CMWP SDP w koalicji organizacji przeciwko procesom typu SLAPP

CMWP SDP wspiera działania zmierzające do wynegocjowania dyrektywy przeciw procesom typu SLAPP na forum Unii Europejskiej i  popiera List otwarty 74 organizacji pozarządowych  przesłany do ​​Komisji Europejskiej, sprawozdawcy Parlamentu Europejskiego, hiszpańskiej prezydencji Rady UE i ministrów sprawiedliwości wszystkich państw członkowskich UE. Podobnie jak sygnatariusze Listu otwartego CMWP SDP wzywa instytucje europejskie do wynegocjowania możliwie najsilniejszej dyrektywy anty-SLAPP. List otwarty został wysłany 8 listopada 2023 r. do europejskich decydentów. Stanowisko SDP w tej sprawie zostało przesłane do ministra Zbigniewa Ziobry 15 listopada b.r. Z Polski pod Listem otwartym podpisały się także  m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Sieć Obywatelska Watchdog Polska.

Organizacje pozarządowe w swoim liście apelują o poważne potraktowanie unijnej dyrektywy anty-SLAPP  (z ang. tłum. strategiczne procesy sądowe przeciwko udziałowi publicznemu lub strategiczne spory przeciwko udziałowi publicznemu).  Negocjacje trójstronne dotyczące tej dyrektywy, która  ma służyć zwalczaniu  pozwów typu SLAPP dobiegają końca, a europejskie  organizacje  pozarządowe alarmują, że w przypadku braku pewnych kluczowych przepisów dyrektywa anty-SLAPP nie będzie w stanie przeciwdziałać narastającym problemom dotyczącym pozwów typu SLAPP w UE. Pozwy typu SLAPP służą m.in. zastraszaniu i uciszaniu dziennikarzy. W Polsce zdarzają się coraz częściej, wielokrotnie przeciwko nim występowało CMWP SDP.

Apel w języku angielskim jest dostępny tu: 8.11.23 Advocacy letter from Unions to MoJs

Poniżej tłumaczenie (w wersji opublikowanej przez Helsińską Fundacją Praw Człowieka):

Unia Europejska może przegapić kluczową okazję pokazania, że jest po stronie tych, którzy pociągają władzę do odpowiedzialności. Negocjacje trójstronne dotyczące dyrektywy w sprawie ochrony osób, które angażują się w debatę publiczną, przed ewidentnie bezpodstawnymi lub stanowiącymi nadużycie postępowaniami sądowymi (SLAPP) zbliżają się do końca. Siedemdziesiąt cztery niżej podpisane organizacje alarmują, że w przypadku braku pewnych kluczowych przepisów dyrektywa anty-SLAPP nie będzie w stanie przeciwdziałać rosnącemu problemowi SLAPPów w UE.Przepisy te dotyczą przede wszystkim mechanizmu wczesnego oddalania SLAPPów. Jeśli dyrektywa nie zagwarantuje, że wszystkie roszczenia przeciwko osobom uczestniczącym w debacie publicznej będą podlegały rygorystycznemu testowi na jak najwcześniejszym etapie postępowania, tak jak to przewiduje podejście ogólne Rady Unii Europejskiej, dyrektywa nie będzie skutecznym instrumentem.

Po drugie, jeśli definicja „transgraniczności” SLAPPów zostanie usunięta, pojęcie spraw transgranicznych będzie w sposób dorozumiany odnosić się wyłącznie do spraw, w których strony mają siedziby w różnych państwach członkowskich. Oznacza to, że dyrektywa będzie miała zastosowanie tylko w kilku przypadkach; tysiące rzeczywistych i potencjalnych celów SLAPP nie będzie w stanie powołać się na żaden ze środków ochronnych wprowadzonych przez dyrektywę.

Wreszcie, istnieje ryzyko, że kwestie regulacji dotyczących odszkodowań zostaną pozostawione całkowicie w gestii państw członkowskich i sądów, co doprowadzi do nierównych mechanizmów odszkodowawczych w różnych krajach. Brak minimalnego standardu w zakresie odszkodowań byłby haniebny, biorąc pod uwagę, że pełne odszkodowanie za szkodę jest niezbędne w każdym ustawodawstwie anty-SLAPPowym, które rzeczywiście zasługuje na tę nazwę. Nie możemy ignorować funkcji naprawczej dla ofiar SLAPP i jej odstraszającego wpływu na potężne podmioty, które rozważają wszczęcie podobnych postępowań stanowiących nadużycie.

W ostatnich latach organizacje zrzeszone w Koalicji przeciwko SLAPP w Europie (CASE) dostarczały Komisji Europejskiej, Parlamentowi Europejskiemu i państwom członkowskim solidnej, opartej na dowodach wiedzy. W ten sposób chciały w konstruktywny sposób wesprzeć dyskusje na temat planowanych regulacji. Na obecnym, kluczowym etapie wygląda na to, że nasz wkład został zignorowany.

Nie pozwolimy, by to była stracona szansa.

Nie poprzemy osłabionej dyrektywy, która nie zapewni ochrony dziennikarzom, mediom, aktywistom i organizacjom społeczeństwa obywatelskiego w Europie. Chcemy, aby ta dyrektywa służyła jako wzór dla ambitnych przepisów anty-SLAPP w całej Europie i poza nią.

Wkraczając w końcowe etapy rozmów trójstronnych, wzywamy Radę i Parlament, przy wsparciu Komisji, do przyjęcia dyrektywy w kształcie, który uczyni z niej skuteczny instrument przeciwdziałania SLAPPom, a nie tylko pozwoli na odhaczenie kolejnego punktu z listy rzeczy do zrobienia.

  • Access Info Europe
  • Aditus Foundation
  • Amnesty International
  • ARTICLE 19 Europe
  • Association of European Journalists-Bulgaria
  • BIRN, Balkan Investigative Reporting Network
  • Blueprint for Free Speech (B4FS)
  • Bruno Manser Fonds (BMF)Center for Environmental Democracy FLOROZON, North Macedonia
  • Centre for European Volunteering (CEV)
  • Centre for Peace Studies, Croatia
  • Civic Initiatives, SerbiaCivil Liberties Union for Europe (Liberties)
  • Civil Rights Defenders
  • Citizens Network Watchdog Poland
  • Coalition For Women In Journalism (CFWIJ)
  • Coalizione Italiana per le Libertà e i Diritti civili (CILD)
  • Committee to Protect Journalists
  • Croatian Journalists Association
  • Estonian Human Rights Centre (EHRC)
  • Eurocadres
  • European Anti-Poverty Network
  • European Center For Not-For-Profit Law (ECNL)
  • European Centre for Press and Media Freedom (ECPMF)
  • European Civic Forum
  • European Environmental Bureau (EEB)
  • European Legal Support Center (ELSC)
  • European Federation of Journalists (EFJ)
  • European Trade Union Confederation (ETUC)
  • Foodwatch International
  • Foundation Atelier for Community Transformation – ACT (BiH)
  • FIBGAR
  • Free Press Unlimited
  • Frente Cívica (Portugal)
  • Global Forum for Media Development (GFMD)
  • Greenpeace European Unit
  • Helsinki Foundation for Human Rights (HFHR, Poland)
  • Human Rights Centre, Ghent University
  • Human Rights House Foundation (HRHF)
  • Hungarian Civil Liberties Union (HCLU)
  • IFEX
  • ILGA-Europe
  • Index on Censorship
  • International Press Institute (IPI)
  • Journalists’ Association of Serbia (UNS)
  • Justice for Journalists Foundation (JFJ)
  • Legal Human Academy (Denmark)
  • MAISON DES LANCEURS D’ALERTE
  • Mirovni inštitut (Peace Institute), Ljubljana
  • Netherlands Helsinki Committee
  • OBC Transeuropa (OBCT)
  • Open Knowledge Foundation Germany (OKF)
  • Organized Crime and Corruption Reporting Project (OCCRP)
  • PEN International
  • PEN Malta
  • Protect
  • Pištaljka
  • Public Eye
  • Reporters Without Borders (RSF)
  • Repubblika (Malta)
  • Rettet den Regenwald, Germany
  • Sherpa
  • SOLIDAR
  • SOS Malta
  • South East European Network for Profession­alization of Media (SEENPM)
  • South East Europe Media Organisation (SEEMO)
  • The Daphne Caruana Galizia Foundation
  • Transparency International EU
  • Transparency International Finland
  • Transparency International Ireland
  • Volonteurope
  • Whistleblowing International Network
  • Wildes Bayern e.V.
  • Wikimedia Europe
  • Xnet, Institute for Democratic Digitalisation

