Zdj. ilustracyjne - archiwum HB/ re/ r

O apelu Solorza pisze WALTER ALTERMANN: Całe pół prawdy

Założyciel i główny udziałowiec Grupy Polsat Plus Zygmunt Solorz zaapelował do wszystkich nadawców o „obniżenie poziomu emocji debaty publicznej”. Zwrócił się z tym zarówno do kierownictwa swojej stacji, jak i wszystkich pozostałych nadawców.

W naszym życiu publicznym i medialnym taki apel to rzadkość, i dlatego wszystkie nasze media z uwagą takie coś odnotowały. Poniżej zamieszczam tekst tego apelu, ale jego analizą zajmę się jeszcze niżej. Bo zawsze warto czytać między wierszami.

Apel

„W obecnym czasie, w którym tuż za naszą wschodnią granicą od dwóch lat trwa wojna wywołana agresją Rosji na Ukrainę, nadawcy telewizyjni ponoszą szczególną odpowiedzialność w związku ze służebną rolą informacyjną, jaką pełnią w stosunku do całego społeczeństwa i informowaniem go w sposób obiektywny i rzetelny.

Wyzwania wynikające z sytuacji międzynarodowej wymagają od nas – nadawców kanałów informacyjnych – prawdziwego przedstawiania rzeczywistości.

Wyzwania te – o czym mówi się coraz bardziej otwarcie – mogą nieść ze sobą zagrożenia dla Polski jako państwa i naszego społeczeństwa. Przeciwdziałanie tym zagrożeniom jest obecnie najważniejszą kwestią, która powinna być przedmiotem zgody narodowej. W związku z powyższym, dla Polski najważniejsze jest zachowanie spokoju społecznego, ograniczanie wewnętrznych podziałów oraz nietworzenie kolejnych.

Pluralizm mediów jest wielką wartością demokratycznego społeczeństwa, w którym ścierają się odmienne preferencje polityczne i poglądy. W pełni szanuję wolność słowa i dziennikarską niezależność. Wartości te jednak nie mogą stanowić pretekstu do posługiwania się mową nienawiści, podsycania wrogości względem siebie, szerzenia poglądów o charakterze ksenofobicznym, rasistowskim, naruszających godność innego człowieka i prowadzącymi do aktów agresji. Społeczeństwo nie powinno być konfrontowane z treściami tego typu i ma prawo wymagać dziennikarstwa, którego istotą są informacje rzetelne i obiektywne, prezentowane w sposób wyważony i niewywołujący negatywnych emocji.

W interesie wszystkich jest obniżenie poziomu emocji debaty publicznej. Dlatego apeluję zarówno do wszystkich nadawców, tak samo jak i do kierownictwa stacji informacyjnych Telewizji Polsat, aby dla dobra naszych odbiorców i całego społeczeństwa, w audycjach i kanałach informacyjnych dominowały rzetelność, obiektywizm, poszanowanie drugiego człowieka, merytoryczna debata i poszukiwania tego co może nas jako społeczeństwo łączyć, a nie wyłącznie dzielić. Różne poglądy są esencją demokracji i wolności, musimy jednak o nie dbać, tak aby nie były one wykorzystywane w celach antypaństwowych i wywołujących społeczne niepokoje.

Zygmunt Solorz – Założyciel i właściciel Telewizji Polsat

Do kogo?

Najpierw zwróćmy uwagę, że adresatami są: „…wszyscy nadawcy, tak samo jak i kierownictwa stacji informacyjnych Telewizji Polsat”. Czyli, zgodnie z naszym narodowym duchem pan Solorz pisze do wszystkich, czyli do nikogo. Nie wymienia ani jednej ze stacji, poza swoją. W sumie dyskrecja i elegancja. Bo pan Solorz wie, że biznesmen nie powinien z nikim zadzierać, albowiem nigdy nie wiadomo kto może mu się jeszcze przydać.

W czyje piersi bije się pan Solorz?

Jedyną stacją wymienioną z nazwy jest jego własna telewizja. Ale pan Solorz, gdyby ktoś mu coś zarzucał, sugeruje, że jakieś przykre przypadki na jego własnym gruncie mogły wystąpić dlatego, że on „W pełni szanuje wolność słowa i dziennikarską niezależność”. Czyli – on dał swoim ludziom wolność, a ciż tę wolność wykorzystali (ewentualnie) bardzo nieładnie, czyli niecnie.

Oczywiście, gdybym nie oglądał Polsatu, uwierzyłbym pany Solorzowi. Ale oglądam i widzę, że główne programy polityczne tej stacji obsadzane są równoważnie, na przemian, dziennikarzami kochającymi prawicę i kochającymi Platformę Obywatelską lub/i lewicę.

Nie wierzę też, znając ponad pół wieku media, w dziennikarską niezależność. Uwierzę, gdy zobaczę, że TVN potępia Donalda Tuska, a Polsat pana Solorza. Kto płaci, ten jednocześnie kupuje sobie przychylność własnych dziennikarzy. Nie ma w tym nic gorszącego, bo tak było zawsze. Zatem albo pan Solorz nic nie wie o mediach, albo bawi się naszym kosztem. Stawiam na dobrą zabawę miliardera.

Dlaczego dopiero teraz?

Zastanawia też, dlaczego pan Solorz publikuje swój apel dopiero teraz? Przecież najgorętsze, najokrutniejsze momenty walki politycznej w telewizjach były w czasie kampanii wyborczej. Może pan Solorz wolał czekać, jak ci zaciężni czescy rycerze pod Grunwaldem, mający walczyć po naszej stronie? Według Kroniki Czeskiej było tak: „A dzielny nasz rycerz Jan Żiżka czekał pobok pola walki i bacznie patrzył ku komu też przechyli się szala zwycięstwa”.

Apel pana Solorza jest tworem wybitnym, choć abstrakcyjnym na miarę Wasilija Kandinskiego, Pieta Mondriana, Kazimierza Malewicza czy Jacksona Pollocka. Apel bowiem wzbudza zachwyt formalny, bez konieczności rozumienia treści, bo ich tam – z artystycznego założenia – nie ma.

Wystąpienie pana Solorza odbieram jako element jego strategii biznesowej.

Na jakie wypowiedzi pana Solorza czekam?

Ale, skoro jest on już tak wylewny, to może opowiedziałby rodakom coś prawdziwego i bardzo interesującego. Na przykład – jak się dochodzi do bycia miliarderem? Myślę, że byłby to hit hitów, książka rozeszłaby się jak szynka za PRL-u, Polsat też zarobiłby sporo, szczególnie na odcinkowym serialu.

