnia 2023 roku o powstaniu Rządu Unieważnienia Wszystkiego (RUW), podajemy, że 23 stycznia 2024 roku powstała DZIENNIKARSKA RADA OCALENIA NARODOWEGO (DRON). Rada ma wprowadzać dobre zwyczaje dziennikarskie nie niepokojąc władzy wykonawczej, sądowniczej. A i władzy prawodawczej też.

Od 24 stycznia 2024 r. do odwołania wz. z uchwałą tajną uchwałą Sejmu (przy 196 wykluczonych posłach, wszyscy za) w dziennikarstwie obowiązują następujące przepisy:

  1. Unieważnienie wszystkiego do 13 grudnia 2023 roku;
  2. Wprowadzenie pierwszeństwa w kolejce po wazelinę dla dziennikarzy popieranych przez RUW a co za tym idzie przez DRON (nie dotyczy osób mających postępowania przed komisjami ds. ważności uprawnień dziennikarskich);
  3. Zakazuje się mieć rację dziennikarzom innym niż należącym do DRON (racje członków DRON wymagają konsultacji z wojewódzkimi namiestnikami RUW, d. wojewodowie);
  4. Prawdę można przekazywać wyłącznie na swoją odpowiedzialność w pełnej świadomości kar i nagan oraz ograniczeń.
  5. Jedynym środkiem odwoławczym jest zażalenie. Przepisy nie precyzują do kogo i w jakim trybie, ale lepiej w ogóle nie pisać.

 

Kary obowiązujące od 24 stycznia 2024 r. dla dziennikarzy przeciwstawiających się DRON:

  1. Zjedzenie legitymacji dziennikarskiej publicznie w ciągu jednej godziny a legitymacji zalaminowanych i tekturowych w ciągu maksimum 3 godzin;
  2. Złożenie samokrytyki wobec neo władz TVP, PR i PAP a w przypadku mediów konserwatywnych wobec sędziego wylosowanego po losowaniu LOTTO.
  3. Od 6 miesięcy do roku w redakcji i 19.30 w TVP1 jako goniec na trasie Centrala TVP – KRPM;
  4. Od roku do 2 lat w redakcji Teleekspresu jako redaktor wydania koleżanek i kolegów;
  5. Od 2 lat do lat 10 w nowym TVP INFO jako szef programu narodowego;
  6. Kary dodatkowe: rozmowy z red. Czyżem o przyszłości dziennikarstwa w paśmie Pytania na Śniadanie oraz czytanie przez tydzień wpisów Krzysztofa Lufta na platformie X (d. Twitter).

 

Dla wyjątkowo opornych seanse programów kulinarnych i partyjnych z udziałem polityków KO, TD, NL i Konfederacji oraz udział w programie telewizyjnym i radiowym (jednocześnie) nazwie „Odleć”.

Zdj. Ostatnia kampania wyborcza i politycy KO wycięci z tektury - pomysł polityków PiS Fot. H/ e/ p

Język we współczesnym, mało strawnym, sosie – WALTER ALTERMAN Odprawa posłów 2.0

Jana Kochanowskiego „Odprawa Posłów Greckich” to wielka polska klasyka. Jej treścią są  przestrogi dla Polski i jej najmożniejszych obywateli. I jak to z klasyką bywa, po wiekach powtarza się ją, kopiuje, naśladuje. Oczywiście najczęściej nieudolnie, bo mistrz z Czarnolasu był wielki, a współcześni naśladowcy… nie są mistrzami. Ostatnio przeżyli „Odprawę posłów” w wersji groteskowej panowie Joński i Szczerba. Bo byli odprawiani sprzed bram spółek skarbu państwa.   

Posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba zasłynęli przeprowadzaniem kontroli poselskich, których celem było – zdaniem posłów – ujawnienie ukrywanych przez rząd PiS nieprawidłowości z dotacjami dla wielu różnych stowarzyszeń, fundacji, innych organizacji społecznych. Sprawdzali także spółki skarbu państwa, żeby i tam wykryć rozdawnictwo dotacji. Panowie napisali nawet książkę „Wielkie żniwa. Jak PiS ukradł Polskę”.