Ruszył proces przeciwko prof. Wojciechowi Roszkowskiemu i wydawnictwu Biały Kruk. Sprawę monitoruje CMWP SDP

14 listopada w Sądzie  Okręgowym  w Krakowie rozpoczął się proces prof. Wojciecha Roszkowskiego, autora podręcznika do przedmiotu „Historia i teraźniejszość”  oraz wydawcy książki – wydawnictwa Biały Kruk. Pozew złożyła rodzina dziecka poczętego metodą in vitro. CMWP SDP objęło ten proces monitoringiem ze względu na  zagrożenie naruszenia praw prof. Wojciecha Roszkowskiego, a także pozwanego Wydawnictwa pod kątem przestrzegania praw człowieka i obywatela w zakresie wolności słowa.

Prof. Wojciech Roszkowski nie stawił się na rozprawie. Jego pełnomocnik mec. Artur Wdowczyk poinformował, że nie otrzymał zawiadomienia o terminie rozprawy drogą pocztową. Na rozprawę, z uwagi na zły stan zdrowia, nie stawił się też Leszek Sosnowski, założyciel i właściciel wydawnictwa Biały Kruk, który miał być przesłuchany w trybie zdalnym. W jego imieniu stawiła się adwokat Maria Nowakowska. Z braku czasu nie został on jednak przesłuchany.  Rozprawa została odroczona bezterminowo.

W sprawie chodzi o pozwy, jakie osoby prywatne złożyły przeciwko profesorowi Wojciechowi Roszkowskiemu, autorowi podręcznika szkolnego „Historia i teraźniejszość” oraz przeciwko wydawcy tego podręcznika – wydawnictwu Biały Kruk. Takich pozwów jest już co najmniej pięć, złożono je w sądach w Krakowie i w Warszawie. Pozwy składają osoby prywatne, są to rodziny dzieci poczętych metodą in vitro.  Sprawa dotyczy błędnej interpretacji fragmentu podręcznika  „Historia i teraźniejszość” autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. Media utrwaliły bowiem w oczach odbiorców obraz publikacji, jako krytykującej metodę zapłodnienia „in-vitro”, podczas gdy słowa o „in-vitro” nie padły w treści tejże publikacji.

Wg osób pozywających  profesor w swoim podręczniku naruszył ich dobra osobiste poprzez napisanie następujących zdań:  „Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju „produkcję”? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej”. 

Sprawę prowadzi sędzia Waldemar Żurek, jeden sędziów najbardziej ostro krytykujących reformę sądownictwa Zjednoczonej Prawicy. Sędzia Żurek został do tej sprawy wylosowany. Pełnomocnik profesora Wojciecha Roszkowskiego złożył wniosek o wyłączenie sędziego Żurka z tej sprawy. Sędzia wskazał, że nie wyłączy się „sam”, natomiast formalnie wnioskowi został nadany bieg i zostanie on rozpoznany.

Proces przeciwko prof. Wojciechowi Roszkowskiemu i wydawnictwu Biały Kruk CMWP SDP przyjmuje z najwyższym niepokojem. Trudno bowiem uznać za prawidłową sytuację, w której znaczna część opiniotwórczych tytułów prasowych włączyła się, albo wręcz bezpośrednio przeprowadziła medialny atak przeciwko autorowi podręcznika oraz wydawnictwu, wykazując się przy tym nieznajomością treści poddawanego krytyce tekstu (bądź próbując go interpretować bez zrozumienia istoty rzeczy) i tym samym nie zachowując wymaganej szczególnej staranności. W ten sposób znaczna część dziennikarzy oraz zatrudniających ich ośrodków medialnych wykazała, że nie jest zdolna do obiektywnej analizy ani rzeczowej krytyki. W ocenie CMWP SDP takie działania przeciwko wydawnictwu i autorowi stanowią poważne zagrożenie dla wolności słowa. Mamy w tym przypadku do czynienia z kilkoma powiązanymi technikami manipulacyjnymi, których ostatecznym celem jest – jak się wydaje – stygmatyzacja wydawnictwa i autora oraz doprowadzenie do ich „zakneblowania” przy pomocy machiny sądowej. Skutkiem tych działań ma być efekt mrożący tzn. sytuacja, w której autorzy podręczników będą obawiali się krytykowania czy też bezpośredniego oceniania takich zjawisk społecznych, jak np. procedura in vitro. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że prowadzi do nieformalnej, ale bardzo silnej cenzury i autocenzury. Doświadczenia z USA i krajów Europy Zachodniej wskazują, że tego rodzaju praktyki mają tendencję do rozszerzania się obejmując coraz to większą ilość tematów, których poruszanie w kontekście krytycznym jest wprost zakazane bądź piętnowane, takich jak np. aborcja, masowa imigracja, eutanazja, LGBT etc.

CMWP SDP objęło tę sprawę swoim monitoringiem i zapowiada podobny monitoring pozostałych spraw prowadzonych przeciwko prof. Wojciechowi Roszkowskiemu i wydawnictwu „Biały Kruk”  broniąc ich prawa do swobody wypowiedzi, także naukowej.

Zawiadomienie do Sądu Okręgowego w Krakowie TUTAJ.

Więcej na ten temat TUTAJ.

„Była dobrym, życzliwym człowiekiem” Pożegnaliśmy Barbarę Petrozolin-Skowrońską

6 listopada 2023 roku w kościele na Saskiej Kępie i na Cmentarzu Powązkowskim pożegnaliśmy Barbarę Petrozolin-Skowrońską, historyczkę, dziennikarkę, redaktorkę, autorkę artykułów, książek i scenariuszy słuchowisk radiowych. Matkę, babcię, przyjaciółkę, dobrego człowieka…

W listopadowe, ciepłe popołudnie kościół pw. św. Andrzeja Boboli, przy ul. Nobla na warszawskiej Saskiej Kępie wypełnił tłum. Barbarę Petrozolin-Skowrońską przyszli pożegnać: rodzina, przyjaciele, znajomi. Niektórzy znali ją bardzo dobrze – żyli z nią, uczyli się, pracowali, przyjaźnili się, dyskutowali, spierali się, żartowali… Inni spotkali ją przelotnie, może tylko jeden, czy dwa razy, może znali ją z książek, publikacji, działalności społecznej, a może jedynie z opowieści znajomych. Kościelne ławki wypełnili starsi – z pokolenia Barbary, młodsi – rówieśnicy jej syna, Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa Radia Wnet i szefa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, a także młodzież – z pokolenia jej wnuków.

Zanim rozpoczęła się Msza św. żałobna odczytano list o pośmiertnym odznaczeniu przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę Barbary Petrozolin-Skowrońskiej  Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności kulturalno-naukowej, eseistycznej i za popularyzowanie dziejów prasy.