Bo każdy by chciał być bogaty, oczywiście nie tak jak pan Solorz, ale choć w małej części. A Ojczyzna wzrosłaby w siłę, gdybyśmy mieli co najmniej 100 miliarderów. Prosiłbym tylko, żeby opowieść o drodze do miliardów była szczera, bez takich oklepanych formułek jak: talent, upór, pracowitość, elokwencja i tradycja. W skrócie TUPET.

 

Fot.: HB/ Michał Solarz "Każdy chaos przeradza się kiedyś w porzadek..."

Hubert Bekrycht: ZAMACH STANU LIVE – MEDIA, POSŁOWIE I PREZYDENT RP, ale… las Birnam blisko

Zastanawiałem się kiedyś, ilu jest w Polsce dziennikarzy, którzy w imieniu premiera Donalda Tuska odczytaliby komunikat o wprowadzeniu w Polsce drugiego stanu wojennego? Wskazałem nawet kilkadziesiąt nazwisk, ale kartka mi się skończyła… Teraz, piszę to z całą odpowiedzialnością, takich figur dziennikarskich znalazłoby się setki, może tysiące. Z tym, że nie wszystkim tym panom pasowałby mundur – no może uniform w stylu latynoamerykańskich czy afrykańskich kacyków – i nie wszystkie panie dobrze wyglądałyby w ciemnych okularach.

Próbuję ironii, aby trochę uspokoić sytuację, ale rzeczywistość wrzeszczy jak posłanki lewicy. Mamy oto w Polsce do czynienia – jak zapewne nazwą to eksperci – pełnoskalowym zamachem stanu!

Już nie z permanentnym łamaniem prawa, nie z chaosem wywołanym polityczną interpretacją przepisów przez prawników (sędziów i prokuratorów) będących akolitami ekipy Tuska, tylko właśnie z zamachem stanu. Ów zamach na Polaków i na Polskę pełzał. Najpierw doprowadzono do dezinformacji, która spowodowała, że nabrano sporą część społeczeństwa głosującego 15 października ub. r. na KO, TD i NL. Nie wiem, czy szkoda mi tych ludzi z różnych grup statystycznych, bo to nieprawda, że to tylko pokolenie Tik-Toka. Chyba sami sobie wymierzyli karę, ale na jakąkolwiek refleksję jest dla nich jednak za późno, toteż brną w pochwałach dla ekipy Tuska demontującej kraj. Albo milczą. Liczba tych drugich wzrasta.

Stan wojenny 2.0

13 grudnia, w 42. rocznicę wprowadzenia przez komunistów i juntę Jaruzelskiego, rząd Tuska rozpoczął pracę, a kilka dni później bezprawnie zaczęto przejmować media publiczne (TVP, PR, PAP) praktycznie paraliżując TVP poprzez wyłączenie sygnału kilku programów mających, oprócz informacyjnej, rolę strategicznych na wypadek wojny.

Na przełomie roku rozpoczęto też bezprecedensową nagonkę na dwóch posłów PiS: Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, których, wbrew prawu i prawomocnym ułaskawieniu prezydenckim, wtrącono do więzienia pod sfabrykowanymi zarzutami, bo ośmielili się, w naszym przecież, Polaków imieniu, walczyć z korupcją, jako szefowie CBA.

Polowanie

Teraz Tusk zdecydował, że pora na jednego z największych jego wrogów. Oto szef rządu, – bo nie wierzmy, że to ktokolwiek inny wydał rozkaz, żeby zatrzymać posłów PiS zdobyłby się na takie bezprawie – wysłał policję do Pałacu Prezydenckiego (!), Siedziby głowy państwa polskiego, prezydenta RP Andrzeja Dudy. Dowiedziawszy się o zagrożeniu i napadzie, prezydent i jego kolumna aut – wyjeżdżając z Belwederu – zostali zablokowani przez autobus miejski, …aby nie zdążyć do pałacu z interwencją. Kto tam rządzi w tej Warszawie komunikacją miejską? Nie prezydent Trzaskowski przypadkiem? Zastawić rezydencję prezydencką autobusem, aby kolumna aut głowy państwa nie mogła wyjechać, to już numer niesamowity! Afrykańscy dyktatorzy duzo się muszą uczyć od ich polskich kolegów.

Napad na Prezydenta RP długo nie będzie schodził z czołówek światowych mediów a ludziska na całym globie dziwować się będą, że to nie relacja z jakiejś bananowej republiki a z państwa należącego do UE i NATO.

Upadek

Bezprawie najwyższego stopnia, jeśli pogardę dla obowiązujących przepisów i Konstytucji można w ogóle stopniować, będzie miało bardzo poważne konsekwencje dla wszystkich obywateli Polski. I tych z lewa i z prawa, zwolenników konserwatywnej drogi i obecnej ekipy rządzącej, która coraz bardziej zaczyna przypominać cyrk. Także z zakazanymi pokazami tresury dzikich zwierząt. Bo tak rząd Tuska traktuje Polaków, w tym swoich bezwolnych zwolenników. Premier złamie każde prawo, aby poprzez strach, niepewności jutra i w konsekwencji chaos gospodarczy wprowadzić tyranię. Oczywiście nowoczesną, oświeconą potwierdzoną certyfikatami Brukseli i Berlina. A w Moskwie zabrakło ponoć szampana. I popcornu, bo to chyba nie koniec… Niestety.

Nocniki

Donald Tusk przypomina takiego szefa państwa, który – jak w starym dowcipie – kupił sobie trzy nocniki: złoty, srebrny i brązowy. A i tak… nie zdążył… Bo usłyszał wybuch tłumika samochodowego przed swoją reprezentacyjną siedzibą w stolicy europejskiego kraju.

 

Z ostatniej chwili (aktualizacja 10 stycznia 2024r. po godz. 11.49)

Z komunikatu Polskiej Agencji Prasowej:

„Wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart pytana o strajk głodowy zadeklarowany przez przebywającego w areszcie byłego ministra Mariusza Kamińskiego powiedziała, że każdy ma prawo nie jeść i nie pić, na tym polega prawo do wolności osobistej”.

Przypomnijmy, że pani wiceminister Ejchart nosiła jeszcze nia tak dawno temu inne nazwisko, a mianowicie urzędniczka owa nazywała się Maria Ejchart-Dubois. Tak, to była żona mecenasa Jacka Dubois – adwokata wielu polityków Platformy Obywatelskiej. Pani minister znana jest także jako aktywistka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka a Wikipedia wpomina jeszcze jedno zajęcie pani wicemienister: „Od 2003 r. koordynuje program 'Niewinność’ zajmujący się pomyłkami sądowymi i osobami niesłusznie skazanymi.”