Można zatem powiedzieć, że obaj, jeszcze cztery lata temu, nieznani politycy odnieśli oszałamiający sukces. Nie odniosę się co do prawdy odkrywanej w ich dochodzeniach. Bardziej bowiem, od początku ich działalności kontrolnej, interesowało mnie, jak ów sukces wpłynie na obu młodych ludzi. Szczególnie na łodzianina Jońskiego, który – w ciągu kilku – lat z lokalnego lidera SLD stał się liderem listy Koalicji Obywatelskiej w Łodzi. 

I nie musiałem długo czekać. Oto poseł Dariusz Joński, w TVN24, 16 stycznia 2024 roku,  przemówił tak: „Prezesi niektórych spółek skarbu państwa byli tak bezczelni, że złożyli doniesienia do prokuratury na nas, że byliśmy tak uprzejmi, że chcieliśmy te spółki skontrolować”.

Jednak koszty popularności młodych polityków są ogromne. Bo jakąż to uprzejmością jest  poselskie najazd na spółki skarbu państwa? Toż to dla tych prezesów ogromny kłopot, nerwy i panika.

Jest oczywiste, że poseł Joński ma spore kłopoty z frazeologią oraz znajomością podstawowych  znaczeń dużej liczby słów z zasobów języka polskiego, skoro mówi, że jego działania to „uprzejmość”. Albo też tak już odleciał, że sam dla siebie stał się majestatem i przemawia jak król, lub książę udzielny, który zniża się do ludu, czyniąc mu „uprzejmości”.

W sumie – gdyby Joński mówił prosto, językiem potocznym, nie miałby problemu. Tak dzieje się zresztą zawsze, gdy ktoś chce mówić językiem nowym, innym niż mówili rodzice. Chociaż… jaka matka, taka natka, nie daleko pada jabłko od jabłoni… Joński chce błyszczeć, i zapewne uważa, że poseł musi mówić dziwnym językiem. I stąd te jego prześmieszne wpadki. Przykre.

Rząd komunikacyjny

W portalu Energetyka24.com, 20 stycznia 2024 roku, w artykule „Atomowy tydzień. Nietypowa propozycja na deal z Koreańczykami” znajdziemy taki dziwożon: „Kurz po wrzawie opadł, a pozostały tylko smutne wnioski. Nowy rząd nie podał komunikacyjnie, bo zdecydowanie dementi MKiŚ (Ministerstwa Klimatu i Środowiska – red.) pojawiło się dopiero w piątek, gdy zamieszanie rozpoczęło się w środę…”

Co to znaczy, że „Nowy rząd nie podał komunikacyjnie”? Nie wiem. Jedno czego mogę być pewien, że autor tekstu jest z pewnością bliski obłędu, którego źródłem jest nieprzeparta chęć bycia nowoczesnym..

Artykuł ma swego, podpisanego, autora a jest nim pan Kacper Świsłowski. Z informacji zawartych w Internecie wynika, że jest to człowiek młody, więc teoretycznie ma jeszcze szanse na poprawę. Czego mu serdecznie życzę.

Zajętości

Mój dobry znajomy pokazał mi sms-a od młodego człowieka, którego to sms-a sensem jest nagłe i niespodziewane wycofanie się (przez młodego człowieka) z podjętych przez niego poważnych wcześniej zobowiązań. Oto ów sms: „Bardzo przepraszam za brak kontaktu, ale byłem bardzo zajęty. Na tę chwilę niestety nie będę mógł brać udziału w pracach zespołu, gdyż moje zajętości nie pozwolą mi na to. Nie chcę niczego robić na siłę i muszę się skupić nad bieżącymi zadaniami. Bardzo przepraszam”.

Teoretycznie tekst jest grzeczny, ale stawia odbiorcę w bardzo trudnej sytuacji. Najbardziej jednak uderzające jest użycie słowa „zajętości”. Nadawca doszedł do wniosku, że skoro jest zajęty, bo ma różne zajęcia, to ma też zajętości.