Podczas homilii ks. Andrzej Bafeltowski, pallotyn, nawiązując do słów z Księgi Koheleta, które padły w pierwszym czytaniu „Pokolenie przychodzi i odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy”, powiedział:  

– Barbara jest dzieckiem pokolenia, które już odchodzi, nawet odeszło. Jej rodzice pochodzili z Wileńszczyzny, z Nieświeża. Ale ona już urodziła się w przedwojennej Warszawie.  I z tą Warszawą, całe życie jej było związane. O Warszawie pisała, także ukochała ludzi żyjących w Warszawie, o nich pisała, o bohaterach XIX wiecznej Warszawy. I z tego zamiłowania powstały książki – przypomniał kapłan.

Dodał, że drugą fascynacją Barbary była Wileńszczyzna, należała do Towarzystwa Nieświeża, jeździła w tamte strony.

Pocieszając przygnębionych odejściem Barbary, ks. Andrzej Bafeltowski przypomniał słowa Chrystusa z odczytanej podczas Mszy św. Ewangelii: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie”.  

– Bóg z tej marności, z tego prochu wskrzesi nas do życia wiecznego. Do zobaczenia Barbaro, do zobaczenia w Raju – powiedział kapłan na zakończenie homilii.

We wspomnieniach najbliższych, wygłoszonych po zakończeniu Eucharystii, przewijały się słowa: „Była dobrym, życzliwym człowiekiem”. „Kochała rodzinę”. „Kochała słowo”. „Kochała Polskę”.

– Mama potrafiła kochać, była wierna w przyjaźni, ale może przede wszystkim była intelektualistką, niezależną w sądach – przypomniał jej syn, Krzysztof Skowroński.

Zdradził, że Mama prowadziła dziennik. Ostatni zapis jest z datą 16 października. Zanotowała m.in. swój sen.

„Śniły mi się wielkie, bezkresne pola. Były piękne i pociągające…”

Barbara Petrozolin- Skowrońska zmarła 22 października, spoczęła na Cmentarzu Powązkowskim.

W imieniu wszystkich członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Barbarę Petrozolin-Skowrońską pożegnała podczas uroczystości pogrzebowych Jolanta Hajdasz, wiceprezes SDP, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Poniżej publikujemy pełną treść jej wystąpienia.

Czcigodni Księża,  

drogi Krzysztofie i droga Anno wraz z dziećmi – Tymoteuszem, Józefem, Marią i Jadwigą

drodzy Przyjaciele i znajomi naszej drogiej Pani Barbary

Szanowni Państwo!

Przypadł mi dzisiaj w udziale smutny zaszczyt pożegnania redaktor Barabary Petrozolin – Skowrońskiej, wybitnej dziennikarki, redaktor naczelnej Encyklopedii PWN, książki, z której korzystał chyba każdy z nas, oraz inicjatorki i redaktor naczelnej wyróżnionej licznymi nagrodami Encyklopedii Warszawy, pierwszej publikacji tego typu w stolicy i za całą pewnością jednej z najważniejszych na ten temat. Związana była z  takimi czasopismami jak „Kultura”, „Literatura”, „Przegląd Katolicki”, „Mówią Wieki”, czy „Tatry”. Pani Barbara znana jest także jako specjalistka od historii społeczeństwa polskiego w XIX wieku, była przecież autorką wielu artykułów i audycji radiowych na ten temat, jest także autorką książki „Przed tą nocą” określonej jako „prawdziwy wehikuł czasu”, który przenosi czytelnika w lata poprzedzające wybuch powstania styczniowego. Ostatnio publikowała na ten temat w Kurierze Wnet.

Redaktor Barbara Skowrońska od wielu lat była związana ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Polskich, aktywnie uczestniczyła w życiu stowarzyszenia, brała udział w organizowanych przez nas wydarzeniach i spotkaniach. Była także ich wnikliwym, ale życzliwym recenzentem, nigdy nie zapominała publicznie pochwalić czegoś, co zasługiwało na jej pozytywną ocenę. W działalności społecznej to bardzo ważna cecha, dodaje wszystkim skrzydeł i motywuje do dalszej pracy. Bardzo nam będzie tych mądrych uwag i ocen Pani Barbary brakowało.

Była osobą o wszechstronnych zainteresowaniach, nierzadko wielu z nas miało wrażenie, że czyta i ogląda wszystko co się dzieje w mediach, orientowała się we wszystkim, co ukazywało się w bieżących wydaniach gazet, czy w telewizyjnych programach informacyjnych, które recenzowała w rozmowach z nami z pasją i emocjonalnym zaangażowaniem. Z Panią Barbarą można było przedyskutować każdy aktualny temat  polityczny, kulturalny, czy społeczny. Serdeczna, uśmiechnięta, nawet w chorobie nie narzekała na nic i nigdy się nie skarżyła.

Rozmawiała z każdym i każdy w naszym stowarzyszeniu ją szanował. Na wieść o jej śmierci zareagowali jednakowo i jednocześnie koledzy, którzy na co dzień rzadko ze sobą rozmawiają. Pytali poruszeni jej nagłą dla nas śmiercią, co możemy razem zrobić, by ją upamiętnić. Z tym pytaniem zostawiam dzisiaj nas wszystkich. Wierzę, że znajdziemy godny sposób na zachowanie dla potomnych dziedzictwa, które zostawia nam tak wybitny dziennikarz i wyjątkowy człowiek, jakim była redaktor Barbara Petrozolin-Skowrońska  

Drogi Krzysztofie, droga Anno i najukochańsze wnuki Pani Barbary – przyjmiecie proszę od wszystkich członków Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich najszczersze wyrazy współczucia.

 

Wspomnienia przyjaciół z SDP o Barbarze Petrozolin-Skowrońskiej TUTAJTUTAJ.

 

Czy Kosiniak-Kamysz strzeli ładną bramkę, czy samobója? To zależy tylko od lidera PSL Fot. arch.

A może król Władysław – proponuje STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Wygibasy powyborcze

Gdyby Jarosław Kaczyński był przebiegły, jak jest mądry i wytrwały, zaproponowałby Władysławowi Kosiniak-Kamyszowi (po cichu)  przyszłą prezydenturę kraju. Najpierw jednak premierostwo z PiS-em a nie z Platformą.

 Doktor nie musiałby na ten zaszczyt zbyt długo czekać. Prezydent Andrzej Duda kolejny raz już nie wystartuje. Kolejnego kandydata konserwatywnego – na razie – m nie widać. Nie słychać też, by koalicja nienawiści wobec PiS-u miała uzgodniony program. Nic dziwnego, bo startowali przecież oddzielnie i dopiero po godzinie trzeciej nad ranem 16 października zlali się w jedno ciało.

Ciągle się dogadują. Gadu-gadu a tu trawa nie rośnie.

Pisał Tuwim: :

„Trawo, trawo do kolan

podnieś mi się do czoła

Żeby myślom nie było

Ani mnie, ani pola”

Ale kto by tam słuchał poetów. Sztucznie wywołane, rozpalające zmysły dyskusje, np. o aborcji, zagłuszają rzeczowa rozmowę o przyszłości rolnictwa, na temat energii atomowej i naszego lotniczego miejsca w świecie.

Panie Władysławie, potraktuj pan dotychczasowe rozmowy jako „przenośnię”, która daleko by pana nie przeniosła. I gdy Prezes Kaczyński rzeknie o czym jest na wstępie tego felietonu – ani chwili się pan nie wahaj. Bo to se nevrati. Tylko raz w życiu się trafia. Żona zostałaby prezydentową, dzieciaki… No śmiało proszę pomarzyć i czynić krok we właściwym kierunku. Co było a nie jest – nie pisze się w rejestr. Tuskowi postaw pan piwo, najlepiej niemieckie, nie za mocne. Nie przejmuj się pan pomarszczoną coraz bardziej, srogą twarzą pana Donalda. Srogość to albo rzeczownik abstrakcyjny.