I chciałem tutaj coś napisać, bom wzburzony, ale myślę sobie, że wypowiedzi niektórych urzędników, akolitów rządu Donalda Tuska, nie są warte komentarza!

 

 Las Birnam zbliża się do Al. Ujazdowskich i Krakowskiego Przedmieścia…

Prezydent Andrzej Duda 10 stycznia 2024 r. wrócił do sprawy odmmowy sądowej wpisania do KRS nowych, bezprawnie wybranych przez szefa MKiDN Bartłomieja Sienkiewicza 19 grudnia ub.r. władz Telewizji Polskiej – władz zaangażowanych politycznie po stronie rządu premiera Tuska. Tym samym jak powiedział w środowym wystąpieniu prezydent RPAndrzej Duda: „Bezprawność działania ministra Bartłomieja Sienkiewicza została dzisiaj potwierdzona”.

Las Birnam zbliża się do siedzib KRPM i MKiDN…

Imperium kontratakuje

„Postanowienie Referendarza Sądowego Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy w Warszawie z dnia 9 stycznia 2024 roku w sprawie oddalenia wniosku o wpis zmian w spółce w zakresie zmiany składu osobowego Rady Nadzorczej TVP S.A. (obecnie w likwidacji) nie jest prawomocne” – wskano w komunikacie MKiDN.

Wojska Imperium w gotowości… Lord Vader dusi ministra Sienkiewicza, ale tylko żartuje…

Czarna dziura, która wciąga b. wicepremiera Gowina

Były wicepremier w rządach PiS, lider kanapowego Porozumienia Jarosław Gowin – drobiazgowo relacjonujący spotkania ze „złymi”politykami PiS i „szantaże” wobec siebie przed komisją ws. wyborów kopertowych – traci pamięć. Próbuje to bagatelizować czołowy śledczy RP, szef komisji, Dariusz Joński, który oprócz wszystkiego zna się jeszcze na polityce i oczywiście historii.

Niestety posłowie PiS bezlitośnie pytają, dręczą Gowina, interesuje ich wszystko ws tzw. wyborów kopertowych. Podsumowali oni, że były wicepremier po awarii telefonu komórkowego, istotnego dla sprawy ewentualnych „nacisków” ze strony PiS, do tej pory nie wie, co się z tym aparatem stało. Gowin nie wie też na jakim komuterze – laptopie pisał równie wazną dla sprawy korespodndencję.

Wiadmo tylko, że po głośniej dymisji, Gowin wrócił do rządu, który – zdaniem b. wicepremiera – wywierał na polityka Porozumienia naciski nawet o znamionach szantażu – uff…

Joński, Dariusz Joński

Nieustannie jestem fanem śledczego posła Dariusza Jońskiego, szefa komisji kopertowej, o przepraszam – bo to może jeden z senatotów źle zrozumieć – komisji ds. tzw. wyborów kopertowych (domniemane 70 mln zł strat wobec kilku milardów zł strat, które może kosztować skarb państwa bezprawna próba przejęcia mediów publicznych i ich fikcyjna likwidacja).

Ów skromny poseł Joński, znawca historii najnowszej i wirtuoz mediów, prosił w środę 10 stycznia br. posłów ze swojej komisji, aby „ostrożnie cytowali media”, gdzie moga się pojawić niesprawdzone informacje ujawniające na przykład tożsamość osób, których nazwiska padają podczas, uwaga, uwaga, publicznych i transmitowanych na całą galaktykę posiedzień komisji Jońskiego, Dariusza Jońskiego.

Ostrożnie cytować media

Złośliwcy mówią, że kwalifikacje Jońskiego do wyjaśniania zawiłości tzw. wyborów kopertowych, to przede wszystkim znakomita znajomość dziejów ojczystych i sile argumentów swoich znajomych i współpracowników politycznych, którzy widywani byli jako doradcy posła Jońskiego w kampanii wyborczej.

Milicjant legendą polskiej policji

Chodzi, m.in. b. rzecznika łódzkiej policji a potem radnego wybieranego z list SDP a potem samorządowca SLD, śledczego w stopniu podinspektora Jarosława Bergera. Ta „legenda polskiej policji” – jak mówił o nim Donal Tusk podczas wiecu wyborczego, na którym Berger przepraszał za polską policję kobiety „bite” przez funkcjonariuszy podczas protestów spod znaku błyskawicy. I tylko złośliwi wypominają Jońskiemu, że jego kolega i (niedawny?)współpracowniuk Berger karierę policjanta zaczynał w Milicji Obywatelskiej. No, ale przecież uciśnieni milicjanci i pracownicy komunistycznej bezpieki mają być teraz pupilami rządu Tuska.

Aktualizacja z 11.01.2024 r.

W marszu Wolnych Polaków, ktory przeszedł ulicamy Waszawy po południu i wieczorem 11 stycznia br., w czwartek, wzięło udział – i tutaj proszę o uwagę – wg. optymistycznych szacunków – 500 tys. osób, wg. zbliżonych – jak mówią uczestnicy – do rzeczywistości od 250 tys. do 300 tys. Nawet wg. bardzo nieprzychylnych środowiskom konserwatywnym mediów, na marszu było 100 tys. osób. Wiosna w styczniu? Jeszcze nie, ale przesilenie jest blisko.

(Koniec akualizacji)

„Manifest PKWN” z 1944 roku był odpowiednikiem „Manifestu do polskiego ludu roboczego miast i wsi” z 1920 r., który mówił wprost o likwidacji II Rzeczypospolitej i powstaniu Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad. Fot. Wikipedia

TADEUSZ PŁUŻANSKI: Od Lenina do Putina

2 stycznia 1907 r. w Warszawie urodził się Tadeusz Żenczykowski, prawnik, polityk i publicysta. Kapitan Wojska Polskiego. Kawaler Orderu Orła Białego. Dla mnie przede wszystkim autor genialnej książki „Dwa komitety 1920, 1944. Polska w planach Lenina i Stalina”, która pokazuje niezmienność celów i metod Rosji wobec Polski.

Pierwszy to Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, zwany Polrewkomem. Bolszewicy utworzyli go 23 lipca 1920 r. w Smoleńsku (faktycznie w Moskwie), jako zalążek przyszłej komunistycznej władzy. Towarzysze – m.in. Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski, Feliks Kon, Józef Unszlicht – przemieszczali się pociągiem pancernym za frontem wkraczającej Armii Czerwonej.

„Manifest do polskiego ludu roboczego miast i wsi”, autorstwa Dzierżyńskiego, mówił wprost o likwidacji II Rzeczypospolitej i powstaniu Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad. „Doradzał” sowiecki komisarz Iwan Skworcow-Stiepanow.

