To właściwie nie tyle pytanie, co obserwacja rzeczywistości towarzysząca dziennikarzom od czasów pierwszych oznak, że ten miliarder z USA może zostać najpotężniejszym człowiekiem świata. Dlaczego większość mediów jest wroga wobec Donalda Trumpa? Bo 45. prezydent Stanów Zjednoczonych narusza od dekad ustalone interesy. Liberalne i lewicowe.
Ktoś powiedział, że gdyby nie – podkreślmy to – luźny, związek Donalda Trumpa z Partią Republikańską nie byłoby wiadomo, że ten polityk nie jest liberałem. Bo w USA każdy może być i każdy nim może nie być liberałem. Zależy od interpretacji stanowego lub federalnego inspektora finansowego.
Łaty i schematy
Wolny rynek amerykański jest tak powiązany z globalną polityką ekonomiczną mocarstwa, że już od dawna do obywateli USA robiących interesy z Chinami i Rosją mógłby przylgnąć plaster „komunisty”, do biznesmena handlującego z Niemcami logo „ryzykanta” a do entuzjasty współpracy z Unią Europejską stygmat „wariata”. Mógłby takie plastry przylepiać ktokolwiek wpływowy ze Stanów Zjednoczonych, ale tego nie robi. Dlaczego? Bo USA są na innym poziomie biznesu. Wyższym. Niestety, polityka amerykańska pozostała, jak w Europie i Azji, wpisana w schemat mafii.
Trumpa zaczęto się bać i na swoim podwórku i w Azji i w Europie. Nie z powodu wyjątkowych talentów biznesowych. Jako konserwatywny polityk zaczął on po prostu zagrażać istniejącemu od dawna podziałowi świata. I podejściu do gospodarki w ogóle.
Spiski
Międzynarodowe polityczne grupy interesów, które od dawna umawiały się na podział łupów przez 10 czy 20 lat, ze zgrozą patrzyły jak Trump łamie „umowy” i „porozumienia. Teoria spiskowa? Ze wszystkich teorii spiskowych najbardziej prawdopodobna jest taka, że nie ma żadnych teorii spiskowych.
Media, nie tylko zresztą te lewicowe i liberalne zaczęły zwalczać Trumpa wiele lat temu. I powtarzam, nie chodziło tylko o interesy, o góry dolarów, które zarabiał. Gra toczyła się i toczy o władzę. Nie tę absolutną z teorii spiskowych, ale na władzę, która przekłada się na nowych ludzi w polityce i biznesie, na nowe zmienne mające przemodelować podział tortu wpływów na świecie. Media, szczególnie zachodnie i elektroniczne mają zbyt wiele do stracenia, bo wobec nich Trump jest nieprzewidywalny, nie chodzi na pasku narracji rzucanych z Waszyngtonu, Brukseli, Moskwy, czy Pekinu. Tworzy swoje, czasem nieprawdopodobne modele postępowania. Czy to dobrze?
Tak i nie. Tak, bo Trump myśli konserwatywnie, ale i rynkowo – to oznacza, że nie wywoła III wojny światowej. Nie, bo nie wiadomo, czy byłby w stanie jej zapobiec. Nie wiadomo, bo na razie sytuacja tak się zmieniła na korzyść dla świata, że jego powrót do Białego Domu wydaje się gwarancją przewidywalnej przyszłości. Przynajmniej na cztery lata. Z Kamalą Harris jest zaś tak, że jeśli ona zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych na pewno wywoła globalny konflikt.
Dziennikarze zakładnikami właścicieli mediów
Media niechętne Trumpowi, a takich jest zdecydowana większość, obawiają się, że po jego dojściu do władzy nie będą mogły już straszyć ludzi wizjami niszczenia planety przez miliardera. Bo w sumie w pierwszej kadencji nie stało się nic złego dla świata, oprócz „puczu”, który wywołały media po wygranych przez Joe Bidena wyborach, chociaż przeciwnicy Demokratów uważają, że procedury elekcji prezydenckiej w 2020 roku zostały sfałszowane.
Bzdury o „prorosyjskości” i „faszyzmie” Trumpa padają jeszcze gdzie nie gdzie na podatny grunt, ale w coraz mniejszej liczbie krajów. Nagonka zaczyna przypominać groteskę. Prasa, radio, telewizja i Internet razem nie są w stanie okłamać wszystkich. Nawet gdyby Trump miał podobną siłę medialną na świecie jak jego przeciwnicy nic nie powstrzyma pustego śmiechu, kiedy to dziennikarze mediów frontu antytrumpowego nie mogą się porozumieć, co do narracji. Jeden mówi, że Trump zdecydowanie wygrywa a drugi, że wygrywa Harris. I to wszystko w pół minuty najlepszego czasu antenowego. I do tego to nachalne wpychanie wszędzie kandydatki Demokratów jak w reklamie dietetycznego hamburgera.
Podobieństwa
Nie wiem, czy wygra Trump, który też ma sporo wad, czy Harris poparta przez niemądrych celebrytów i kombinatorów politycznych. Wiem jednak, że w każdym medium ludzie nie lubią być okłamywani. A tak jest na froncie przekazu przeciwko 45. prezydentowi USA.
I już zupełnie na koniec. Wiceprezydent USA okrzyknięto zbawczynią Ameryki. Ja w widzę kandydatce Demokratów cechy Ewy Kopacz, nie tylko tę polegającą na rzucaniu przez ludzi kamieniami dinozaury, ale naprawdę niebezpieczne – w przypadku wojny – jest chęć schowania się przywódcy w domu. Jednak lepiej, aby ów był pod ziemią. Lepiej dla przywódcy… Czy mógłbym to napisać w liberalnej gazecie w USA? Nie. Trudno byłoby to umieścić nawet w mniej liberalnym a nawet w całkiem nie liberalnym lub nie lewicowym portalu, bo prawnicy Partii Demokratycznej są jak spragnieni zemsty koledzy Adama Bodnara.