W pańskim gabinecie, a właściwie na ścianie sekretariatu obejrzałem piękny portret Wincentego Witosa. Wie pan zapewne, jak potraktowano tego prawdziwego obrońcę Polski w 1920 roku, który zwołał aż 70 procent naszego wojska. Zamknięto go w Berezie Kartuskiej. Dziś prawdziwy przywódca chłopski (40 procent ówczesnej ludności kraju) ma piękny pomnik przy Placu 3 Krzyży w Warszawie.

Jest pan dużo bardziej wyedukowany, ale czy ma pan odwagę i serce do walki. Zobaczymy. A więc najpierw gmach w Alejach Ujazdowskich i wejście, którego pilnuje postument Jana Olszewskiego. A później pałac prezydencki określany przezwiskiem nieładnym jako namiestnikowski.

Przepuści pan możliwość takiego wyboru? Wystarczy teraz jeden właściwy krok. „Jeden krok” jak śpiewał bard Andrzej Dąbrowski – jak każe maszerować też Dąbrowski, tylko generał. Na pańskich długich nogach to łatwe.

Wprawdzie Donald Tusk wyrwie sobie resztki włosów a Czarzasty będzie wyglądał jak nabzdyczony indor. Hołownię zostawmy, dzieci i ryby głosu nie mają. Potem zagospodaruje pan Bosaka, który chodzi w bardzo eleganckich bucikach i mamy rząd z wicepremierem Morawieckim, Sawickim (rolnictwo), Błaszczakiem i dalej wg. uzgodnienia z prezesem. Oczywiście Kaczyńskim.

Platformersi polecą na Tempelhoff, jeśli tam jeszcze przyjmują. Co taki rząd potem zrobi? Na pewno nie zredukuje armii, będzie budował CPK i elektrownie atomowe. I będzie po prostu rządził tu i teraz z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, nie z uroczego kanclerskiego żółtego domu na przeciwko Wyspy Muzeów w Berlinie.

Ciekawe, że propaganda PO w ostatnich dniach unika pańskiego nazwiska panie Kosiniak. Ani jedno „k” ani drugie nie padają np. w ostatnich numerach Gazety Wyborczej. Proszę sprawdzić. Najwidoczniej boją się pytać pana o sprawy aborcyjne, o krówki i świnki. Ufa im pan? Przecież Warszawka gardzi i kpi z pana i kolegów z PSL-u. Tak naprawdę to śmierdzą im gnojem co w swoim czasie zauważyła bezkompromisowa, wyłączona z obiegu Renata Beger.

Panie Władku, żeby nie było jak u Wyspiańskiego: „Został ci się jeno sznur”. Szansa prezydentury polskiej jest przed panem. Rzeczywista. W PO to pan kariery nie zrobi. Proszę popatrzeć na pańskiego kolegę Jarosława Kalinowskiego, obecnie europosła, który ładnie śpiewał, tańczył w ludowym zespole a nawet orał zręcznie traktorem własne pole. Teraz waży ok. 120 kg i już nie chodzi po salonach ani Brukseli a tym bardziej na Wiejskiej. Bo i po co.

Panie Kosiniak – śmiało! Struzik, Sawicki – pomogą. „Tygrysek” – jak nazywa Pana mądra i reprezentacyjna małżonka – czy aby to na pewno dobra ksywa. Mieliśmy już lwy, pora na zdecydowanego drapieżnika z prawdziwymi kłami. Bo i pogonić za Odrę trzeba wielu. Miłośnicy Niemiec wkrótce się przekonają i wybiorą swoje miejsce. Wolna droga, co mówię – wolne autostrady.

* * *

Jeszcze drepczą trochę w lewo, ciut, ciut w prawo. Robią śmieszne ważne miny. Uważajcie chłopaki by w krowi placek nie wdepnąć – chociaż to na szczęście.

Kaczyński stoi na wysokim wzgórzu i patrzy jak Napoleon na to tragiczno-śmieszne pole bitwy. Płakać czy się śmiać? Ale to przecież nasza ojczyzna. Prezes czeka. Niech harcownicy wybiegają się, zmęczą i przyjdą na poważne rozmowy. Lepiej poczekajmy jeszcze, lepiej się nie spieszmy. W Warszawie mamy już jeden wał – Miedzeszyński. I wystarczy.

 

 

 

Wiosna Literatury Gołotczyźnie, czerwiec 2021, Od lewej Barbara Petrozolin-Skowrońska, prowadząca spotkanie dr Teresa Kaczorowska, kustosz Jarosław Wałaszyk

TERESA KACZOROWSKA: Śmierć Barbary Petrozolin-Skowrońskiej to strata dla kultury polskiej

Klub Publicystyki Kulturalnej SDP stracił kolejną osobę. Zmarła Barbara Petrozolin-Skowrońska.

W niedzielę, 22 października 2023 r., o godz. 22.40, zmarła Barbara Petrozolin-Skowrońska (ur. 24 lipca 1937 r. w Warszawie) – historyczka, dziennikarka należąca od lat do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (współpracowała m.in. z „Kulturą”, „Literaturą”, „Mówią Wieki”, „Nowymi Książkami”), animatorka i społeczna działaczka kultury. Była absolwentką LO nr 157 im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie oraz wydziału historii Uniwersytetu Warszawskiego. Interesowała się losami polskiej inteligencji, historią prasy, dziejami Warszawy.

Przez wiele lat była związana z Pracownią Dziejów Inteligencji IH PAN, współpracowała też z Pracownią Dziejów Warszawy. Wieloletnia redaktorka encyklopedii PWN (w latach 1990-98 redaktorka naczelna), wydawczyni wyróżnionej licznymi nagrodami „Encyklopedii Warszawy”. Przez dziesięć lat była przewodniczącą Komisji Historycznej w Towarzystwie Przyjaciół Warszawy.

Autorka licznych publikacji, artykułów, scenariuszy słuchowisk radiowych oraz książek: „Król Tatr z Mokotowskiej 8. Portret doktora Tytusa Chałubińskiego (Iskry, Warszawa 2005, wydanie drugie jubileuszowe, Iskry, Warszawa 2020) i pozycji najbardziej znanej, dotyczącej  postaw społeczeństwa Warszawy w XIX wieku – „Przed tą nocą” (IW ,,Pax”, Warszawa 1988, 2007); po raz trzeci wydana jako „Przed nocą styczniową” (Zysk, Warszawa  2013).

Ciechanowska Jesień Poezji 2020, spotkanie autorskie w jednej z ciechanowskich szkół średnich.

Barbara była osobą niezwykle aktywną i ciekawą świata. Pracowała, działała nie tylko w Warszawie, ale też często wyjeżdżała. Uczestniczyła również w imprezach literacko-kulturalnych na płn. Mazowszu – bywała na Wiosnach Literatury w Gołotczyźnie (ostatni raz w 2021 r.), na Ciechanowskich Jesieniach Poezji w Ciechanowie i Opinogórze (ostatni raz w 2020 r.), na Festiwalach Macieja Kazimierza Sarbiewskiego – w Płońsku i Sarbiewie, w 2019 r. była też z nami na wyprawie studyjnej w Wilnie. Odbywała spotkania autorskie w szkołach i muzeach, spotykała się z uczniami, wygłaszała prelekcje. Publikowała także w naszym periodyku „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”.

Prywatnie była serdeczną, miłą, uczynną koleżanką. Przyjaźniłyśmy się od października 2005 r., kiedy poznałyśmy się w Stella Plage, na francuskim wybrzeżu Atlantyku, podczas VIII Międzynarodowego Sympozjum Biografistyki Polonijnej we Francji i V Salonu Książki Polonijnej. Przyjeżdżała potem na Ziemię Ciechanowską, zachwycając się jej bogatą kulturą i tradycją oraz kultywowaniem ich w regionie. „Mieszkasz w niezwykłym, ciekawym zakątku naszego kraju” – mawiała często, dodając, że na Saskiej Kępie jej tego brakuje.