Na zdobytych terenach Podlasia i części Mazowsza bolszewicy bez powodzenia tworzyli Polską Armię Czerwoną, wydawali w języku polskim „Gońca Czerwonego”, a przede wszystkim, w ramach terroru rewolucyjnego, represjonowali, grabili i mordowali Polaków – np. w Białymstoku rozstrzelali przedstawicieli miejscowej elity, w tym prezydenta miasta. Wobec klęski Armii Czerwonej Polrewkom musiał uciekać z Polski i ostatecznie został rozwiązany.

W 1944 r. wkraczającej Armii Czerwonej towarzyszył odpowiednik Polrewkomu – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Bolszewicy utworzyli go 22 lipca 1944 r. w Chełmie (faktycznie w Moskwie – tu odbyły się pierwsze trzy posiedzenia), w składzie, m.in.: Edward Osóbka-Morawski, Wanda Wasilewska, Andrzej Witos, Michał Rola-Żymierski, Wincenty Rzymowski. Odpowiednikiem Feliksa Dzierżyńskiego był Stanisław Radkiewicz. „Doradzał” sowiecki gen. Nikołaj Bułganin, który według Nikity Chruszczowa „miał uprawnienia specjalne, włączając w to władzę nad [polskim] wojskiem”.

Bolszewicy pisali do Stalina, że wkroczenie Armii Czerwonej Polacy uznają za „początek rosyjskiej okupacji”. Wiedzieli, że nie mają poparcia, dlatego władzę przejmowali bezprawnie, kłamiąc, że rząd w Londynie działa również na podstawie „nielegalnej” konstytucji kwietniowej z 1935 r. Kłamiąc także, że walczą z polskimi „faszystami”.

Odpowiednikiem „Manifestu do polskiego ludu roboczego miast i wsi” był „Manifest PKWN”. Odpowiednikiem Polskiej Armii Czerwonej było ludowe Wojsko Polskie, a „Gońca Czerwonego” „Trybuna Ludu”. PKWN istniał pod różnymi nazwami, głównie PZPR, aż do 1989 r.

Czy powstał/powstanie „Trzeci Komitet”, czyli Polska w planach Putina? – odpowiedź pozostawiam Państwu.

 

Rys. Cezary Krysztopa

Nowy premier to wykonawca woli innych pisze CEZARY KRYSZTOPA: Tusk jest słaby

Już słyszę jak mamroczecie pod nosem – co ten Krysztopa, zwariował? Dopiero co Tusk sczyścił media publiczne, zaorał służby i wywalił w kosmos proces legislacyjny, a Krysztopa pisze, ze jest słaby? No tak mi się wydaje, bo to wszystko co Tusk, oczywiście jak zwykle próbując unikać dawania twarzy, ostatnio robi, nie sprawia wrażenia działań pewnego siebie lidera zwycięskiej armii, ale raczej desperata, który nie miał pojęcia jak szybko, w możliwie cywilizowany sposób, może spłacić swoje mafijno-polityczne długi.

Jakby ktoś na szybką spłatę naciskał, więc trzeba było, w oparciu o zezwolenie na „policyjne metody” wydane w niemieckich mediach przez Klausa Bachmanna, odrzucić demokratyczne czy prawne pozory i iść na desperacki rympał.

Katastrofa i kompromitacja

To z czego nie zdają sobie jeszcze sprawy, upojeni małą zemstą, medialni dobosze Tuska, to to, że szereg ostatnich skandali, począwszy od Afery Wiatrakowej, poprzez głupoty odpalone przez Bodnara, niezdolnego do służby kandydata na szefa policji, powrót WSI i Resetu do służb, złamanie procedury powołania szefa CBA, a skończywszy na kompletnie ubeckim przedstawieniu jakim było siłowe przejecie mediów publicznych, jest w istocie kompletną wizerunkową katastrofą „nowego” rządu. I to na samym początku jego istnienia. Zresztą, jest również kompromitacją medialnych doboszy od Sorosa i niemieckich koncernów.

Oczywiście nie można wykluczyć, że w krótkim okresie czasu, najbardziej rozgrzanej części elektoratu Platformy Obywatelskiej, takie dziarskie działania „silnych ludzi” Tuska wręcz przypadną do gustu. Przy znacznym skróceniu frontu medialnego, być może zadziała to nawet w średnim okresie czasu. Ale Polacy nie są już tymi samymi Polakami, jakimi byli jeszcze w 2014 roku. O tym kto rządzi nie zdecydował, wbrew temu co mu się wydaje, najbardziej rozgrzany elektorat Platformy Obywatelskiej, tylko ten, który od „tradycyjnej” polaryzacji próbował uciec. Alternatywa była fałszywa, i tak wpadł w łapy Tuska, ale taka była jego intencja. W związku z czym, warto zauważyć, że w dłuższym okresie czasu, obrazy jak z Woronicza, nie będą raczej budowały społecznej legitymacji do długiego rządzenia.

Samotność Tuska

Pamiętacie jak „trudne sprawy” Tusk załatwiał, kiedy był u szczytu potęgi? Na przykład kiedy mielono 1,5 miliona podpisów pod solidarnościowym projektem referendum emerytalnego i podnoszono wiek emerytalny? Gorący kartofel wyciągał dla Tuska z ogniska podwykonawca Kosiniak-Kamysz. A gdzie dzisiaj są koalicjanci Tuska? Pochowali się, jakby nie chcieli dawać twarzy temu co Tusk musi w desperacji zrobić. Gorący kartofel musi wyciągać przyboczny Tuska – Tchórze Sienkiewicz, co na trwałe pójdzie na konto Platformy Obywatelskiej, jak cyrk ze śledztwem smoleńskim, ośmiorniczki, napad na Wprost, czy strzelanie do górników.

Mało tego, osłona medialna i międzynarodowa, również nie są tak szczelne, jak chciałby niedawny oppositionsführer. Tusk wywołał międzynarodowy skandal – „Naprawdę przerażające pierwsze kroki nowego polskiego rządu, który zdecydował się nie tylko zamknąć TVP World, anglojęzyczny kanał telewizyjny, ale także wysłać policję do jego studia” – ocenił niemiecki ekspert do spraw Europy Wschodniej Sergej Sumlenny, dyrektor Fundacji imienia Heinricha Boella w Kijowie  – „DEMOKRACJA UMIERA W POLSCE. Nowy polski rząd nagle zamknął TVP World. Premier Tusk nie tracił czasu i zniszczył niezależny, zdecydowanie proukraiński głos. Czy możesz sobie wyobrazić, gdyby brytyjski premier pojawił się i zamknął BBC? Nadchodzą ciemne czasy w Polsce” – pisze z kolei Jason Jay Smart, ekspert ds. międzynarodowych i publicysta Kyiv Post. Oczywiście w tym samym czasie, ambasador USA Mark Brzezinski spotkał się w Warszawie z Verą Jourovą, żeby porozmawiać w ciepłej i kolonialnej atmosferze „na temat praworządności w Polsce”. I oczywiście niemieckie media staną murem za swoim człowiekiem w Warszawie.