Śmieszne jest to, że jeszcze w ustach komornikach „zajętości” byłyby zrozumiałe, ale w mowie potocznej są one objawem nowej choroby cywilizacyjnej – nowomowy internetowej. Inna rzecz, że piszący tego sms-a znalazł takie slangowe słówko w tekstach urzędowych i na stronach portali internetowych. I tak to chora wiedza poszła w lud, a z ludem do ciemnego lasu niewiedzy i ogłupienia.

 

Fot. HB

Militarny niezbędnik mitów WALTERA ALETRMANNA: Do woja!

Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiada znaczne zwiększenie przeszkoleń wojskowych. Stało się tak zapewne dlatego, że wojna na Ukrainie pouczyła cały świat, że obowiązujące przez prawie siedemdziesiąt lat doktryny wojenne były jedynie mitami.

 Zarówno doktryny NATO, jak i Układu Warszawskiego, zakładały, że światowy pokój może zapewnić jedynie wzajemne odstraszanie atomowe. Na Zachodzie wierzono, bo bardzo chciano w to wierzyć, że Związek Radziecki będzie się demokratyzował i najbardziej będzie mu zależało na rozwoju gospodarczym i dobrobycie Rosjan.

Pierwszy mit – o odstraszaniu

Obie strony miały się bać zupełnego zniszczenia świta, czego skutkiem miał być pokój. Oczywiście z wyłączeniem wojen lokalnych, takich jak w Korei, Wietnamie, Afganistanie, Iraku i jeszcze w kilku innych miejscach globu. Te wojny lokalne służyły podtrzymywaniu stałego napięcia między oboma blokami wojskowymi, co z kolei miało utrzymywać w ryzach społeczeństwa – tak Zachodu, jak Wschodu. Te małe wojny pozwalały też USA i Rosji rozwijać sektory zbrojeniowe, co prowadziło jednak do wzrostu siły gospodarki USA i coraz większego regresu gospodarki Rosji. Takie są bowiem prawa ekonomii, że biedny na zbrojeniach traci, a bogaty bogaci się jeszcze bardziej.

Drugi mit – o przewadze biznesu nad wojnami

Na naszych oczach upada teraz mit drugi, mówiący o tym, że światowy biznes nie dopuści do wybuchu dużej wojny. Zwróćmy uwagę, że z upadkiem ZSRR i bloku wschodniego świat jednak się zmienił. Rosja utraciła pozycję światowego mocarstwa, a państwa NATO (poza USA) uznały, że zbroić się nie muszą, bo teraz nastał czas na handel, współpracę gospodarczą i technologiczną z Rosją. A przede wszystkim na tani gaz, ropę i inne surowce. Zachód zaczął sobie wmawiać, że Rosja nikomu już nigdy nie zagrozi, więc nastał czas na uściski i pocałunki z Niedźwiedziem.

Zachód jednak, a właściwie ci którzy nim rządzą, czyli banki i wielki przemysł, nie brał pod uwagę, że Rosja nie jest Zachodem. Bo nie znał historii Rosji i rosyjskiej mentalności. Jedynie państwa, które świeżo wyzwoliły się spod dominacji Rosji, te nieduże i biedne państwa dawnego Bloku Wschodniego ostrzegały… Ale kto by tam słuchał biednych krewnych, ledwo co zapraszanych do pańskiego stołu.

Nawet w USA, za niedawnej prezydentury Donalda Trumpa, dominowała chęć braterstwa interesów z Rosją (chociaż niektórzy politolodzy twierdzą, że to nieprawda). Interesów, mimo zajęcia już przez Rosję ukraińskiego Krymu. Obecnie Trump sposobi się do ponownej prezydentury, oświadczając, że zakończy wojnę Rosja-Ukraina w jeden dzień. Oczywiście nie mówi jakim i czyim będzie to kosztem. Zapowiada nawet wycofanie się USA z NATO. Można zatem mniemać, że gdyby Rosja zażądała kiedyś oddania jej państw bałtyckich i Polski, to ów Trump na to pójdzie. W imię Światowego Pokoju Dobrych Interesów.

A bez USA Europa będzie bezbronna wobec Rosji. Tym bardziej, że jest już rozbrojona. W imię interesów.