Od jesieni 2012 r., kiedy zostałam przewodniczącą Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP, spotykałyśmy się już regularnie – w Domu Dziennikarza, przy ul. Foksal 3/5, na comiesięcznych spotkaniach Klubu, które prowadzę trzynasty rok. Była zaangażowana, zabierała głos w dyskusjach, imponując wiedzą historyczną i kulturoznawczą, ciekawymi pomysłami oraz chęcią do działania, i to do końca swoich dni. Zawsze znalazłyśmy czas na pogawędkę, czasem chodziłyśmy do Lwowskiej na kolacyjki, niekiedy nocowałam u niej na Saskiej Kępie. Była niezwykle ciepłą osobą, uśmiechniętą, nie zważającą na dolegliwości, które ją ostatnio dopadały. Nigdy nie biadoliła, nie narzekała, nie utyskiwała. Zawsze oddana Polsce oraz synowi i jego rodzinie – śledziła karierę Krzysztofa, rozwój i kształcenie jego latorośli, ciesząc się z ich sukcesów.

Barbara Petrozolin-Skowrońska i Teresa Kaczorowska zostały tego samego dnia, 8 września 2022 r., uhonorowane Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości.

Śmierć Barbary Petrozolin-Skowrońskiej to strata nie tylko dla rodziny, ale dla kultury polskiej. Odeszła bowiem osoba aktywna, z dużym dorobkiem twórczym i społecznym, pracowita, prawa, zasłużona dla Polski, zawsze zatroskana o jej los. Będzie jej mądrości i kultury bardzo mi brakowało.

Basiu, jestem przepełniona żalem po Twoim odejściu. Ubolewam, że już nie będziemy się widywać w pierwsze środy miesiąca, że nie będę na Ciebie wyglądać w Domu Dziennikarza w Warszawie na kolejnych spotkaniach Klubu Publicystyki Kulturalnej SDP, którego byłaś nieodłącznym członkiem. Na ostatnim spotkaniu, 4 października 2023 r., nie było Ciebie, ale napisałaś smsa: „Teresko kochana, przegapiłam Twoje spotkanie, może dodałoby mi sił…żałuję..”.  Odeszła 18 dni później, mając 86 lat.

Pozostaniesz Basiu na zawsze w moim sercu. Spoczywaj w pokoju droga Przyjaciółko. Cześć Twojej pamięci!

 

Rys. Cezary Krysztopa

2 w 1, czyli Hubert Bekrycht robi rząd a CEZARY KRYSZTOPA rysując pisze więcej niż inni przez rok

Cezary Krysztopa w tym jednym rysunku zawarł, satyryczną oczywiście, przepowiednię przyszłych rządów OSCZO czyli Okaże Się Czy Zjednoczonej Opozycji.

Hubert Bekrycht robi rząd…:

 

Prezes Rady Minstrów Rotacyjny w dni parzyste – Donald Tusk (KO);

Prezes Rady Ministrów Rotacyjny w dni nieparzyste – Anna Maria Żukowska (N. Lewica)

Prezes Rady Ministrów w niedzielę – Szymon Hołownia (TD);

Wiceprezes Rady Ministrów ds. rolnictwa ds. kobiet – Joanna Scheuring-Wielgus (N.Lewica)

Wiceprezes Rady Ministrów ds. rolnictwa i dobrego samopoczucia PSL oraz równouprawnienia emerytalnego płci – Władysław Kosiniak-Kamysz (TD);

Wiceprezes Rady Ministrów ds. ideologii ogólnej i programowej – Włodzimierz Czarzasty (N. Lewica d. PZPR);

Współwiceprezesi Rady Ministrów ds. nadzoru ogólnego – Dariusz Joński i Michał Szczerba (KO);

Gościcnnie – Wiceprezes Rady Ministrów ds. życzliwych kontaktów z Konfereracją – Grzegorz Braun (Konf.)

 

MSZ ds. mężczyzn – Marta Wcisło (KO)

MSZ ds, kobiet – Cezary Tomczyk (KO)

MSWiA – Kaudia Jachira (KO)

MON – Bogusław Wołoszański (KO – Rewo)

 

Min. Rodziny i Spraw Społecznych – Marcin Bosacki (KO);

Ministerstwo Zdrowia – (edit) długie poszukiwania, bo wszyscy kandydaci na L4, ale chyba Bartosz Arłukowicz (KO) – jak mu znowu nie wyjdzie będzie się ukrywał. Jako Agent;

Min. Aktywów Państwowych  – Sławomir Śmiszek (N.Lewica);

Min. Cyfryzacji i Czasopism Rolniczych – Michał Kołodziejczak (KO, chociaż na krótko);

Min. Edukacji i Edukacji Trudnej ds. ortografii – Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (N.Lewica);

Min. Edukacji – Jan Grabiec (KO);

 

Ministerstwa Finansów, Funduszy Regionalnych, Rozwoju i Technologii, Infrastruktury, Sześciu Punktów PKB co rok-  Ryszard Petru (TD);

Min. Ochrony Środowiska i Czasopism Gospodarczych – Michał Kobosko (TD);

 

Min. Kultury i Ścieżek Edukacyjnych w Muzeach Pod Gołym Niebiem – Sławomir Nitras (KO)

Min. Sprawiedliwości i Prawa Karnego – Roman Giertych (KO)

Min. Sportu – Tomasz Zimoch (TD)

Min. Turystyki i Rozliczania Zbrodni Poprzednich Rządów – Tomasz Trela (N. Lewica)

 

Redakcja reklamacji nie przyjmuje. Elektorat niezadowolony uprasza się o kontakt z Pentagonem.

 

Hubert Bekrycht

red. nacz. sdp.pl

 

HUBERT BEKRYCHT: Nie dajmy pogrążyć dziennikarstwa

Kończy się kampania wyborcza i kończy się wizja tradycyjnego dziennikarstwa w Polsce. Nie zamierzam udawać, że nie wiem, czyja to wina. Otóż, za degradację i degenerację naszego zawodu odpowiadają politycy opozycji, głównie KO. Są oczywiście i inni odpowiedzialni za ten stan rzeczy, także – nieliczni, ale są – przedstawiciele prawicy, lecz to jednak główne przekazy medialne opozycji są wyjątkowo chamskie i tępe. A to, delikatnie mówiąc, nie wpływa dobrze na rozwój naszej żurnalistyki.

Jest kilkanaście minut do północy, za chwilę zacznie kompletnie nikomu nie potrzebna cisza wyborcza, którą – moim zdaniem – należy jak najszybciej zlikwidować. Zatem, jak najkrócej potrafię postaram się dowieść, że długo będziemy odbudowywać dziennikarstwo skutecznie degenerowane przez opozycję podczas tej kampanii.

Niechby tylko chodziło o media opozycji, czyli tzw. mainstreamowe, ale ta ohydna maź mieszana przede wszystkim przez KO i Lewicę wylała się na media publiczne, społeczne i po prostu prawicowe. Nie możemy o tym zapominać podczas pracy. Nie wystarczy narzekać, trzeba dziennikarstwo naprawić, po latach politycznych kleszczy. Od czasów „oszczędzania” komunistów po Okrągłym Stole, poprzez przemilczanie rzeczywistych powodów odwołania rządu Jana Olszewskiego, co owocowało powrotem układu komunistycznego wspieranego liberalną głupotą politycznych naśladowców wszelkich negatywnych skutków wolnego rynku aż na przesuwaniu granic pomiędzy życiem publicznym a dziennikarstwem i straszeniem nas przez polityków, straszeniem głównie przez działaczy opozycji.