Tusk słaby, ale groźny

I tutaj dochodzimy do momentu, w którym trzeba sobie powiedzieć, że to że Tusk jest słaby, nie oznacza, że nie jest groźny. Jest bardzo groźny jako narzędzie. Tym bardziej narzędzie powolne w rękach Panów. Nie mam na to żadnych dowodów, ani żadnej tajemnej wiedzy, ale potrafię sobie wyobrazić, że to właśnie dla ochrony informacyjnej swoich działań, rodem z najgorszego z bantustanów, wydał zgodę na przymusową relokację imigrantów.

Pośród różnych wersji nadchodzących rzeczywistości, istnieje również taka, że Donaldowi Tuskowi wcale nie zależy, może nawet wbrew swoim współpracownikom, na długich i stabilnych rządach w Polsce. Że został tu przysłany nie po to żeby Polską długo rządzić, tylko po to żeby wywołać w niej chaos, osłabić i sprawić by przestała bruździć wielkiemu niemiecko-rosyjskiemu planowi.

Jaki by to jednak scenariusz nie był, jestem wrogiem postawy „nie ma już Polski i nic się nie da zrobić”. Nasi przodkowie, za takie jojczenie pogoniliby nas kijem. I mieliby rację ponieważ Polska w historii przechodziła gorsze terminy niż Tusk u steru rządów. A historia nigdy się nie kończy i zawsze trzeba być gotowym.

Tylko musi być też jakaś alternatywa. Nie dziwaczna prawicowa grupa rekonstrukcyjna KOD, czy „opozycji totalnej”, bo to nie jest żadna alternatywa. Tylko poważna alternatywa, która jest w stanie pokazać, że „tamci to zdrajcy i wariaci”, a my mamy konkretną wizję Polski, doświadczenie w budowaniu jej bezpieczeństwa, inwestycji strategicznych, programów socjalnych. I suwerenności, rozumianej nie jako symboliczne owijanie się flagami podczas grzecznego podpisywania tego co Bruksela podsunie, tylko twardą obronę jej fundamentów.

Bez tego może być ciężko.

Fot. YT/blogpress

Nie żyje ks. inf. Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny „Niedzieli”

W wieku 85 lat, w środę 20 grudnia, zmarł ks. inf. Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny tygodnika „Niedziela”.

„Ks. Ireneusz Skubiś był charyzmatycznym kapłanem i człowiekiem wielkiego formatu, który stworzył ogromną, multimedialną instytucję kościelną, podejmującą nowoczesne formy ewangelizacji, stawiającą w centrum swojej działalności wartości kultury chrześcijańskiej, wnosząc tym samy ogromny i twórczy wkład w bogatą historię Tygodnika Katolickiego ‘Niedziela’, który w tym roku obchodzi 97-lecie istnienia” – napisała redakcja „Niedzieli” na swojej stronie internetowej.

Ireneusz Skubiś urodził się 12 października 1938 r. w Chruszczobrodzie, a święcenia kapłańskie przyjął w 1961 r. Studiował prawo kanoniczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 1964 – 66 był notariuszem Kurii Biskupiej w Częstochowie, a od 1965 do 1982 roku diecezjalnym duszpasterzem akademickim.

„Z wielką determinacją ks. Skubiś starał się o wznowienie tygodnika katolickiego ‘Niedziela’, którego wydawanie zostało zawieszone przez władze komunistyczne w 1953 r. Organizował społeczną akcję poparcia dla tych działań i wytrwale składał wizyty w różnych urzędach w Warszawie, aby wywalczyć pozwolenie na wydawanie pisma. To dzięki nieugiętej postawie ówczesnego ordynariusza częstochowskiego – bp. Stefana Bareły oraz ks. Ireneusza Skubisia trwający 28 lat okres milczenia ‘Niedzieli’ został przerwany. W 1981 r. władze wydały pozwolenie na wydawanie „Niedzieli” – przypomniano na stronie niedziela.pl.

Ks. Ireneusz Skubiś redaktorem naczelnym tygodnika „Niedziela” był od 1981 do 2014 roku. W 1996 r. otrzymał tytuł prałata honorowego Jego Świątobliwości, a w 2000 r. został podniesiony do godności infułata.

opr. jka, źródło: niedziela.pl

Fot. Mateusz Jerzmański

Konkurs dziennikarski im. Romualda Lazarowicza rozstrzygnięty. Krzysztof Kunert laureatem II edycji

Krzysztof Kunert, autor książki „Najciekawsze miejsce na ziemi w którym chrześcijańskie lwy i pogańskie niedźwiedzie podtrzymują Chrystusowy stół”, otrzymał główną nagrodę w Konkursie Dziennikarskim im. Romualda Lazarowicza organizowanym przez Dolnośląski Oddział SDP.

Wrocławska kawiarnia Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie „Stacja Dialog” to nie tylko miejsce, w którym można rozpocząć lub zakończyć podróż. Jest to również miejsce związane z ważniejszymi wydarzeniami Oddziału Dolnośląskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. „Stacja Dialog”  zarządzana  przez ks. dr  Andrzeja Pasia,  znanego czytelnikom „Naszego Dziennika” i słuchaczom radia z audycji poświęconych sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie to również nieformalny wrocławski klub dziennikarza.

Podczas spotkania opłatkowego dziennikarzy 16 grudnia 2023 roku odbyło się tam również podsumowanie II edycji organizowanego przez Oddział Dolnośląski SDP Konkursu Dziennikarskiego im. Romualda Lazarowicza. Uchwałę o rozstrzygnięciu konkursu odczytała przewodnicząca kapituły, red. Anna Fastnacht-Stupnicka. Dyplom i czek pieniężny wręczyła laureatowi Krzysztofowi Kunertowi red. Helena Lazarowicz, wdowa po patronie konkursu. Autor nagrodzonej publikacji  „Najciekawsze miejsce na ziemi w którym chrześcijańskie lwy i pogańskie niedźwiedzie podtrzymują Chrystusowy stół” otrzymał również z rąk prezesa Jana Poniatowskiego  dedykowaną statuetkę konkursową.