Mit trzeci – że ktoś nas obroni

W ostatnich miesiącach na Ukrainie sypie się w gruzy mit trzeci, dotyczący już bezpośrednio Polski. Wchodząc do NATO wierzyliśmy, że Rosja nigdy nie zaatakuje żadnego z państw NATO, bo Pakt Północnoatlantycki nas obroni. Mało tego, wierzyliśmy, że gdy tylko NATO mruknie, to ruski niedźwiedź ucieknie do nory.

Zachód do dzisiaj nie może pojąć, że Rosji nie powstrzymają nawet milion poległych Rosjan. Matuszka Rosija jest dla Rosjan świętością. U nich nigdy nie doszło do masowych demonstracji, do publicznego palenia powołań do wojska, jak miało to miejsce w USA w czasie wojny wietnamskiej. I to nie tylko ze strachu. Rosjanin bardziej niż w Boga wierzy w konieczność istnienia wielkiej Rosji, takiej, której ma się bać cały świat.

Teraz na Ukrainie objawiła się nowa, czyli stara wojna. Nastąpił powrót do strategii i taktyki znanej jeszcze z I wojny światowej. A jest to wojna na wyniszczenie. I do takiej wojny Europa jest zupełnie nieprzygotowana.

Jeżeli ta nowa wojna wybuchnie, pochłonie miliony ofiar – i to bez użycia bomb atomowych. A wygra ją ten blok, który dotrzyma placu. Czy w tej nowej wojnie ktoś z NATO nas realnie wesprze? Najbardziej prawdopodobne jest wsparcie moralne. I tyle.

Armia z powszechnego poboru

Dlatego Polska musi być o wiele silniejsza militarnie, niż to wydawało się jeszcze rok temu. Musimy mieć armię, która będzie w stanie uzupełniać ludzkie zapasy, rzucać na front kolejne siły. Armia zawodowa tu nie wystarczy. Moim zdaniem trzeba powrócić do masowego poboru i szkolić jak największą liczbę żołnierzy. W czasie pokoju będą oni w rezerwie, a w razie najgorszego – już przeszkoleni – będą mogli trafić na front.

Ukraińcom los dał sporo czasu na szkolenie rezerw, ale nie jest pewne czy da Polakom. Żebyśmy nie byli znowu mądrzy po szkodzie.

Oczywiście armia zawodowa musi być podstawą naszych sił zbrojnych. Ale musimy też wreszcie przyjąć, że każdy zdrowy i sprawny mężczyzna będzie mógł i będzie umiał efektywnie służyć w wojsku. Przy okazji – najwyższy już czas wrócić do szkolenia studentów.  Bo nie może być tak, że wykształconych będą bronić ci niewykształceni.

Męża stanu daj nam Panie!

Do tego wszystkiego potrzeba nam tylko jeszcze jednego. Męża stanu, który powie Polakom, że pora pójść do wojska – na roczne, lub półroczne choćby szkolenie, ale przecież nie takie sobotnio-niedzielne.

Obawiam się, że może być i tak, że nikt z potencjalnych mężów stanu nie odważy się tego powiedzieć, bo to zawsze jakieś wybory za pasem, jakieś słupki poparcia… Ojczyznę oczywiście kochamy bardzo, ale z poświęceniem dla niej kilku miesięcy życia… może być wielki problem.

 

 

Archiwum Tygodnika TVP zniknęło z sieci

Archiwalne wydania Tygodnika TVP nie są już dostępne w sieci. Adres tygodnik.tvp.pl przekierowuje teraz do portalu TVP Info.

Tygodnik TVP, decyzją nowych władz Telewizji Polskiej, został zawieszony z końcem ubiegłego roku. Ukazujący się od 2017 roku internetowy magazyn stronił od bieżącej polityki, publikował pogłębione artykuły poświęcone problemom cywilizacyjnym, międzynarodowych i kulturowym. W ubiegłym roku Tygodnik TVP otrzymał Nagrodę Specjalną Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, teksty publikowane w magazynie były nagradzane i wyróżniane w Konkursie SDP.

Do 29 grudnia 2023 roku ukazało się 319 wydań Tygodnika, zniknęły one jednak z sieci. Poinformował o tym w mediach społecznościowych szef Tygodnika TVP Dominik Zdort.