Teraz, panuje moda na owe „przesuwanie granic”. Kiedy polityk opozycji nie chce odpowiedzieć na pytanie, wtrąca, że pytający dziennikarz jest „z innych niż uczciwe media” albo odpowiada pytaniem na pytanie albo prowokuje dziennikarza albo – jak Tusk zapytany o skandaliczne fakty z działalności rządu PO-PSL prezentowane w programie „Reset” –mówi do reportera TVP, że jest pijany, bo czuje od dziennikarza alkohol. Nie wyjaśnia, dlaczego ma lepszy węch niż pies myśliwski, bo dziennikarz był od niego o 10 metrów, ale gdy reporter – po godzinie – przywozi potwierdzony przez odpowiednie służby dowód, że nie pił napojów wyskokowych, Tusk „rżnie głupa” i nie przeprasza udając, że chodzi o coś innego niż chodzi.

To już nie Sławomir Nitras, który odbierający dziennikarzom głos, to już nie senator Krzysztof Kwiatkowski atakujący reportera, bo nie potrafi bądź nie chce odpowiedzieć na pytanie o jego rozmowy z ministrem sprawiedliwości Rosji w Łodzi tuż po tragedii smoleńskiej, to już nie Dariusz Joński, który kpi i prowokuje dziennikarzy, bo nie lubi pytań o swoją przeszłość w postkomunistycznej partii, to nie Michał Kołodziejczak, który dopuszczał do tego, że dziennikarzom podczas konferencji prasowej pod nogami wybuchały petardy – to Tusk, lider opozycji rozpoczyna wojnę z dziennikarzami, którzy nie są w stanie uwierzyć w to, iż opozycja zmieni nasz kraj i nie chowają się za „brakiem poglądów”.

Z przyzwolenia Tuska wzrasta niechęć do dziennikarzy od TVP i Polskiego Radia poprzez PAP, prawicowe media aż na mediach kierowanych przez ojca Tadeusza Rydzyka kończąc. Dostaje się czasem i niektórym przedstawicielom mediów „dobrych dla opozycji”. Tutaj reprymenda jest „przyjacielska”, bo poprzedzona telefonem do szefów.

W mediach jedni nie schodzą z obranej drogi próbując bronić dziennikarzy, inni próbują negocjować z opozycji a jeszcze inni nie robią nic. Pojawia się też wątek niektórych prawicowych polityków, którzy nie rozumiejąc mediów psują je, nawet, jeśli te media nie atakują prawicy. Na to też nie można sobie pozwolić.

Na pewno nie można jednak pozwalać na zastraszanie dziennikarzy przez opozycję, która skutecznie przed 2015 rokiem niszczyła media publiczne pielęgnując serwilizm w koncernach wspierających liberalne i lewicowe a nawet lewackie trendy w dziennikarstwie. Nie dajmy się, nie każda prawdziwa wiadomość jest propagandą, ale dbajmy też, o jakość przekazu.

 

Hubert Bekrycht

13 października 2023 r. – godz. 23.53

Redaktor prowadzący nie miał pomysłu na obrazujące temat zdjęcie i niech chcąc sztampowych urn, kart do głosowania postanowił wykorzystać starą jak świat reklamę pocisków myśliwskich... Prosimy jednak nie robić krzywdy niedźwiedziom. Ani kandydatom.

WALTER ALTERMANN: Na kogo (nie) głosować, czyli poradnik obskuranta

Za chwilę wybory, a liczba wahających się jest, zdaniem stacji badawczych, ciągle bardzo duża. Istnieje możliwość, że część z dzisiejszych niezdecydowanych zagłosuje w końcu losowo, na chybił trafił. Nadto nawet jeżeli ktoś już teraz zdecydował się głosować na wybraną przez siebie partię, to i tak może popełnić ogromny błąd, zaznaczając na karcie do głosowania osobniczkę lub osobnika, na którego głosowanie jest wielce ryzykowne.

Powiedzmy wprost – kandydat kandydatowi nierówny. I na jednej liście, wśród dwudziestu kandydatów każdego z ugrupowań, z całą pewnością znajdzie się jeden, lub nawet kilku, na których oddanie głosu może dramatycznie zdestabilizować państwo. Oczywiście jeden szaleniec do tego nie doprowadzi, ale naprawdę może być ich więcej. Mamy bowiem, z wyborów na kolejne wybory, wzrastającą liczbę kandydatów nawiedzonych, niezbyt odpowiedzialnych i skupionych jedynie na sobie.

Niby to kandydaci przedstawiają na ulotkach, w mediach i na ulicach swoje poglądy, programy i obietnice, ale wprawne oko doświadczonego człowieka – za jakiego, bez krztyny zarozumiałości, się uważam – wychwyci z potoku słów i wiru gestów, prawdziwe charaktery kandydatów. Więc powtarzam – zbyt niestabilne osobowości kandydatów mogą być naprawdę groźne dla nas, obywateli.

Dlatego pozwalam sobie przedstawić pewne typy osobowości, na które trzeba uważać i nie głosować, żeby nie nabawić samych siebie i nas wszystkich ogromnych kłopotów.

Skąd się biorą posłowie i senatorowie

Przedtem jednak ustalmy skąd się biorą posłowie. Zgodnie z prawem posłem zostaje się po uzyskaniu odpowiednio dużej liczby głosów w głosowaniu powszechnym. Ale ważniejsze jest kto i jak zostaje kandydatem, kogo dane ugrupowanie na listę kandydatów zapisuje. Otóż praktyka wszystkich partii w Polsce jest taka, że na pierwszych miejscach list znajdują się przywódcy krajowi czy lokalni tych partii, potem idą znani działacze, znamienici naukowcy, artyści. Ci znajdują się niżej i ich szanse na zostanie posłem lub senatorem są znikome, ale „wzmacniają” listy, zbierając głosy, które potem wzmocnią kandydatów z pierwszych miejsc.

Najważniejsze jednak jest jednak pytanie – kto i dlaczego chce zostać posłem? Oczywiście mamy osobniczki i osobników, którzy o tym marzą, a to z dwu powodów.

Pierwszy powód – wydaje się im, że mają coś niezwykle istotnego do powiedzenia całej Polsce, coś fantastycznie jeszcze nieznanego światu, które oni jedynie objawią i załatwią. Na kilometr pachnie to paranoją, ale tak to z kandydatami jest naprawdę.

Drugim powodem, dla którego niektóre i niektórzy chcą zostać posłami lub senatorami jest nadzieja fajnej roboty. Na ulicy Wiejskiej jest ciepło, pod dachem, nie kurzy się i na kark nie pada – ekologia w czystej postaci. A do tego uznanie społeczne – bo to jednak przez najbliższe cztery lata jedynie do 460 osób będziemy się zwracać per Pani Poseł, Panie Pośle. I jedynie do stu będziemy mówić: Pani Senator, Pan Senator. Krótko mówiąc – u kandydatów miłość do samych siebie walczy o lepsze z szaleństwem, któremu na imię: Zbawienie Polski, Europy i Świata.

Czy posłowie i senatorzy są najlepszymi z nas? Nie, są jedynie tymi z nas, którzy bardzo chcieli być parlamentarzystami.

 Długowłosi i brodaci

Przede wszystkim nie należy głosować na zarośniętych. Zacznijmy od długich włosów u panów. Panie z ich fryzurami zostawiam w spokoju, bo nie jestem jeszcze tak mądry i tak stary, żeby zrozumieć kobiecą duszę.

Mamy zatem coraz więcej osobników zarośniętych niestandardowo. Są zaczeszkowcy, kucykarze, lokonosiciele, tapiranci i podcięci wysoko po bokach, jak dzisiejsi piłkarze lub dawniej nasi barokowi szlachcice. Wszystkich tych „ufryzowanych” łączy to, że bardzo dużą wagę przywiązują do owłosienia. I dlatego mam prawo podejrzewać, że osobnicy, tak zaangażowani fryzjersko, nie znajdą już czasu, sił i chęci na odpowiedzialne bycie parlamentarzystami. Miłość własna nie pozwoli im skupić się na niczym innym jak własne włosy.