Na odwrocie nagrodzonej pracy można przeczytać:

Wciągające! Trudno przerwać czytanie. Tajemnice ślężańskiego proboszcza koniecznie trzeba poznać. Polecam.

Oraz

Historia dolnośląskiego Kościoła po wojnie podana w rewelacyjny sposób! Lektura obowiązkowa.

Losy księdza prałata Staszka z pewnością wielu zaciekawią. Warto się zagłębić!

Uwzględniając profil zainteresowań Krzysztofa Kunerta, już po tych trzech krótkich stwierdzeniach możemy spodziewać się ciekawej opowieści o ludzkich losach osadzonej w konkretnych realiach historycznych.

Laureat głównej nagrody będąc dziennikarzem Telewizji EWTN Polska i Radia  Wnet, jest też dokumentalistą i medioznawcą oraz doktorem KUL-u, twórcą filmów o historii Polski i Dolnego Śląska oraz autorem licznych książek o tematyce historycznej. W nagrodzonej książce w sposób wyjątkowy opisał los i pasję kapłana, który wydobył z ruiny miejsce o tak szlachetnej i bogatej historii.

Krzysztof Kunert w krótkiej wypowiedzi charakteryzującej publikację wskazał na  motyw stanowiący impuls do podjęcia tematu. Jego wypowiedź uzupełnił sam bohater opowieści ks. dr Ryszard Staszak, który uczestniczył w spotkaniu jako gość Dolnośląskiego Oddziału SDP. Jak się okazało ksiądz,  który właściwie mógłby cieszyć się zasłużoną emeryturą, po zakończeniu projektu odbudowy kościoła na Ślęży ma kolejne plany działań na przyszłość. Zamierza stworzyć  nieopodal kościoła, muzeum  przedchrześcijańskich i chrześcijańskich artefaktów odnalezionych w regionie Masywu Ślęży .

Spośród nadesłanych prac konkursowych Kapituła postanowiła także wyróżnić reportaż „Pociąg relacji nadzieja” red. Justyny Kościelnej – dziennikarki Regionalnej Rozgłośni Polskiego Radia we Wrocławiu. Obie prace – poza wysokimi walorami etycznymi i artystycznymi – łączy głębokie humanistyczne przesłanie miłości bliźniego oraz potrzeby bezinteresownej pomocy ludziom. Kapituła wyraziła satysfakcję, że wszystkie nadesłane prace zasługują na uznanie, czego wyrazem było wręczenie uczestnikom konkursu dyplomów.

Fundatorem nagrody głównej II edycji Konkursu Dziennikarskiego im. Romualda Lazarowicza  był Zarząd Główny SDP, a wyróżnienia Zarząd OD SDP.

Uczestnikom konkursu dziękujemy za udział, a zwycięzcom gratulujemy. Niebawem kolejna edycja dziennikarskiego konkursu, do której już dziś zapraszamy wszystkich dziennikarzy.

Mateusz Jerzmański

 

 

Wojciech Biedroń uniewinniony w sprawie z oskarżenia byłego prezesa RASP

Sąd Okręgowy dla Warszawy-Pragi utrzymał wyrok uniewinniający dla Wojciecha Biedronia z portalu wPolityce.pl. Prywatny akt oskarżenia skierował przeciwko dziennikarzowi Mark Dekan, były prezes Ringier Axel Springer Polska.

Sprawa dotyczyła publikacji w portalu wPolityce.pl oraz tygodniku Sieci z marca 2017 roku, która związana była z ujawnieniem maila, jaki Dekan wysłał do pracowników RASP po wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej.

Kaczyński, zapewne wbrew sobie, stał się najskuteczniejszym orędownikiem reelekcji Donalda Tuska. Ideologia i prymitywne manipulacje przegrały z wartościami i rozsądkiem. Zarówno rządzone przez Orbana Węgry, jak i pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej, poparły w głosowaniu Tuska. UE nauczyła się, że o jedność nie warto zabiegać za wszelką cenę. To bardzo cenna lekcja na przyszłość, która z pewnością przyspieszy wdrażanie koncepcji UE różnych prędkości. Ta ostatnia z lekcji ma kluczowe znaczenie dla Polski. W nadchodzącym czasie na autostradzie unijnej integracji pojawia się nie tylko pas szybkiego i wolnego ruchu, ale też parking. I to jest właśnie moment, gdy do gry włączają się wolne media, takie jak my” – pisał Mark Dekan w liście ujawnionym przez portal wPolityce.pl oraz Wiadomości TVP.

Redaktor Wojciech Biedroń uznał to za skandaliczną ingerencję zagranicznego szefa w niezależność polskich mediów. Dziennikarz pisał wprost o swoistej „instrukcji” dla dziennikarzy koncernu. Dekan poczuł się dotknięty polemicznym tekstem Biedronia i skierował przeciwko niemu prywatny akt oskarżenia o zniesławienie i pomówienie. Rozpoczął się wieloletni proces karny, który zakończył się 13 grudnia.

„To dobry dzień dla wolności słowa, ale dużo gorszy dla medialnych koncernów, które, już wielokrotnie, próbowały zamknąć nam usta. Niezależne dziennikarstwo ma oczywiście swoją cenę, ale ‘ściganie’ dziennikarzy przy użyciu haniebnego art. 212 kodeksu karnego, to relikt komunizmu, z którym trzeba wreszcie skończyć. Dotyczy to wszystkich dziennikarzy, bez względu na ich linie redakcyjne” – skomentował Wojciech Biedroń w portalu wPolityce.pl.

Wyrok Sądu Okręgowego dla Warszawy-Pragi jest prawomocny.

opr. jka, źródło: wPolityce.pl

WOŁODYMYR SYDORENKO: Mieszkańcy Krymu nie przestają stawiać oporu okupantom

Przez kilka lat okupacji Krymu Rosjanie nie byli w stanie przejąć pełnej kontroli nad mieszkańcami i pokonać podziemny ruch na półwyspie.

Jak poinformowała przedstawicielka prezydenta Ukrainy w Autonomicznej Republice Krymu Tamila Taszewa, na czasowo okupowanym Krymie wszczęto 559 spraw sądowych za „dyskredytację Sił Zbrojnych Rosji”. Spośród nich w 490 przypadkach wydano decyzję o nałożeniu kary administracyjnej w formie grzywny.