„Szanowni Państwo, władze TVP właśnie usunęły całą zawartość wydań Tygodnika TVP z sieci. Dziękujemy wiernym czytelnikom, współpracownikom, i wszystkim, którzy życzyli nam dobrze”  – napisał.

Po wpisaniu adresu tygodnik.tvp.pl internauci przekierowywani są do portalu TVP Info.

opr. jka, źródło: X

 

 

Zmarł wybitny uczony, prof. Juliusz Chrościcki. Wspomnienie TERESY KACZOROWSKIEJ

Academia Europaea Sarbieviana straciła kolejnego wybitnego uczonego. Nocą 16 stycznia 2024 r., zmarł w Warszawie prof. Juliusz Chrościcki (ur. 1942) – wybitny historyk, znawca sztuki i kultury nowożytnej, autor licznych publikacji naukowych, promotor wielu prac magisterskich i doktorskich. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie też najdłużej pracował (w latach 1964-2012).

Poza pracą naukową na kilku uczelniach, w Polsce i Francji oraz pełnieniu wielu funkcji, prof. Chrościcki aktywnie działał  w Stowarzyszeniu. Academia Europaea Sarbieviana w Sarbiewie (AES) – w 2006 r. był jej członkiem założycielem. Przewodniczył Radzie Naukowej AES, organizował ogólnopolskie konkursy na najlepsze prace naukowe, przekłady i publikacje o „polskim Horacym”. Był wspaniałomyślny i bezinteresowny – czasami, kiedy brakowało pieniędzy na nagrody dla laureatów, finansował je z własnej kieszeni.

Był duszą kilkunastu międzynarodowych Festiwali M.K. Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza”, które prowadzę na płn. Mazowszu od 18 lat, wraz z kilkunastoma podmiotami. Współpracował ze mną niemal na co dzień – nie tylko w sprawie Festiwali, ale też konferencji naukowych (występowaliśmy z referatami w Wilnie, Opawie, w kilku miejscach w Polsce), jako redaktor zamieszczał moje teksty w uniwersyteckim piśmie „Barok. Historia – literatura – sztuka”. Ponadto donosił mi często – zawsze z radością! – o wyszukanych pracach naukowych na temat Sarbiewskiego lub jego epoki, zachęcał badaczy, studentów i doktorantów do podejmowania badań tematycznych, pomógł mi nawiązać współpracę z Zamkiem Królewskim w Warszawie – a wszystko po to, aby wskrzesić z niepamięci sławnego poetę, ks. jezuitę M.K. Sarbiewskiego rodem z Sarbiewa.

Cenił też pismo literackie, które prowadzę od 25 lat – „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”. Publikował na jego łamach i, jak mawiał, nie mógł się oderwać od lektury każdego nowego numeru tego rocznika, zanim nie przeczytał go od deski do deski.

A przy tym ten wybitny, dystyngowany naukowiec był osobą niezwykle serdeczną, życzliwą, otwartą na ludzi. Aż trudno uwierzyć, że już się nie zobaczymy… Przecież tak niedawno był jeszcze w świetnej formie! – także kiedy półtora roku temu uroczyście świętował swoje 80. urodziny (na zdjęciu). Jego odejście jest niepowetowaną stratą – dla nauki, dla sztuki, dla przyjaciół i bliskich.

Spoczywaj Juliuszu w pokoju! I miej baczenie – na nas i na Polskę, która była tak Ci droga! Cześć Twojej Pamięci!

 

Zebranie Rady Programowej TVP3 Gdańsk. Fot. mat. pras.

Rada Programowa TVP3 Gdańsk protestuje przeciwko likwidacji telewizji publicznej

Rada Programowa oddziału Telewizji Polskiej w Gdańsku protestuje przeciwko likwidacji telewizji publicznej podjętej przez ministra kultury z rządu Donalda Tuska. Apeluje o to, aby nie likwidować a rozwijać telewizję regionalną, która ma ustawową misję wpisaną w konstytucyjne prawo społeczeństwa do informacji i wolności mediów. 