To samo dotyczy nosiciele bród. Z tym, że broda wymaga jeszcze więcej czasu na pielęgnację, niż włosy na głowie. Najbardziej podejrzani są dla mnie panowie pod pięćdziesiątkę, którzy golą się maszynką z półcentymetrowym odstępem od skóry. Chcą wyglądać jeszcze młodo i bojowo, ale wieku się nie oszuka.

W naszej europejskiej kulturze broda znaczyła i znaczy siłę witalną i seksualną. Dlatego młodym przystoi mieć brodę. A niech tam sobie demonstrują swoją gotowość do prokreacji. Jednak starszym panom już nie wypada. A już jak najmniej wypada parlamentarzystom. Chyba, że – o czym jeszcze nie wiem – również i sale naszego parlamentu – są zdatnym do zalotów miejscem. Ale nie sadzę.

W ZEMŚCIE Dyndalski tak mówi do Cześnika, na wieść, że Cześnik chce się żenić:

Choć i starość bywa żwawa

Wżdy wiek młody ma swe prawa…

Biorąc to wszystko pod uwagę sam na włochaczy nie zagłosuję i innym też odradzam.

Krzykacze i szydercy

Jeżeli nasi parlamentarzyści są naszymi reprezentantami, to nie powinniśmy się za nich wstydzić. Od reprezentantów Polski w różnych dziedzinach sportowych wymagamy więcej, bo jak ciągle twierdzi prasa – „mają orzełki na piersi”. Tymczasem bardzo wielu naszych posłów i senatorów zachowuje się jak kibice na ważnym meczu piłki nożnej. Ligowej.

W studiach telewizyjnych, czym bliżej wyborów, tym częściej dochodzi do coraz bardziej gorszących zachowań. Nawet panie parlamentarzystki dają popis krzyków, machania rękami, dzikiego i szyderczego śmiechu. Tym z czytelników, których to nie dziwi, proponuję wyobrazić sobie takich gości na weselu czy imieninach. I to jeszcze przed wzniesieniem pierwszych kielichów.

Lubię ironię a nawet złośliwości w dyskusjach z udziałem parlamentarzystów, ale szyderstwo jest dzieckiem podłości, jest objawem „nieposzanowania godności człowieczej”, o konieczności zachowania której poucza nas kościół. A zdarza się przecież, że to właśnie przedstawiciele partii nawiązujących do wiary w Boga dają czasem niepohamowany upust szyderstwom, krzykom i brutalnej agresji.

Dlatego krzykacze i szydercy – którzy uczą nas wszystkich najgorszych zachowań – na pewno nie powinni znaleźć się w przyszłym parlamencie.

Bardzo pewni siebie wodzowie plemion

Następną grupą, na którą nie będę głosował są osobniczki i osobnicy, którzy zachowują się z nadmierną pewnością siebie, a często butą. Rozumiejąc, że każdy z nas ma prawo prezentować swój punkt widzenia, nie daję zgody na zachowania przypominające tańce wojenne pierwotnych kultur. Zresztą do dzisiaj tańce bojowe wykonywane są w celu zwiększenia agresji własnych wojowników lub jako demonstracje przed przeciwnikami własnych umiejętności, siły i determinacji. Te pierwotne z natury tańce i zachowania kultywowane są m.in. na Nowej Zelandii przez Maorysów, w Afryce przez Masajów i Zulusów oraz przez ludy tubylcze na Hawajach, Fidżi i Tonga.

W tych kulturach wodzowie krzyczą, pokazują języki, przewracają oczami, biją się po udach, wpadają w bitewny szał… co zresztą jest usprawiedliwione, bo o żadnej strategii lub taktyce nie ma tam mowy. Tamże atakuje się hurmem, grupą. Istnie tak, jak mawiał Pan Zagłoba: „Kupą mości panowie, kupy nikt nie ruszy”.

We współczesnej Europie każde działanie, każda istotna decyzja muszą być wypracowane mózgiem, nie pewnością siebie i pokrzykiwaniem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio doszło do poważnej ogólnopolskiej i ogólnoparlamentarnej debaty na jakiś ważny temat, przed podjęciem jakichś bardziej istotnych, strategicznych decyzji. Zamiast tego mamy trwający od dziesięcioleci festiwal wojennych tańców i śpiewów. Przy czym każda z partii tańczy osobno i sama siebie podnieca do ataku – na przykład na cyfryzację czy energię atomową.

A ponieważ zdaje mi się, że elektrowni atomowych od wojennych prezentacji sił, nam nie przybędzie, dlatego nie będę głosował na kandydatów, którzy nad argumenty przekładają popisy zwartości bojowej swych ugrupowań.

Artyści

Radziłbym też nie głosować na artystów. Oczywiście mam szacunek i uznanie dla ich talentów, które nas bawią i uczą, ale naprawdę parlament nie jest miejscem dla malarzy, aktorów i piosenkarzy. Uchylając rąbka tajemnicy osobowości artystów powiem, że są to jednak osobnicy skupieni na sobie, egotycy i ludzie zapatrzeni we własne wnętrza – i nie jest to zarzut. Takie cechy są przypisane od zawsze artystom, bez skupienia się na sobie nie byliby artystami. Jednak to, co daje im „osobniczą siłę ducha”, jest jednocześnie przeszkodą w sprawowaniu tak ważnych publicznych funkcji, jak bycie parlamentarzystami. Zwykle już po roku nudzą się i zamykają się w sobie. Przykro patrzeć, jak nam marnieją w oczach. I w telewizjach…

Profesorowie

Ostatnią grupą, na którą – moim zdaniem – z pewnością nie należy oddawać głosu są naukowcy, a szczególnie panie profesorki i panowie profesorowie. Ich niezdolność do bycia użytecznymi parlamentarzystami bierze się stąd, że rozpoczynając naukową karierę stają się częścią uczelnianego „społeczeństwa feudalnego”. Na szczycie drabiny stoi tam profesor nadzwyczajny, potem zwyczajny, potem doktorzy habilitowani, zwykli doktorzy, asystenci, doktoranci i na samym końcu… tępy, z założenia profesorów, student.

Wspinając się po szczeblach tej średniowiecznej drabiny każdy z przyszłych profesorów marzy, żeby w końcu samemu stanąć na jej szczycie. Jednocześnie nasiąka – mimochcąc – owym feudalnym sznytem, kulturą czapkowania i wymuszonej uniżoności wobec stojących wyżej. Oraz – co najgorsze – pobłażliwym traktowaniem wszystkich, którzy stoją niżej od wspinającego się w górę naukowca. I strach myśleć, co oni sobie myślą, o ludziach, którzy nawet nie zaczęli studiów…

W czasie dochodzenia na wierzchołek tej drabiny przyszły profesor opanowuje również wewnętrzny język nauki, Ów język ma taką cechę, że czym bardziej jest „naukowy”, tym bardziej jest niezrozumiały dla reszty „nieuczonego” społeczeństwa. Krótko mówiąc – nie można być bardziej społecznie wyalienowanym niż profesorowie naszych wyższych uczelni.

Oczywiście profesor jest łakomym kąskiem dla każdego z wodzów partyjnych, bo niejako daje partii stempel naukowości, powagi i odpowiedzialności. Oczywiście są i tacy odpowiedzialni profesorowie, tyle że w malutkiej mniejszości do ogółu profesorów.

Poza tym – jeżeli kogoś od młodości pociągała i wciągnęła nauka, to dlaczego nagle porzuca swoje kochane badania, swoje bibliotek, swoje laboratoria, środowisko i chce zostać posłem czy senatorem? Rozczarował się, zniechęcił, uznał, że dotychczasowa droga życia to pomyłka?