Według Taszewej okupanci zdali sobie sprawę, że pomimo przeznaczenia od 2014 roku ogromnych środków na struktury władzy i organy karne Rosji, które rzekomo walczą z „terroryzmem” i „ekstremizmem”, schemat nie działa. Mieszkańcy Krymu nie przestają stawiać oporu okupacji ich półwyspu. Obecnie na Krymie istnieje kilka ruchów oporu, które powstały po okupacji półwyspu. Są to w szczególności ruch partyzancki „ATESZ”, publiczny ruch oporu „Żółta Wstążka”, ruch kobiecy „Zla Mavka”, „Krymskie mewy walczące”. Rozdają ulotki, ukraińskie symbole, monitorują ruch sprzętu wojskowego wroga i pomagają ukraińskim mieszkańcom półwyspu przezwyciężyć wszystkie trudności okupacji.

Tamila Taszewa zauważyła, że ​​wielu Ukraińców na Krymie demonstruje swoją niezłomność – rozpowszechniają informacje o sukcesach armii ukraińskiej, przekazują informacje o lokalizacji okupacyjnych jednostek wojskowych, tatuują się  ukraińskimi symbolami, noszą niebiesko-żółte stroje, wywieszają ukraińską flagę, wykonują ukraińskie tańce, śpiewają ukraińskie piosenki i piszą na portalach społecznościowych prawdę o życiu na Krymie. Za to okupanci pociągają ich do odpowiedzialności administracyjnej lub karnej.

Rosyjscy okupanci nie mają już czasu na walkę dostępnymi siłami z przejawami kultury ukraińskiej na półwyspie. Sięga więc po nowe metody. „Władza” na Krymie powiększa kadrę tzw. Centrum E – „Centrum przeciwdziałania ekstremizmowi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na Krymie”, w szczególności angażując informatorów cywilnych do tworzenia list „osób nierzetelnych”.

Rosyjscy okupanci przebywający na Krymie skarżą się na „stronniczość”: lokalni mieszkańcy nie okazują posłuszeństwa okupantom, są lojalni wobec Ukrainy, stawiają opór rosyjskiemu wojsku, policji i władzom. Przez kilka lat okupacji Rosjanie nie byli w stanie przejąć pełnej kontroli nad lokalnymi mieszkańcami i pokonać podziemny ruch na Krymie i innych okupowanych terytoriach.

Okupanci próbują karać ukraińskich patriotów. Przykładowo od marca 2023 roku rosyjskie sądy na Krymie rozpatrzyły 514 zarzutów o rzekomą „dyskredytację” armii rosyjskiej i wydały orzeczenia dotyczące odpowiedzialności administracyjnej. W sześciu przypadkach Krymczycy zostali oskarżeni w procesie karnym o „wielokrotną dyskredytację” armii rosyjskiej. Tym samym Sąd Rejonowy w Symferopolu rozpatrzył 82 sprawy „dyskredytacji armii rosyjskiej”, Sąd Miejski w Jewpatorii – 47 spraw, Sąd Miejski w Teodozji – 41 spraw, Sąd Miejski w Jałcie – 36 spraw.

Jak zauważył szef organizacji społecznej „KrimSOS” Hennadij Jaroszenko, „Wyroki i uchwały w sprawach ‘dyskredytacji’ armii rosyjskiej stanowią naruszenie prawa mieszkańców Krymu do wolności słowa, przewidzianego w art. Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, a także w artykule 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”.

W ogóle oskarżanie obywateli swojego kraju, czyli Rosji, a także mieszkańców okupowanych terytoriów, obywateli Ukrainy, o jakąś „dyskredytację sił zbrojnych Rosji” jest bzdurą – stwierdził Hennadij Jaroszenko – nie ma czegoś takiego w ustawodawstwach dowolnego kraju na świecie. Oznacza to tylko jedno, że armia rosyjska zdyskredytowała się masą popełnionych zbrodni wojennych, torturami i przemocą wobec ludności cywilnej na okupowanych terytoriach, zabijaniem dzieci, bombardowaniami dzielnic cywilnych miast i wsi, grabieżami i gwałtami na kobietach. Całkiem naturalne, że sąd międzynarodowy wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji w związku z uprowadzeniem i deportacją ukraińskich dzieci. Już tym samym armia rosyjska zdyskredytowała się przed prawem międzynarodowym i prawami człowieka.

Jak powiedział w wywiadzie dla Fox News Minister Obrony Ukrainy Rustem Umerow, siły obronne Ukrainy przedarły się już przez dwie linie obrony wojsk rosyjskich i zbliżyły się do trzeciej linii obrony armii rosyjskiej. „Kontynuujemy przywracanie terytorium. Są linie obrony, minęliśmy już pierwszą i drugą, jesteśmy pomiędzy drugą a trzecią” – powiedział Rustem Umerow.

Choć już wcześniej w artykule dla „The Economist” Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużnyj stwierdził, że wojna wkracza obecnie w nowy etap „wojny pozycyjnej”, na którym może skorzystać Rosja. Według niego bez wzmocnienia przewagi technologicznej „najprawdopodobniej nie będzie głębokiego i dobrego przełomu” przeciwko siłom Rosji.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski po tym wywiadzie zauważył, że nie uważa sytuacji za patową, ale przyznał, że warunki na polu walki pozostają trudna. Jednocześnie ze słów Załużnego i Zełenskiego wynika, że ​​wierzą oni w możliwość przeprowadzenia przez ukraińskie wojsko skutecznej ofensywy w przypadku dostarczenia Ukrainie wystarczającej ilości broni i samolotów bojowych.

W niedawnej rozmowie z Associated Press Zełenski powiedział, że z powodu braku broni Ukraina nie osiągnęła jeszcze pożądanych rezultatów. Jednocześnie ukraiński prezydent zauważył, że Kijów jest pewny swoich działań i nie ma zamiaru kapitulować.

 

Fot. Zbigniew Piszczako

Dziennikarze z W-M Oddziału SDP nagrodzeni przez prezydenta Olsztyna

Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz przyznał osobom indywidualnym oraz instytucjom nagrody w trzech różnych dziedzinach. Za szczególne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury za 2022 rok wyróżnieni zostali członkowie Warmińsko-Mazurskiego Oddziału SDP: Joanna Wańkowska-Sobiesiak oraz Jerzy Pantak.

Nagrody Prezydenta Olsztyna za szczególne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury za 2022 rok odebrało pięć osób:

Joanna Wańkowska-Sobiesiak – za całokształt działalności dziennikarskiej i popularyzatorskiej w zakresie dziedzictwa kulturowo-historycznego Warmii i Mazur;

Piotr Galiński – za całokształt twórczej działalności w dziedzinie tańca towarzyskiego z okazji 50-lecia Amatorskiego Klubu Tańca Towarzyskiego „Miraż”;

Violetta Kulikowska-Parkasiewicz – za całokształt twórczej działalności w dziedzinie sztuki współczesnej;

Wojciech Dzieszkiewicz – za pracę twórczą w dziedzinie sztuk plastycznych;

Jerzy Jakub Pantak – za całokształt działalności w dziedzinie dziennikarstwa.