Rada Programowa TVP3 Gdańsk 15 stycznia 2024 roku podjęła w formie uchwały stanowisko „wobec podjętych działań w sprawie likwidacji telewizji publicznej”. Dokument w imieniu rady podpisał jej przewodniczący Bogusław Olszonowicz. Czytamy w nim:

Rada Programowa Oddziału Gdańskiego Telewizji Polskiej S.A. protestuje przeciwko decyzji o likwidacji telewizji publicznej, regionalnej podjętej przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Apelujemy, aby telewizja regionalna mogła rozwijać się, by spełniać swoją ustawową misję, służąc tym samym mieszkańcom Pomorza, Kociewia, Kaszub i Powiśla.

Stanowisko poparł członek Rady Programowej Janusz Wikowski, prezes Oddziału Gdańskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, który przypomniał, że Rada Programowa Telewizji Gdańskiej zaprotestowała także po bezprawnym wyłączeniu sygnału nadawczego telewizji 20 grudnia 2023 r.. Emisję programu lokalnego przywrócono dopiero na początku stycznia, gdy ustanowiony przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza likwidator odsunął od zarządzania Telewizją Gdańską Michała Rybickiego i zatrudnił na stanowisku pełniącego obowiązki dyrektora Oddziału Marka Wałuszko.

– Przypomnijmy, członkowie Rady Programowej Telewizji Gdańsk natychmiast po wyłączeniu sygnału, na nadzwyczajnym posiedzeniu w dniu 20 grudnia 2023 r. wyrazili oburzenie i dezaprobatę wobec bezprawnego uniemożliwienia nadawania programu Telewizji – stwierdził Janusz Wikowski.

Podkreślono wówczas, że sytuacja ta spowodowała ograniczenie prawa mieszkańców Pomorza do dostępu do informacji dostarczanej przez media publiczne oraz brak możliwości publikacji programów przez dziennikarzy.

Było to pogwałcenie konstytucyjnego prawa do informacji oraz wolności mediów.

„Protestujemy przeciwko bezprawnym działaniom ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Podjęto nielegalne działania na podstawie uchwały Sejmu z 19.12. 23r. i na podstawie kodeksu spółek handlowych. Zgodnie z obowiązującym prawem w Polsce, zmiany w mediach publicznych mogą być wprowadzone jedynie na podstawie USTAWY przyjętej przez Sejm i Senat oraz podpisanej przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej” – napisała wówczas Rada Programowa TVP3 Gdańsk.

Zaprotestowano także przeciwko zastraszaniu pracowników telewizji publicznej, wywieraniu presji na dziennikarzy. Zwrócono uwagę, że te działania zagrażają niezależności mediów.

Obecnie TVP 3 Gdańsk nadaje „Panoramę” oraz „Forum Panoramy”. Na antenę wróciły niektóre programy (np. serwis sportowy czy program gospodarczy prowadzony przez Piotra Stefanowski). Nie ma natomiast dostępu internetowego do bieżących i archiwalnych  audycji i reportaży.

Decyzją ministra Sienkiewicza wdrażany jest proces likwidacji telewizji publicznej, w tym telewizji regionalnej. Nieskuteczna okazała się bowiem podjęta brutalnie i bezprawnie próba zmian władz telewizji – na podstawie uchwały sejmowej (a nie ustawy, mającej skutki prawne) oraz przepisów o spółkach (nie dotyczących Telewizji Polskiej SA). Podjęto więc kolejną próbę zmian – poprzez likwidację spółki! Obecnie – zgodnie z zapisami w Krajowym Rejestrze Spółek – Telewizja Polska SA ma legalne, dotychczasowe władze: prezesa oraz Radę Nadzorczą (kierowaną przez Macieja Łopińskiego). Zatem wokół procesu likwidacyjnego jest sporo kontrowersji oraz sprzecznych opinii prawnych. Nic więc dziwnego, że Rada Programowa TVP3 Gdańsk podjęła stanowisko, w którym protestuje przeciwko działaniom w sprawie likwidacji telewizji publicznej (w tym ośrodków regionalnych) i stanowcza apeluje do decydentów, polityków o respektowanie prawa i nie likwidowanie, a wręcz rozwój telewizji publicznej spełniającej ustawową misję.

JD