Naprawdę, profesorowie to bardzo niepewny materiał na parlamentarzystów. I dlatego – z całym szacunkiem dla nauki jako takiej – mówię profesorskim kandydatom – nie.

Rys. Cezary Krysztopa

CEZARY KRYSZTOPA: Oni chętnie wychowają Ci dzieci

Na początek takie zastrzeżenie: sam absolutnie nie uważam się za świętego. Potrafiłem sobie w życiu poużywać. Dlatego zaprotestowałem kiedy zaczęto mnie nazywać „publicystą katolickim”. Uważam bowiem, że aby na takie miano zasłużyć, trzeba dysponować wiedzą szerszą niż moja i odznaczać się pewnymi moralnymi standardami, w których chyba się nie mieszczę.

Z drugiej jednak strony jestem ojcem trzech Synów i z tego punktu widzenia jestem przerażony ilością pułapek jakie zastawia dziś na dzieci i młodzież współczesny „postępowy” świat. Uzależnienie od gier, łatwość dostępu do pornografii, szkoła z tęczowymi nauczycielami, korporacyjne automaty z gotowymi „światopoglądami” w kolorowych pazłotkach, narkotyki i tzw. „influencerzy”.

Poznajcie influencerów

Jeśli brzydzi Was świat celebrytów, a mnie świat pustych głąbów, których inżynierowie społeczni wykorzystują do pasania społeczeństw, bardzo brzydzi, musicie wiedzieć, że celebryci to kategoria ludzi, którzy nie są dziś wcale najbardziej, szczególnie wśród młodzieży, „na topie”. Bo to jednak ludzie, którzy często coś tam potrafią. Ta śpiewać, tamten jest aktorem, czy modelem. Często głupi jak but z lewej nogi, ale z jakimś tam fachem (ew. z urodzenia). Tymczasem żeby zostać influencerem (z ang. Influence – wpływ), czy influencerką nie trzeba nawet np. wygrywać jakiegoś program typu „talent show”, wystarczy wziąć w nim udział, albo nawet nie, wystarczy przekonać jakąś mniejszą czy większą grupę dzieci czy młodzieży do tego, że „jest się na tyle fajnym żeby mieć na tę grupę wpływ”. No i się zaczyna, kontrakciki, pieniążki, szałbajnajt. Tak więc jeśli myśleliście o celebrytach, że to bezwartościowe pasożyty, to nie poznaliście jeszcze „influencerów”.

I to, że to grupa pasożytnicza, nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, obserwuję to od dawna. Niezależnie od tego, czy są to „influencerzy” będący autorytetami dla „zbuntowanych” julek i oskarków, czy wręcz dla dzieci, wywołują we mnie jednakie obrzydzenie. Tymczasem to co ostatnio wydobyto na ich temat na światło dzienne, szokuje również mnie. Nakłanianie nieletnich do zażywania narkotyków, molestowanie, przekraczające granice kontakty z nieletnimi poniżej 15 roku życia. Piszę o tym oględnie i nie używam nazwisk/nicków, bo choć pośrednio lub bezpośrednio się do tego przyznają, to trudno mieć pewność czy donoszący o ich występkach sygnaliści są lepsi od nich, czy też raczej chcą odwrócić od siebie uwagę. Nie wiadomo kto tu jest pozytywnym bohaterem (o ile są tacy), co jest prawda, co kłamstwem, a co manipulacją. Nie chcę więc pospiesznym słowem skrzywdzić kogoś przypadkiem niewinnego.

Abdykacja

Zresztą, choć oczywiście ważne jest żeby za winą poszła kara, to przecież z punktu widzenia rodziców, ważniejsze jest zupełnie co innego. Otóż najważniejsze jest to, żebyśmy sobie przypomnieli, że biletem wstępu do świata naszych dzieci dla tych samozwańczych patologicznych „wychowawców”, jest nasza abdykacja z roli rodzica. Jeśli mogą się do naszych dzieci zbliżyć, to dlatego, że my nie mamy dla nich czasu.

I dalibóg, nie piszę tego z poczuciem wyższości, bo sam nie jestem tu bez winy.

Kopernik na wesoło. Wystawa Copernicus Open w Olsztynie

Warmińsko-Mazurski Oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Olsztynie wspólnie z rysownikami z całej Polski zaprasza na wystawę Copernicus Open poświęconą Mikołajowi Kopernikowi. Otwarcie 5 października, o godz. 17.

Rok 2023 został ustanowiony przez Senat RP Rokiem Mikołaja Kopernika. Datę powiązano z rocznicą pięćset pięćdziesiątych urodzin i czterysta osiemdziesiątą rocznicą śmierci wybitnego astronoma, matematyka, prawnika, lekarza i ekonomisty, który udowodnił teorię heliocentryczną w poświęconym temu dziele „De Revolutionibus orbium coelestium” („O obrotach sfer niebieskich”). Warmińsko-Mazurski Oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich włącza się do upamiętnienia Wielkiego Astronoma w oryginalnej, satyrycznej formie.

Na wystawę Copernicus Open składają się prace 58 karykaturzystów z Polski, Ukrainy, Bułgarii i Kanady.

Pomysłodawcą i komisarzem wystawy jest Zbigniew Pi.szczako.

Lista uczestników Copernicus Open:

Stanisław Aszmarin, Bartłomiej Belniak, Mariusz Bocheński, Henryk Cebula, Dorota Chwałek, Jerzy Czapiewski, Mikołaj Dmitruch (Ukraina), Anna Domaszewska, Faustyna Fauni, Artur Galicki, Valentin Georgiev (Bułgaria), Marek Gliwa, Michał Graczyk, Tony Grochowski, Józef Jabłoński, Nika Jaworowska-Duchlińska, Jarosław Jaworski, Zbigniew Kołaczek, Paulina Kopestyńska, Izabela Kowalska-Wieczorek, Tadeusz Krotos, Zbigniew Kucia, Ryszard Kudzian, Oleksij Kustowskij, Jacek Lanckoroński, Artur Ligenza, Wiesław Lipecki, Sławomir Lizoń, Dariusz Łabędzki, Sławomir Łuczyński , Sławomir Makal, Arkadiusz Maniuk, Robert Mirowski, Grzegorz Myćka, Witold Mysyrowicz, Tomasz Niewiadomski, Grzegorz Pietkiewicz, Andre Pijet (Kanada), Zbigniew Piszczako, Michał Przedlacki, Czesław Przęzak, Zbigniew Rojek, Anna Rok, Waldemar Rukść, Szczepan Sadurski, Paweł Stańczyk, Włodzimierz Stelmaszczyk, Daniel Strzelczyk, Jan Surma, Krzysztof Suski, Krzysztof Toboła, Maciej Trzepałka, Ivailo Tsvetkov (Bułgaria), Tomasz Wilczkiewicz, Piotr Wojciechowski, Jarosław Wojtasiński, Aleksander Wołos.

Wystawę można oglądać do 15.11.2023 w hallu dolnym Planetarium – wstęp wolny.

Godzinę po otwarciu wystawy w olsztyńskim planetarium odbędzie się spotkanie z Piotrem Konorskim, doktorantem Obserwatorium Uniwersytetu Warszawskiego, obserwatorem oraz ekspertem przemysłu kosmicznego. Tematem spotkania będą „Analogowe misje astronautyczne w habitacie LunAres”.

„Jak przygotować się do długotrwałej misji na Księżycu i jak odpowiednio pobierać księżycowy regolit? Jakich wyzwań można spodziewać się podczas pobytu na Marsie i czy w ogóle warto próbować tam dotrzeć? Wraz z grupą pełnych zapału naukowców i inżynierów próbowaliśmy odpowiedzieć na te i inne pytania, mierząc się z technologią, przeciwnościami losu i wreszcie… z nami samymi.”