Nagroda Prezydenta Olsztyna im. Bohdana Jerzego Koziełło-Poklewskiego w dziedzinie historii została ustanowiona w 2011 roku. Wręczana jest co dwa lata. Laureatem VII edycji został dr Piotr Bojarski – pracownik Instytutu Północnego im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie, popularyzator historii. Jego zainteresowania naukowe to życie społeczno-polityczne ziem północno-wschodnich II Rzeczypospolitej, memuarystyki kresowej z lat 1895-1945 oraz roli i miejsca ekspatriantów z Wileńszczyzny w powojennej rzeczywistości Warmii i Mazur.

Najmłodszą z nagród – ustanowioną w roku – jest Nagroda Prezydenta Olsztyna „Urbi et Arti – Mecenas olsztyńskiej kultury”. Jej celem jest uhonorowanie osób, instytucji lub firm, które zasłużyły się na polu wspierania różnego rodzaju przedsięwzięć kulturalnych odbywających się w Olsztynie, zasługując na zaszczytny tytuł „Mecenasa olsztyńskiej kultury”. W pierwszej edycji Statuetka „Miastu i Sztuce” trafiła do Michelin Polska oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej.

źródło: Urząd Miasta Olsztyn

 

Zeznania nowego świadka w sprawie przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi. Sprawa objęta monitoringiem CMWP SDP

27 listopada odbyła się już trzecia rozprawa przed Sądem Apelacyjnym w Poznaniu dotycząca apelacji Prokuratury od wyroku uniewinniającego byłego senatora Aleksandra Gawronika  od zarzutu podżegania do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary w 1992 r. Senator został uniewinniony 24 lutego 2022 roku, Prokuratura zaskarżyła ten wyrok I instancji w całości.

Rozprawy apelacyjne  w tej sprawie toczą się od czerwca b.r. Stanowisko prokuratury oraz oskarżyciela posiłkowego Jacka Ziętary wspiera Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, które w charakterze amicus curiae objęło proces swoim monitoringiem. Obserwatorem procesu jest red. Aleksandra Tabaczyńska .

Rozprawa rozpoczęła się od krótkiego streszczenia dotychczasowych ustaleń, które omówił sędzia Grzegorz Nowak. Sędzia przypomniał, że wpłynęło stanowisko CMWP SDP, które jest w aktach sprawy i potwierdził, że sąd się z nim zapoznał. Następnie przesłuchano świadka Ryszarda B. Mężczyzna (61 lat) to  były ochroniarz rodziny Aleksandra Gawronika. Przed składaniem zeznań został zaprzysiężony.
Ryszard B. zeznał, że sam zgłosił się do prokuratora. Na pytanie sądu, co go do tego zainspirowało odpowiedział, ze mój własny komfort psychiczny oraz że rozmowa między mną, a Gawronikiem się odbyła i żyję z tym 30 lat.  Następnie potwierdził, że rozmowa ta dotyczyła ona dziennikarza Jarosława Ziętary, odbyła się w Długiej Goślinie, w domu byłego senatora, w czerwcu lub lipcu w 1992 roku.  Świadek zeznał : Pan Aleksander Gawronik poprosił mnie o rozmowę i stwierdził, że jest dziennikarz, który mu bardzo przeszkadza i czy znam kogoś, kto mógłby z tym coś zrobić. Ja powiedziałem, że jak przeszkadza to można mu zapłacić. Gawronik odpowiedział, że nie, bo on nie weźmie. Było to już przećwiczone. Chodziło o to, żeby znaleźć kogoś, żeby go (Ziętarę) uciszyć. To może nie jest dokładny cytat, ale taka była treść, taki sens – powiedział Ryszard B. Dodał także, że od czterech lat był ochroniarzem rodziny A. Gawronika, był jej najstarszym pracownikiem, więc był dla niego osobą godną zaufania. Powiedziałem, że ja się tym nie zajmę i nie znam nikogo takiego. Padła jeszcze formułka, że ta rozmowa jest między nami. (…) Kilka miesięcy później spytałem czy słyszał, że Ziętara zaginął? Gawronik odpowiedział, że wie i widocznie sobie zasłużył.
Na pytanie sądu, dlaczego Ziętara przeszkadzał byłemu senatorowi, świadek odpowiedział, że wtedy toczyła się sprawa ART-B i Ziętara miał zamiar o tym pisać. Ryszard B. przestał pracować dla byłego właściciela kantorów, w 1993 roku lub 1994. Świadek powiedział : odszedłem z pracy, sytuacja była męcząca, było to po sprawie ART-B, nie było pieniędzy, a Aleksander Gawronik zamierzał kandydować na senatora, więc nie potrzebował ochrony. Nie mam żadnych roszczeń i gdybyśmy się spotkali na ulicy, ucieszyłbym się, podał bym rękę, przynajmniej z mojej strony. Dopytywany przez sąd dlaczego tyle lat zwlekał, świadek zeznał, że to nie jest dla niego komfortowa sytuacja, było mu ciężko. Do prokuratora zgłosił się sam, nikt go nie szukał jako świadka i nie ustalał z nim, co ma mówić.

Obrońca Aleksandra Gawronika mec. Paweł Szwarc złożył wniosek o przesłuchanie dwóch kolejnych świadków: bezpośredniego przełożonego Ryszarda B. i osoby zajmującej się kadrami w firmie A. Gawronika.  Mają one podważyć wiarygodność świadka, który miał w tamtym czasie w pracy nadużywać alkoholu, dopuścić się kradzieży i romansować z żoną swojego pracodawcy. Okoliczności te spowodowały utratę pracy przez Ryszarda B. Na koniec Aleksander Gawronik złożył oświadczenie, w którym zaprzeczył,  by taka rozmowa się odbyła. – Ja w tym czasie nie miałem pojęcia, że ktoś taki jak Ziętara w ogóle istnieje. Dowiedziałem się o tym w 2014 roku. B. był jednym z kilkudziesięciu osób, które zatrudniałem i go nie znałem. Przyłapałem go na tym, że był pijany mając przy sobie broń ostrą. Ukradł kilkanaście sztuk garderoby mojej żony, w których chodziła potem jego dziewczyna. To był jedyny taki przypadek, gdzie poleciłem osobiście zwolnić pracownika.

Sąd postanowił uwzględnić wniosek obrony. Kolejna rozprawa odbędzie się 8 stycznia 2024 roku.

Stanowisko amicus curiae w tej sprawie TUTAJ.

Konferencja CMWP SDP na temat zabójstwa Jarosława Ziętary TUTAJ.